rysunek/obraz: Marta Frej, umieszczony za wiedzą i zgodą autorki :)
Zaczyna się od Mikołaja. Mojemu ojcu w czasie służby w wojsku odcięło
końcówkę palca. W przedszkolu w czasie przedświątecznej imprezki, w
stroju krakowianki zasiadłam na kolanko panu z brodą w czerwonym stroju,
mówili, że Mikołaj. O coś tam zza wąsów grubym głosem pytał, pewnie czy
grzeczna. Mała ja, przestraszona, podekscytowana, ale przytomna.
Zauważyłam, że Mikołaj nie ma końca palca i charakterystyczny paznokieć
identyczny jak tatuś. A zatem, wnioskowanie proste, Mikołaj to tatuś.
Upierałam się potem, że właśnie tak, że na pewno, ale wszyscy wmawiali,
że ależ skąd. Nikt nie spostrzegł, że odkryłam NIEZBITY DOWÓD ;)
A
potem to już z górki, co chwilę dosłownie dowiadujemy się, że znowu coś
jest nie takie, jak myśleliśmy, jak nam mówiono. Świat pokazuje coraz
to nowe oblicze, ludzie w teatrze życia codziennego (polecam książki
Ervinga Goffmana, trochę w ciemno, bo czytałam jedną i to dawno). Teoretycznie człowiek ma zdolność uczenia się. W
praktyce idzie opornie, nikt nie pomaga, nie uczy jak się uczyć. Jak
spokojnie i z godnością akceptować kolejne "odkrycia", kolejne
demaskacje. Kolejne, "ale ja myślałem". Żeby tylko poprzestano na
niepomaganiu, a tu jeszcze przeszkód lawina. Reakcją jest zamknięcie,
unikanie, chowanie, płacz i zgrzytanie zębami, doły, fochy i depresje. A
wszystko ma mechanizm samonapędzający, nakręcający, raz wprawione
negatywną energią w ruch nadal na tej energii żeruje i zasysa. Człowiek
znajduje w końcu upodobanie w byciu zgryźliwym czy / i zdołowanym. Jak mój znajomy, którego
niedawno wiekuiście żegnałam na Cmentarzu Bródnowskim. Każde "co
słychać" kwitował ostatnio: "a, do dupy". Rozsiewał wokół siebie taką
aurę beznadziei, że nijak nie dało rady wywołać w nim pozytywnych uczuć,
chyba że procentami, a i to na krótko.
Mały człowiek stopniowo odkrywa, skąd się bierze plasterek szyneczki, jak pod skórą wyglądamy w środku, z czego robi się perfumy, skąd się biorą tak naprawdę dzieci, jak to jest na prawdziwej wojnie, co to polityka. Jak dobrze pójdzie, to tak odkrywamy przez całe życie. Są natury dociekliwe. Wiedzieć. Niektórzy wybiórczo, inni wszystko, choć wiadomo, że awykonalne. Ogarnąć, jak najwięcej. Niekończący się przełajowy bieg przez płotki ("Cywil, przeszkoda"), wiraże, jary, kamieniołomy.