.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adam Mickiewicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adam Mickiewicz. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 lutego 2017

"zapał tworzy cudy"


Wriemienieczko idiot. Ten czas, który nie istnieje. Który pomaga nam podobno jedynie funkcjonować w sposób zorganizowany. Oficjalny przeszkadzacz we wszystkim. Tak wielu rzeczy nie robimy, bo: "nie mamy czasu".

Włosy. Moja fryzjerka powiedziała, żeby myć mydłem Biały jeleń. Jedna z pań, które mnie czasami czeszą powiedziała o szamponach Babuszka Agafia. Bez szkodliwych dodatków. Inna pani, moja ulubiona Agnieszka, powiedziała, żeby pokrzywę, susz, nie torebki, parzyć i pić.

Pogmerałam i mam, lista szkodliwych dodatków w szamponach, szczegóły TUTAJ.
Propylene Glycol (Glikol propylenowy)
Sodium Lauryl Sulfate lub SLS (Laurylosiarczan sodu)
SLES (Sodium Laureth Sulfate)
Dietanoloamina (DEA), Monoetanoloamina (MEA) i Triethanolmine (TEA)
PEG (Glikol Polietylenowy) i PPG (Glikol Polipropylenowy)

W tv Milionerzy, znowu po latach, za krótkie te odcinki. 1 z 10 bardziej treściwe, oglądam oba.

I Mickiewicza kawałek kawałka:

Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy;
Młodości! dodaj mi skrzydła!
Niech nad martwym wzlecę światem
W rajską dziedzinę ułudy:
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem
I obleka w nadziei złote malowidła.

Niechaj, kogo wiek zamroczy,
Chyląc ku ziemi poradlone czoło,
Takie widzi świata koło,
Jakie tępymi zakreśla oczy.
Młodości! ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem słońca
Ludzkości całe ogromy
Przeniknij z końca do końca.

Patrz na dół - kędy wieczna mgła zaciemia
Obszar gnuśności zalany odmętem;
To ziemia!

środa, 26 marca 2014

"Remando al viento"

 














"I had a dream, which was not at all a dream.
The bright sun was extinguished, and the stars
Did wander darkling in the eternal space,
Rayless, and pathless, and the icy earth
Swung blind and blackening in the moonless air;
Morn came and went - and came, and brought no day"

"Miałem dziwny sen, może i nie całkiem senny?
Zdało mi się, że nagle zagasnął blask dzienny,
A gwiazdy, w nieskończoność biorąc lot niezwykły,
Zbłąkawszy się, olsnąwszy, uciekły i znikły
Bez nadziei powrotu. Ziemia lodowata
Wisiała ślepa pośród zaćmionego świata.
Ranki weszły, minęły, ale dnia nie było"

początek wiersza Byrona 
"Ciemność" (Darkness)
w tłumaczeniu Adama Mickiewicza

Zaniosło mnie kiedyś, blisko dwadzieścia lat temu, do Instytutu Cervantesa  na pokaz filmów Gonzalo Suareza. Jednym z nich był
Remando al viento (Wiosłując z wiatrem). Teraz zrobiłam sobie przypomnieniową powtórkę.


Wyjątkowo chłodne lato 1816 roku nad Jeziorem Genewskim. U Byrona spotykają się: Mary wkrótce Shelley, jej przyszły mąż Percy Shelley oraz lekarz i sekretarz Byrona, John Polidori. Są pełni pasji, poszukują nowych wrażeń. Byron rzuca pomysł - każde z nich napisze opowiadanie z dreszczykiem. Młodziutka Mary wymyśla zarysy postaci Monstrum. Zaczyna się pasmo dziwnych wydarzeń. Ginie pies Byrona, potem Polidori (faktycznie zszedł był, tyle, że kilka lat później) a Mary widuje swojego wymyślonego Potwora. Po kilku miesiącach obecna na imprezce przyrodnia siostra Mary, Claire Clairmont, niezaangażowana w twórczość a jedynie usiłująca zdobyć Byrona, rodzi córeczkę Allegrę. Mary ma synka Williama. Claire odwiedza z małą Byrona w jego pałacu z żyrafą. Wymyślony przez Marry Potwór krąży koło Williama, w końcu go zabiera, Shelleyowie tracą syna. Percy Shelley także usiłuje odejść z tego świata, z dość dużą łatwością i częstotliwością przystawia sobie broń do skroni. Shelleyowie poznają Williamsów. Edward Williams staje się bliskim przyjacielem Shelleya, jego żona chyba też. Umiera Allegra, topi się Shelley. Kilka tygodni później jego ciało zostaje spalone na plaży. Mary bezustannie każdą śmierć bliskiej osoby przypisuje sobie, a właściwie wykreowanemu przez nią Monstrum. Granice jej wyobraźni (límites de la imaginación) zdają się nie istnieć.

Filmowe wydarzenia są mniej więcej autentyczne, choć Suarez uległ pokusie lekkiego ponaginania i wyolbrzymienia niektórych faktów. W rzeczywistości w przeciągu kilku lat naprawdę umarło dwoje dzieci Shelleyów, pierwsza żona Shelleya (samobójstwo), Polidori (samobójstwo), Allegra i sam Shelley (utonięcie, wraz z Edwardem Williamsem), a w końcu Byron.



Niechętnie wspomnę, że w roli Byrona występuje Hugh Grant, jakoś ciągle nie mogę się do faceta przekonać. Przy okazji dowiedziałam się, że Byron kulał, miał wrodzony problem ze ścięgnem Achillesa.


Oglądanie filmu w języku hiszpańskim miało swoje pozytywy, jednakowoż bardzo chciałabym obejrzeć jeszcze raz z pełnym zrozumieniem dialogów.



Remando al viento
(Wiosłując z wiatrem)
Hiszpania 1988
Reżyseria: Gonzalo Suárez
Scenariusz: Gonzalo Suárez

"Ciemność" - Mickiewicz z Byrona

Miałem dziwny sen, może i nie całkiem senny?
Zdało mi się, że nagle zagasnął blask dzienny,
A gwiazdy, w nieskończoność biorąc lot niezwykły,
Zbłąkawszy się, olsnąwszy, uciekły i znikły
Bez nadziei powrotu. Ziemia lodowata
Wisiała ślepa pośród zaćmionego świata.
Ranki weszły, minęły, ale dnia nie było -
I wszystkie namiętności zatłumiła trwoga.
Serce rodu ludzkiego jedną żądzą biło,
Cały ród ludzki prosił o jedno u Boga:
O światło. - Wszystko płonie: i wspaniałe gmachy
Panów koronowanych, i wieśniacze dachy.
Domy świata całego jako lampy płoną,
Miasta na kształt ogromnych stosów zapalono
I tłum ludzi dokoła pożaru się tłoczy;
Chcą jeszcze raz ostatni zajrzeć sobie w oczy.
O, jak zazdrości godni ci, co się przywlekli
Przed oblicze ognistej Etny albo Hekli!
Jak błogosławią wieczne wulkanów pożogi,
Wszyscy z jednym uczuciem nadziei i trwogi!
Rzucono ogień w puszcze; i doczesnym blaskiem
Puszcze gorą, ciemnieją i walą się z trzaskiem;
Zaryły się w popiele drzew strawione czoła
I zagasły na wieki - znowu noc dokoła.
I twarz ludzi z rozpaczy nie po ludzku błyska,
Odbijając ostatnie promyki ogniska.
Jedni padli i oczy schowawszy, łzy leją,
Drudzy, na chudych łokciach podparłszy się, śmieją.
Ten biega tu i ówdzie, suche żagwie zbiera,
Karmi niknącą iskrę i w niebo poziera -
Nieporuszone widzi czarnych chmur zasłony,
Jak kir nad nieboszczykiem światem rozciągniony -
Znowu pada i bluźni, i w piasku się ryje,
Targa włos, zgrzyta zębem, ręce gryzie, wyje.
Dzikie ptastwo strwożone, skrzydły obwisłemi
Mocując się daremnie, czołga się po ziemi.
Drapieżny zwierz, co w lasach i pustyniach żyje,
Jak swojski ciągnie w miasto. Gadziny i żmije
Pełzną ludziom pod nogi i żądłami syczą,
Nie kaleczą - i głodnym stają się zdobyczą.
Wojna nieco ustała, wybuchnęła znowu.
Głodni żelazem sobie szukali obłowu
I z zakrwawionym kąskiem na stronie usiedli,
I w milczeniu rozpaczy samotni go jedli.
Nie została miłości iskra w ludzkim łonie,
Jedna była na całej ziemi myśl - o zgonie
Niechybnym i niesławnym - ząb głodu pożerał
Wszystkich - i narodami świat cały wymierał.
Nikt nie myślał o kości i o ciał pogrzebie,
Chudy karmił się jedząc chudszego od siebie.
Psy darły swoich panów. Jeden pies zachował
Wierność panu swojemu; żywego pilnował,
Teraz się umarłego wyżywieniem trudzi,
Znosi zdechłe lub słabe bydło, ptastwo, ludzi;
Sam nie dotknął pokarmu; z żałosnymi jęki
Lizał twarz pana swego, głaskał się u ręki,
Co go już nie głaskała - i zdechł. - I nareszcie
Wszyscy ludzie wymarli. - W pewnym ludnym mieście
Zostali dwaj ostatni - dwaj nieprzyjaciele.
Zeszli się przy ołtarzu, gdzie jeszcze w popiele
Dogasało ognisko, i kościelne sprzęty
Święte czekały w stosach na ogień nieświęty.
Jak skielety, chudymi rękami po społu
Grzebiąc, dostali kilka iskierek z popiołu
I pracując piersiami słabymi, ognisko
Wydobyli na chwilę - jak na pośmiewisko.
Zwrócili oczy, gdzie się płomień żywiej pali,
Ujrzeli się, wzdrygnęli, padli i skonali:
Zgrozą widoku swego zabili się społem;
Nie poznali się z twarzy, lecz głód nad ich czołem
Wyrył: n i e p r z y j a c i e l e. Świat cały był stepem,
Z ludnego i pięknego - milczącym i ślepym,
Bez pór roku, bez roślin, bez ludzi, bez czucia,
Trup, chaos powolnego żywiołów zepsucia.
Stoją gładkie rzek, jezior, oceanu tonie
I nic się nie poruszy w ich milczącym łonie.
Okręty bez żeglarzów pośród morza tkwiły,
Maszty ich kawałami padały i gniły,
I tonęły na wieki w spokojnych wód bryle:
Burze usnęły, fale spoczęły w mogile;
Bo nie było księżyca, co by je podźwignął.
Wicher w stęchłym powietrzu uwiązł i zastygnął.
Znikły chmury - to dawne ciemności narzędzie
Stało się niepotrzebnym - ciemność była wszędzie.


Lord Byron napisał "Darkness"
(Ciemność)
 w czerwcu 1816 roku

wtorek, 26 listopada 2013

158 lat temu


DO SAMOTNOŚCI

Samotności! do ciebie biegnę jak do wody
Z codziennych życia upałów;
Z jakąż rozkoszą padam w jasne, czyste chłody
Twych niezgłębionych kryształów.

Nurzam się i wybijam w myślach nad myślami,
Igram z nimi jak z falami,
Aż ostygły, znużony, złożę moje zwłoki
Choć na chwilę w sen głęboki.

Tyś mój żywioł: ach, za cóż te jasnych wód szyby
Studzą mi serce, zmysły zaciemniają mrokiem,
I za cóż znowu muszę, na kształt ptaka-ryby,
Wyrywać się w powietrze, słońca szukać okiem?

I bez oddechu w górze, bez ciepła na dole,
Równie jestem wygnańcem w oboim żywiole.


Adam Bernard Mickiewicz herbu Poraj
urodzi się 24 grudnia 1798
zmarł 26 listopada 1855 roku w Konstantynopolu
dokładnie 158 lat temu


[W ALBUMIE KSIĘCIA GOLICYNA]

Jeżeli wolność czuć i kochać umiesz,
W naszej rozmowie nie potrzeba słowa.
Ja twe westchnienia, ty me łzy zrozumiesz
I dłoń uściśniesz - oto polska mowa.

(ok. 1828)