.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura irlandzka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura irlandzka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 26 lipca 2010

dramat w strugach islandzkiego deszczu



  

Islandia to dla nas dziwny kraj. Kraj - wyspa, europejski "zadymiarz", ze słynnym Eyjafjallajökull (prawidłowa wymowa TUTAJ). Pani premier Islandii Jóhanna Sigurđardóttir w czerwcu tego roku wstąpiła w związek małżeński z Jóníną Leósdóttir, swoją wieloletnia partnerką. Wcześniej przez kilka lat rozważano, czy Islandia zbankrutuje. Islandczycy nie mają nazwisk w naszym rozumieniu, każdy jest czyimś -son lub -dóttir. Mówią językiem, który w piśmie nie zmienił się od XII wieku. W moim atlasie samochodowym Europy Islandii w ogóle nie uwzględniono. Nie ma moich ukochanych łąk - pól - lasów, jest LAWA. Są gejzery. O odmienności tego kraju można by długo, ale może innym razem. Teraz będzie o mojej pierwszej islandzkiej książce.


Arnaldur Indriđason jest znanym pisarzem. Na razie nie w Polsce, ale może to się z czasem zmieni. W każdym razie jest nagradzany i tłumaczony na coraz więcej języków, no i filmowany. U nas, jak to u nas, tłumaczenie jego książek rozpoczęto od trzeciej, "Mýrin", "W bagnie". Kolejną przetłumaczoną jest czwarta "Grafarţögn", "Grobowa cisza". 

"W bagnie" to głównie genetyka i genealogia plus wątek kryminalny. Policjant Erlendur (o ile łatwiej się czyta, jeśli wszyscy bohaterowie mają tylko imiona...) próbuje wyjaśnić dość tajemniczą, nietypową sprawę zabójstwa starszego mężczyzny mieszkającego w suterenie niewielkiego domu w podmokłej bagnistej dzielnicy Reykjawiku. Zaczynają pojawiać się tajemnice, które Erlendur po kolei odkrywa, jak to w kryminałach bywa. Autor przedstawia raczej suche fakty, szereg wydarzeń, nie angażuje się zbyt głęboko w emocje bohaterów ani ich przemyślenia. Dość silnych emocji doznaje czytelnik. Ocenę i przemyślenia także pozostawiono czytelnikowi. Poznajemy czarną stronę bycia Islanczykiem. W książce są gwałty, morderstwa, hardkorowa pornografia, alkoholizm, narkomania, nieetyczne "kolekcjonowanie" ludzkich organów. Książkę warto przeczytać, choć nie jest to lektura lekka i przyjemna, choć w czytaniu łatwa i wciągająca. Brakowało mi wątku miłosnego... 

poniedziałek, 12 lipca 2010

"Tawerna przy Klonowej" - Sharon Owens



Słowo się rzekło, czytam Sharonkę, wszystko, na co się natknę, Belfastem oczarowanie trwa.

Tym razem bohaterami są Jack i Lily, właściciele malutkiej skromnej tawerny. Kochają się niespotykanie :) W tawernie panuje cisza, nie ma muzyki na żywo, nie ma tłumów, płonie za to ogień w kominku a woń torfu umila nielicznym klientom bezcenne chwile spędzone w tej oazie ciszy. Po wielu latach sielanki spokój zostaje naruszony, nie bacząc na nic idzie nowe w postaci centrum handlowego. Lily postanawia działać. Poruszony zostaje kamyk. Lawina idzie sama. Jest to jednak pokojowa lawina, wydarzeń i zmian w życiu wielu osób. Trochę było szkoda kończyć, ale na pocieszenie zawsze mam kolejne książki pani Sharon z Belfastu, no i przecież zawsze można przeczytać Tawernę przy klonowej jeszcze raz...



sobota, 19 czerwca 2010

"Herbaciarnia pod Morwami" - Sharon Owens


  
"Herbaciarnię pod Morwami' (The Teahouse on Mulberry Street) napisała Sharon Owens, Irlandka mieszkająca w Belfaście. Irlandka z Irlandii Północnej. Akcja tocząca się głownie na ulicach Belfastu, obejmuje szereg historyjek wziętych z życia mieszkańców i bywalców tytułowej herbaciarni. Wątki się przeplatają, czasem łączą. Wszystko jest bardzo filmowe, aż się prosi o przerobienie na scenariusz i nakręcenie. Ciekawą konstrukcję całości ubarwiają pojawiające się od czasu do czasu listy pisane do ... tego od Dzikości serca :) Można się pośmiać, można uronić łezkę. Nie ma tu epatowania tragedią tego poranionego miasta, konflikt obu Irlandii jest jedynie w kilku miejscach zasygnalizowany. Czyta się łatwo i przyjemnie, 51 dość krótkich rozdziałów wciąga, każdy z nich dla urozmaicenia rozpoczyna się skromnym rysuneczkiem. Czemu inni autorzy nie stosują tego typu uroczego dodatku? Może nie wpadli na pomysł, albo nie staje im talentu, albo im w ogóle do koncepcji nie pasuje. W tej opowieści ozdoby rysunkowe są jak najbardziej na miejscu.

W książce tej znalazłam też najlepszą dietę odchudzającą na świecie: pomaluj łazienkę na biało, powieś w niej największe lustro jakie zdołasz znaleźć, co najmniej metr na dwa i wkręć dwustuwatową żarówkę ;)

Sharon Owens jest w moim wieku, może dlatego tak dobrze przebywało mi się w świecie przez nią wykreowanym.

"Herbaciarnia" to jej druga powieść, a pierwsza jaką przeczytałam. Na razie napisała cztery. Stanowczo przeczytam wszystko, to co Sharonka już napisała i co napisze w przyszłości. Kupiła mnie za pensa. Może się kiedyśtam nawet szarpnę na teksty w oryginale, kto wie.

Książkę poleciła mi A, która lada dzień po raz drugi przeprowadza się na stałe do Irlandii. Mam nadzieję, że tym razem się uda! Powodzenia!!! I bardzo dziękuję za polecenie, dozgonnie wdzięczna pozostanę :)