.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plakat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plakat. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 marca 2018

"Piękna i bestie" (Aala Kaf Ifrit), 2017


Film o problemie jaki niektórzy faceci mają z pięknymi kobietami w seksownych sukienkach. Piękno karane. Prawda nieistotna. Metoda manipulacji i zastraszania, wprowadzania w błąd. Bestie żerują. Kraj: Tunezja. Dokładnie Tunis. Dyskoteka studencka, zdarzenie traumatyczne i upokarzające. A przecież Mariam chciała sobie tylko potańczyć i pospacerować z podobającym się jej facetem.

- Kobieto, okryj się chustą i idź do domu spać - takie mniej więcej uzyskuje Mariam odpowiedzi od wszystkich poproszonych o pomoc.

Koleżanka z fotela obok wyszła z kina wściekła, metoda dotarcia głębokiego do widza (widzki) zadziałała. Ja spędziłam 100 minut w sporym napięciu, ale produkcji nie udało się dobrać porządnie do mojego systemu nerwowego.



"Piękna i bestie"
Aala Kaf Ifrit
Francja, Norwegia, Szwajcaria, Szwecja, Tunezja, Liban, Katar 2017
R: Khaled Walid Barsaoui, Kaouther Ben Hania
S: Kaouther Ben Hania

sobota, 4 listopada 2017

3. WKFF 2017



Wkrótce 3. Warszawski Festiwal Filmów Koreańskich. Byłam w zeszłym roku i dwa lata temu. Warto! Szczegółowe info TUTAJ.

Festiwalowe tytuły:

Miłość i kłamstwa/Love, Lies / Hae-eohwa, reż. Park Heung-sik, 2016
Spotkanie/The Appointment/Man-nam, reż. Kim Hee-jung, 2000
Ścieżki na śniegu/SnowPaths/Seol-haeng_Nun-gil-eulgeot-da, reż. Kim Hee-jung, 2015
Samotnie na plaży pod wieczór/On the Beach at Night Alone/Bam-uihae-byeon-e-seo hon-ja, reż. Hong Sang-soo, 2017
Kiedyś/Once…Someday/Eon-jen-gareż. Kim Hee-jung, 2001
Cudownelata/The Wonder Years/Yeol-se-sal, Soo-ah reż. Kim Hee-jung, 2007
Pierwszeokrążenie/The First Lap/Cho-haeng, reż. Kim Dae-hwan, 2017
Prawda jest inna/The Truth Beneath/Bi-mil-euneop-dareżLee Kyoug-mi, 2016
Miłość i kłamstwaLove, Lies/Hae-eohwa, reż. Park Heung-sik, 2016
Pani Zło/The Villainess/Aknyeoreż. Jung Byung-gil, 2017
Pokojówka/The Housemaid/Hanyeo, reż. Kim Ki-young, 1960
Całynaszświat/The World of Us /U-ri-deul, reż. Yoon Ga-eun, 2016
Tunel/Tunnel/Teo-neol, reż. Kim Sung-hoon, 2016

piątek, 17 marca 2017

z dziejów pary



Obejrzałam film ze Zbigniewem Cybulskim z 1963 roku. Ich dzień powszedni. Kilkukrotnie nie wskakuje w nim do pociągu. Piękne kobiety mu partnerują, Aleksandra Śląska, Pola Raksa, Barbara Krafftówna, Barbara Brylska. Wniosek z filmu jakoś taki: jedna zdrada to nie zdrada, a on i ona zawszę będą w jakimś stopniu skonfliktowani.

Wcześniej obejrzałam krótkometrażówkę nominowaną do Oskara w 2013 roku, także o organicznej niemożności porozumienia się jego i jej i o próbie pokonania tego powszechnie obowiązującego prawa ziemskiego. Oba przypadkowo niezamierzenie po kolei się ustawiły do obejrzenia, a są jakby swoją kontynuacją. Poniekąd. Head Over Heels (Po uszy). Bardzo gorąco polecam!



wtorek, 9 grudnia 2014

w przelocie





Dzieje się. Dobrze, że dzieje się. Czasem powinno dziać się, choć bez przesady. Zimno, dzianie się nie pozwala zmarznąć, bo dzieje się szybko, a ruch to energia, a energia to ciepełko. W dzianiu się jest ciasno i książki się nie mieszczą, ale przypilnuję. Pakuję jedną cienką do torebki, jutro musi się udać, będę czytała choćby siedząc na gwoździu. Jedzonko w przelocie. Bułkę kukurydzianą konsumowaną na miejskim chodniku próbowano mi odebrać. Jakieś krukowate stworzenie latające lotem koszącym próbowało wydziobać mi z ręki (mam świadka, bez niego sama bym nie uwierzyła). Musiałam schować do rękawa, udawać, że już nie ma i jeść ukradkiem, bo skrzyknięci kumple już całą gromadą dłuższą chwilę nie odstępowali.

A "život je čudo" :)

wtorek, 7 maja 2013

"Parę osób, mały czas"


Miron Białoszewski
Jak to powiedzieć 

między tymi blokami
między kwaczącymi dziećmi, wronami
i się zwleczeniami
parę osób
mały czas
tu dech
tu strach
tu cho cho cha
i tyle 



Film o Mironie i Jadwidze Stańczakowej

"Parę osób, mały czas"
Reżyseria: Andrzej Barański
Polska, 2005

piątek, 29 marca 2013

"Metamorfozy"





Sms od koleżanki, nie melomanki, ale pracuję nad tym, włącz Kulturę, leci na żywo wielkanocny festiwal beethovenowski. Włączam Kulturę, no coś tam leci z Filharmonii Narodowej. Słucham jednym uchem Brahmsa, ale jakoś nie mogę przestać i wrócić do lektury dość głupawej książki, którą czytam przez przypadek i chyba przez pomyłkę. Zaczyna się kolejny utwór, drugi koncert skrzypcowy "Metamorfozy" Krzysztofa Pendereckiego, na skrzypcach młody jeszcze, niezbyt znany Jarosław Nadrzycki. Orkiestra z Lipska, MDR, dyryguje Estończyk Kristjan Järvi, brat słynnego Paavo. Nie lubię skrzypiec, nie słucham muzyki współczesnej, nie przepadam za Pendereckim. Ale od "Metamorfoz" nie mogę się oderwać, młody skrzypek snuje spod smyczka takie piękno, że podążam jak w transie, w obłoku dziwnych dźwięków wydawanych przez instrumenty muzyków ze sceny. Summa summarum - zaczarowali mnie.

Penderecki skomponował "Metamorfozy" w 1995 roku dla Sophie Anne Mutter. Może dlatego tak chętnie wysłuchałam, bo akurat Sophie Anne Mutter bardzo lubię, wyjątek. Wykazuję się dosyć słaba tolerancją jeśli chodzi o skrzypce, stanowczo wolę fortepian. Kiedyś słuchałam romantyków rosyjskich, potem Mozarta, jeszcze później Rachmaninowa, po nim Chopina. Muzykę współczesną zawsze uważałam za skrajne szaleństwo żywcem wyjęte z głowy obłąkanego melomana, narastający niepokój  nie do wytrzymania. Przy "Metamorfozach" przełamałam się jak Lewandowski w meczu z San Marino. Zaczynam iść szerokim pasmem obejmującym powoluteńku muzykę dwudziestego wieku. A najważniejsze pozostaje wykonanie.

Kristjanowi opadała ciągle grzywka (zaleta transmisji tv, w sali koncertowej widać tylko plecy dyrygenta), poprawiał ją sobie co chwilę, a ja cała w strachu, że ktoś z orkiestry niewłaściwie zrozumie gest i zafałszuje.