.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kino polskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kino polskie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 października 2014

bociany na kolorowym niebie


Śniły mi się dziś bociany latające wysoko, daleko, ale centralnie nade mną, na pięknym niebie, zagęszczonym różnymi "przedmiotami", jak na fantazyjnym kolorowym dziecięcym rysunku. Bocianów było kilka, może ze trzy w sumie. Potem zaczęły latać łabędzie, wielkie stado, wylądowały koło mnie, a wraz z nimi jakieś kulki, które w zetknięciu z podłożem smażyły się jak placuszki, podskakując, żeby się podprażyć równomiernie. Łabędzie po króciutkim spoczynku odlatywały stopniowo. Poczęstowałam się jednym z placuszków, były dziwne, jak prażynki, bez tłuszczu, bez smaku...

Staram się zapamiętywać sny, ale nie zawsze dadzą się złowić, nawet we fragmencie. Najczęściej muszę zadowalać się wrażeniami jakie po sobie zostawiają.

Poniżej coś, co idealnie wpasowuje się w moją codzienność, czyli współczesne kino polskie, dokumenty, krótkometrażówki. Dorzucam do kompletu dobrą animację :)

"Snępowina"
Polska 2011
animacja, krótkometrażowy
Reżyseria: Marta Pajek
Scenariusz: Marta Pajek



"Sponsoring" (Elles), 2011




Ulubione sceny z filmu: Spiderman spadający z suszarki, Allegretto z Siódmej Beethovena i uśmiech umalowanej Joanny Kulig, z tą świetną szczeliną między zębami. Generalnie nie lubię Joanny Kulig, nie lubię też Juliette Binoche. Z wiekiem jednak łagodnieję i przestaję się czepiać, w sumie nie wiadomo czego, daję szansę i wymazuję ludziom konta (zabazgrane wpojonymi czy nabytymi uprzedzeniami). Juliette zaczęłam tolerować po "Czekoladzie", Joannę po "Sponsoringu" :) Ale nadal nie podoba mi się bardzo scena tańca Joanny. Film tylko dla dorosłych. Temat wprawiający w konsternację, młode dziewczyny oddające się panom za kasę, by uzupełnić studencki budżet. Nie jest to typowa prostytucja, ale taka po cichu, w ukryciu przed absolutnie wszystkimi, niby wszystko normalnie, tylko dwa telefony komórkowe, ten drugi pod pseudonimem dla klientów i trochę mniej czasu na zwyczajne dziewczyńskie życie.

Anna (Juliette Binoche), dziennikarka, pisze dla swojej gazety artykuł o sponsoringu. Umawia się z dwoma dziewczynami z branży i rozmawia. Akcja filmu to trzy przeplatające się nurty: rozmowa Anny z Charlotte (Lolą), rozmowa Anny z Alicją i życie domowe Anny. Dziennikarka pisze w domu, między gotowaniem zupy, wstawieniem prania, szykowaniem proszonej kolacji. Słucha z upodobaniem Chopina, Beethovena. W filmie możemy usłyszeć kompozycje Pawła Mykietyna ale też Mahlera, Wagnera, Händela, Vivaldiego.

Choć uwielbiam Chyrę, to w tym filmie absolutnie nie pasował, odstawał, jak wyjęty z zupełnie innej bajki, może przez kolor koszuli, może przez zagadkowy uśmieszek, dziwne spojrzenie. Już lepiej zniosłam epizod z Krystyną Jandą, w sumie, czemu nie.

Zdjęcia kręcone w Paryżu i Kolonii (hotelowe wnętrza). Film nominowany do kilku nagród. Joanna Kulig, mimo nieznajomości francuskiego (uczyła się tekstu fonetycznie) zgarnęła  za kreację Alicji Orła.


"Sponsoring"
(Elles)
Francja, Niemcy, Polska 2011
Reżyseria: Małgorzata Szumowska
Scenariusz: Małgorzata Szumowska, Tine Byrckel 
Zdjęcia: Michał Englert
Występują: Juliette Binoche, Anais Demoustier, Joanna Kulig, Andrzej Chyra.


środa, 15 października 2014

kino nasze

"Tam, na górze,
stoją dwa, duże,
to polskie, to nasze,
mego dziadka stare kamasze"

Polskie filmy miałam gdzieś, przez wiele lat. Oglądałam to, co wszyscy, co w tv, Kogel-mogel, Seksmisja i takie tam. Do kina tylko na zagraniczne, to samo na video, później na dvd, tylko kino obce. Oczywiście USA, jakieś produkcje europejskie, chętnie hiszpańskie, czeskie, azjatyckie (Kurosawa!). Włoskiego kina nie lubiłam, zmuszałam się do klasyków. Kino francuskie tylko przez przypadek. Ulubione kino skandynawskie, filmy fińskie. No i niemieckie, Werner Herzog, Wim Wenders, Volker Schlöndorff. Zdarzały się wyjątki, Popiół i diament, kino przedwojenne. Aż kiedyś coś mnie powiodło, do dziś nie wiem, co i dlaczego, do kina na Wszystko co kocham Jacka Borcucha. I chyba wtedy zaczęła się we mnie drążyć jakaś ścieżka. Ostatnio postanowiłam nadrobić nieco zaległości, zwłaszcza z kilku ostatnich lat. I polskie kino współczesne dosłownie mnie wessało. Straciłam głowę dla kreacji Andrzeja Chyry. Choć zagrał tak wiele różnych ról, to się nie nudzi, zjawisko przesytu nie pojawia się. Drugim moim polskim ulubieńcem jest Mateusz Kościukiewicz. Odkryłam z wielkim zdziwieniem, że o wiele bardziej wolę obrazki z polskich ulic, miast, wsi, prowincji, niż kolejne ujęcia wycięte z szablonu perfekcyjnego hollywoodzkiego high mega best level. Może za dużo Chopina ostatnio słuchałam, a może to kwestia wieku. A może nareszcie poziom się podniósł, autentyczność SIĘ przebiła. Nieistotne. Fakt faktem, wsiąkłam. Czego i Wam życzę .

piątek, 26 września 2014

"Bogowie" - polski film o Relidze





Wyszłam z kina i film o Relidze przyniosłam w sobie w środku do domu. Szłam nastawiona wątpiąco, bo co można wykrzesać z tematu przeszczepów pionierskich serca. Cieszyłam się, że w kinie posiedzę. Ale można wykrzesać, uch. Film mnie wytarmosił, łzy wycisnął, wytelepał. Przepis na sukces w sumie prosty. Dobra muzyka, doskonały operator kamery, dynamiczny montaż, profesjonalny scenariusz i Tomasz Kot. Rewelacyjna rola, akcja, że szkoda mrugnąć, napięcie, choć wiadomo, jaki będzie finał, boć to fakty powszechnie znane zostały ufilmowione. Ale byłam zaskoczona, byłam do końca filmu zaskakiwana.

Ludzie, koniecznie, każdy.

Jeszcze dopiszę później na spokojnie, bo teraz muszę klawiaturę z przyległościami ustąpić Synoczkowi :)

Później i na mniej więcej spokojnie. Synoczek już wybył (bu). A film "Bogowie" nadal się przypomina, to wrażenie satysfakcji po wyjściu z kina. Że film polski, a taki dobry, że aktor tak znany i popularny, a taki inny, doskonale dopasowany i dostosowany do roli. Że z niefilmowego tematu powstało wielkie dzieło. Że autentyczność 100%, że realia z detalami, że nie ma owijania w bawełnę i pomnikowania. Chwała twórcom i pokłon do ziemi. Brawo. Chyba, jeśli się nie mylę, na sali kinowej po seansie publiczność klaskała. Za emocje, za współodczuwanie z aktorami, za wściekłość i bezsilność, za poczucie sukcesu. Wszystko zagrało, zamiary zrealizowane, to rzadkie, by wyszło tak jak wyobraźnia twórcy zaplanowała. By nie było sztuczności, przestojów, momentów przejściowych, w których umysł widza "uciekałby" z filmowego świata.

Daleka jestem od stadnego zachwytu, zazwyczaj odczekuję i oglądam na spokojnie, bez "nagonki" ze wszystkich stron. Nie lubię być masowo "atakowana", nie chcę by mi wskazywano, co mam obejrzeć. Ale tym razem przyłączam się do grona piejących z zachwytu, czego i Wam życzę.

PS. Miałam małe post scriptum do filmu, kiedy okazało się, że zaprzyjaźniona starsza pani, lekarka, pracowała przez rok z Religą, jeszcze w latach sześciesiątych, dobrze go znała. Opowiadała mi między innymi o ostatnim ich spotkaniu. Ot, niewielkość tego świata.

"Bogowie"
Polska 2014

Reżyseria: Łukasz Palkowski
Scenariusz: Krzysztof Rak


niedziela, 6 kwietnia 2014

"Mój biegun"




Oczekiwania i niewiedza. Myślałam, że to film o tym jak Jasiek Mela z Markiem Kamińskim biegun zdobywali. Niestety nie, ani trochę. Film opowiada historię rodziny Melów, a właściwie historię ich nieszczęść. Jest oparty na faktach, choć niedosłownie. Najpierw topi się młodszy brat Janka, Piotruś. Rodzina pozostaje przez lata wytrącona z równowagi, najbardziej chyba ojciec, no i sam Janek, który długo obwiniał się, że nie dopilnował braciszka. Potem Janek wchodzi podczas burzy do niezabezpieczonej stacji transformatorowej i zostaje porażony prądem. Cudem przeżył, jednak wdaje się gangrena i trzeba amputować nogę i rękę. Długotrwała rehabilitacja powoli przynosi efekty, Jasiek dostaje protezę nogi i uczy się samodzielnego poruszania. Jednak konfrontacja ze zdrowymi rówieśnikami załamuje go, nie chce być inny, nie chce być ciekawostką, odmieńcem. Ojciec postanawia poprosić o pomoc Marka Kamińskiego.

Tyle film. Przeczytałam sobie dla uzupełnienia jakieś artykuły w sieci i dowiedziałam się, że rodzina w rzeczywistości przeżyła, na dodatek, pożar, że stosunki w rodzinie były też trochę inne, niż pokazane w filmie. W każdym razie trudy, przez które musieli wspólnie w życiu przejść, wszystkich zmieniły na lepsze. Wyczyn Janka Meli, zdobycie w ciągu jednego roku obu biegunów, bez ręki i nogi, w wieku 15 lat, niecałe dwa lata po wypadku, to coś niesamowitego. Teraz Jasiek śmiga po górach, a to Kilimandżaro zdobędzie, a to wespnie się na Elbrus. Jego postawa świadczy o tym, że przed człowiekiem nie można postawić przeszkody nie do pokonania. Trzeba tylko użyć właściwej argumentacji by go zachęcić do podjęcia próby jej pokonania. 

Teraz pozostaje mi tylko upolować i przeczytać "Razem na bieguny" lub chociaż "Razem na biegun" Marka Kamińskiego.

Przeczytałam kiedyś "Nie tylko biegun" (autorami Sławomir Swerpel, Marek Kamiński, Wojciech Moskal), książka zadziałała jak paliwo rakietowe, polecam :)


"Mój biegun"
Polska 2013
Reżyseria: Marcin Głowacki

wtorek, 7 maja 2013

"Parę osób, mały czas"


Miron Białoszewski
Jak to powiedzieć 

między tymi blokami
między kwaczącymi dziećmi, wronami
i się zwleczeniami
parę osób
mały czas
tu dech
tu strach
tu cho cho cha
i tyle 



Film o Mironie i Jadwidze Stańczakowej

"Parę osób, mały czas"
Reżyseria: Andrzej Barański
Polska, 2005

wtorek, 16 marca 2010

dialog z filmu


Obejrzałam sobie dziś pewien film, z którego pragnę, a tam, MUSZĘ, zacytować jeden krótki dialog. Oto on:




- Walter, dziubecku, pódź sie ze mną  przespać, ja?

- Ja żech nie jest śpiący, chopie.

- Nie gadaj do mnie chopie, ty ciulu!




To fragment "Angelusa" Lecha Majewskiego, film określono komedią metafizyczną... Rzecz się dzieje na Śląsku, opisuje pewien fenomen, który faktycznie miał miejsce, mianowicie janowską gminę okultystyczną. Górnicy po swojej szychcie spotykali się w grupie, odprawiali rytuały i malowali obrazy... Nasłuchałam się niesamowicie brzmiącej gwary śląskiej, która z racji miejsca mojego pochodzenia jest mi całkiem obca, uśmiałam się i trochę pozachwycałam. Odwiedziłam bardzo dziwne miejsce, zadziwiający świat aniołów ocierających ludziom pot z czoła. Jeśli ktoś ma ochotę na odmianę, to bardzo serdecznie zapraszam, warto zobaczyć.



"Angelus"
Reż. Lech Majewski
Polska 2001

sobota, 18 października 2008

prosty film o zwykłym życiu




Obejrzałam polskiego kandydata do Oscara, tydzień temu. I pomimo, że bardzo dużo się przez ten tydzień w moim życiu i w mojej głowie działo, to "Sztuczki" mi co chwila na wierzch wszystkiego wypływają, choć przy oglądaniu pierwszym nie zachwyciły jakoś specjalnie. Ale z czasem tęsknię do nich, chciałabym znowu obejrzeć, wrócić do tego właśnie świata, do tych właśnie bohaterów. Wszyscy aktorzy grali ot tak po prostu, lekko, zwyczajnie, naturalnie, paskudne tło było przepięknie pokazane do tego stopnia, że większość kadrów odbieram jako dzieło sztuki. Niczego w filmie nie było za dużo, nic mnie w nim nie denrwowało, nic nie drażniło. Urzekała mnie bezpośredniość. I wiadukt. I pociągi. I tory kolejowe. I .. Rafał Guźniczak :) No i scena ze sprzedażą jabłek odmiany Paulared (Paula Red, Pulared?)... No i inne sceny. Jakby sie tak zastanowić - to jestem urzeczona całością. Gratulacje dla ekipy. Brawo, panie Jakimowski, trzymam kciuki.