Niby wszystko z mężczyznami konsultowane, ale moim zdaniem i tak babą przesiąknięte na wskroś, nijak inaczej. Pisane stylem "psiapsiółkowatym", takim babskim "słowomyślotokiem". Na okładce prymitywny fragment książki krzyczy: nie czytajcie, nie warto. I taki jakiś mało oryginalny tytuł. Tylko się zniechęcić i darować sobie te 600 stron. Ale nie dam się wpuścić w kanał i czytam, a nuż warto? Grymas na twarzy przez jakieś sto stron. Ale pojawiają się coraz liczniejsze wartościowe (wg mojej prywatnej skali wartości) fragmenty, coraz dłuższe, i wciągam się, od połowy czytam biegiem w kilka godzin z krótką przerwą na sen. Jeremiasz, operator filmowy "na wygnaniu", lat 32, gdyby nie powtarzał w kółko "pierniczę, pierniczę, pierniczę", byłby całkiem sympatycznym, choć niezbyt rozgarniętym, mimo niewątpliwej inteligencji, facetem, woniejącym jednak niemal przez całą książkę kobietą, która postać wymyśliła i opisała. Matka wkurza, pieseczek wkurza, sąsiadka wkurza, ale to zamierzone. Mnie jeszcze momentami sposób wysławiania się wkurzał w sposób niezamierzony ("się pochlastam braunem po tętnicy udowej" czy "zwisałoby mi to nadpsutym kalafiorem", ale de gustibus non est disputandum). Drażniły mnie też zdania typu: "Kiełbasy lądują na talerzach, zanim Maurycy nałoży, podnoszę nakrycie i sprawdzam, na czym jem." Moim zdaniem drobne przeredagowanie i lekkie skrócenie wyszłyby książce na dobre. Może przy drugim wydaniu? Się nie czepiam, piszę tylko, co myślę. Bo ja w sumie bardziej Grocholę lubię niż nie lubię. Głównie za Trzepot skrzydeł, ale i trochę za to, jaka jest. No i teraz trochę, mimo wszystko, za Houston.
Bardzo dobre wszystkie wstawki z Ingą, kanadyjską lesbijką. Scenki rodzajowe w domach klientów też na plus. Nie pośmiałam się w sumie za bardzo, choć chyba powinnam według założenia, bardziej do mnie przemawiały te fragmenty poważniejsze. Wstawki o ptakach ciekawe, ale najczęściej mało harmonizowały z resztą, jakby sztucznie na siłę dopasowywane, byle więcej.
Cały dzień po skończeniu książki tęskniłam do Heraklesa, tego wrednego kochanego ciułały.
Katarzyna Grochola
Houston, mamy problem
2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz