Wezmę, myślę sobie, ten "Zawał" i tak szybciutko migusiem przelecę te dwieście stron w międzyczasie, w jakimś zaułku czy niszy czasu, że czas nawet nie zauważy, zamyśli się, zaduma, spowolni na żądanie, zastygnie na moment, a ja tu ten "Zawał" myk i już. Nic z tego. Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach. Chcesz go doprowadzić do niekontrolowanego histerycznego chichotu, opowiedz mu o swoich planach czytelniczych. Białoszewskiego się po prostu nie da szybko i bezrefleksyjnie. Nawet jeśli opisuje "tylko" pobyt w szpitalu i sanatorium po dopiero co zaliczonym zawale. Pisarz poeta patrzy na polskie lata siedemdziesiąte. Głęboki PRL. I polska służba zdrowia w zasadzie niewiele różniąca się od dzisiejszej. Pielęgniarka nazwana Rusałką budzi notorycznie jednego z pacjentów w środku nocy, z głębokiego snu, by dać mu proszek nasenny. Toalety tak zapaskudzone, że zatyka. Wieloosobowe sale, pacjenci leżący na korytarzu, szarość, ból i namacalny smutek, nawet rozpacz. Tylko lekarze dość dobrze leczą.
Kilka miesięcy temu spędziłam sporo czasu na codziennych odwiedzinach w szpitalu, a nawet dwóch. Codzienność niemal identyczna. Smutne.
Miron Białoszewski przeżył pierwszy zawał pod koniec 1974 roku. Trafił na erkę i przeleżał parę tygodni w kilkuosobowej szpitalnej sali. Na początku kolejnego roku pojechał do sanatorium w Inowrocławiu. W "Zawale" obserwuje i opisuje ludzi, zwierzęta, zachowania, ulice, notuje dialogi, sny. Wyrywa się jak może z sanatoryjnej rutyny, dostaje nawet osobny pokój, by mógł swobodnie pisać. Jeździ do Bydgoszczy i do Torunia.
Miło było czytać, jak bardzo został zaopiekowany, co rusz ktoś wpadał, telefonował, pisał, dostarczał książki i jedzenie. Co za szczęście mieć tylu przyjaciół i życzliwych znajomych.
W zapiskach Białoszewskiego brakowało mi co chwilę pełnej szczerości wrażeń i refleksji. Tekst jest samocenzurowany, co oczywiste. Wpadłam jednak na "Tajny dziennik". Myślę, że trochę zapełni luki.
Kto jeszcze nigdy Białoszewskiego nie czytał, niech zacznie, niech.
Miron Białoszewski
"Zawał"
rok wydania: 1977
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz