.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liza Marklund. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liza Marklund. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 lipca 2013

Liza Marklund - "Granice"




Tytuł oryginału "Du gamla, du fria" to tytuł i początek hymnu Szwecji. Narodowego, bo Szwecja ma dwa hymny, drugi królewski. Znaczy mniej więcej "O, dawna, o wolna".

"Granice" to JUŻ (!) dziewiąta część opowieści o perypetiach dziennikarki Anniki. Czyta się znakomicie, nie mogę wprost doczekać się tomu kolejnego. Skończyłam w nocy a od rana zrobiłam sobie powtórkę w skrócie. Rzadkość. Annika ma już 38 lat, wróciła z Waszyngtonu, gdzie przebywali całą rodziną trzy lata, dzieci podrosły a jej ukochany Thomas, któremu już dawno wybaczyła zdradę i wyprowadzkę do innej, wyjechał na konferencję do Kenii. Został tam porwany i prawdopodobnie wywieziony do Somalii. Annika zbiera kasę na okup i wraz z szefem Thomasa leci do Afryki ratować swojego niewiernego eks. Ten ch...robotek reniferowy poleciał do Kenii wyłącznie po...chrobotać z konferencyjną koleżanką. Lojalna i jeszcze trochę zafascynowana Thomasem Annika robi wszystko, by ojciec jej dzieci wrócił do domu cały i zdrowy. Ciągłe przebywanie z pomagającym jej Haleniusem odmienia dziennikarkę, uwalnia od fascynacji przystojniaczkiem Thomasem. Jimmy Halenius i Annika lecą do Afryki...


W tle historii uproszczony obraz sytuacji na kontynencie afrykańskim, jedynie momentami oddający drastyczne realia, choć całkiem dobrze ukazana sytuacja porwanych.


Doskonała lektura wakacyjna :)


Liza Marklund
"Granice"
(Du gamla, du fria)
rok wydania: 2011
wydanie polskie: 2013

środa, 3 października 2012

"Dożywocie" Lizy Marklund




Czytelniczo przenoszę się z fińskiego Espoo, ze świata Marii Kallio wykreowanego przez Leenę Lehtolainen, do Sztokholmu i świata Anniki Bengtzon utworzonego w wyobraźni Lizy Marklund. Trochę szkoda "kolegowania się" z silną, stanowczą, wysportowaną, pewną siebie, znającą swoją wartość, przebojową Marysią z Finlandii. Teraz pora (przejściowa) na "nową koleżankę", Annikę, niepewną, kompletnie zagubioną, wiecznie drżącą. Nieustająco mam ochotę babką potrząsnąć i wrzasnąć, by się wreszcie pozbierała i nie dała tak po sobie wszystkim "jeździć". Mam wrażenie, że ona tak dłużej nie wytrzyma i się żywcem zamęczy. No bo ile czasu można tkwić na granicy wszelkiej wytrzymałości? Annice przydarza się tak ilość nieszczęść, że cierpliwość i sympatia czytelnika (choć z pewnością częściej czytelniczki) osiąga wartości krytyczne. Bo kiedy, na przykład płoną jej wszystkie dokumenty, to nie idzie tego zgłosić, nie bierze zaświadczenia, nie wszczyna procedury odnowienia kwitów, tylko awanturę w banku (wypłaćcie mi moje pieniądze, bo ich potrzebuję), i to nie w Pcimiu Górnym, gdzie wszyscy się znają, ale w wielkim anonimowym Sztokholmie. Pierwszy kopniak dla Anniki, nie powiem w co. No dobra, w kostkę. Kiedy kasjerka odmawia, Annika wpada we wściekłość, czytelnicy też, z modlitwą na ustach do świętego od książek (serio?, nie ma takiego?) o cierpliwość w znoszeniu humorów głównej bohaterki. Annika wojująca.

Z drugiej strony, to ludzie wokół niej są jacyś zdehumanizowani, obojętni, wrogo nastawieni, obcy. Albo autorkę poniosła wyobraźnia albo jest spora różnica między naszymi krajami. Nie wyobrażam sobie, by u nas mogłaby ją spotkać taka niechęć. Choć jeszcze z innej strony (ile tych stron właściwie jest?), Annika jest jak jeż, bez kija nie podchodź. I pojawia się odwieczny pytanie, co tak naprawdę jest skutkiem czego.

Zdaję sobie sprawę, że na świecie masa kobiet ma problemy annikopodobne, w różnym natężeniu i konfiguracji, na przykład "relacje z mamusią". Jeśli nie można z różnych powodów liczyć na własną matkę, podstawę wszelkich podstaw i opok, to w zasadzie nie za bardzo można wznieść swoje życie jako konstrukcję niezachwianą, stabilną. Tak właśnie jest z Anniką.

Głównym tematem napisanego w 2007 roku "Dożywocia" (Livstid) są właściwie problemy głównej bohaterki z resztą świata. Kobitka wrzeszczy, wścieka się, odrzuca wszystkich wokół siebie, z czytelnikami włącznie. Współczucie topnieje i kiedy prawie mamy ochotę wyrzucić książkę przez okno, Annika stopniowo przechodzi przez próg życia i wstępuje w nową jego fazę, zaczyna nowy etap, jakby trochę przejrzała na oczy, wydoroślała, dojrzała. Zaczyna patrzeć na ludzi wokół trochę innym wzrokiem, zaczyna dostrzegać relacje międzyludzkie i siebie jako ich aktywną współautorkę. A czytelnik oddycha z ulgą i odkłada powieść w miejsce jej właściwe.

"Dożywocie" to też wątek kryminalny, ktoś ginie, ktoś znika, ktoś zostaje skazany i nie wiadomo czy słusznie bo nie ma dowodów (no jak można skazać kogoś za zamordowanie osoby zaginionej?!), kilka osób słyszy wyrok, trwają prace "na górze" nad kwestią długości wyroków w Szwecji. Są też refleksje nad rolą i funkcją mediów we współczesnym skomputeryzowanym świecie, nad zastąpieniem treści aktualnością (Annika jest dziennikarką pracującą w redakcji gazety). Nieważne o jak nieistotnej błahostce się informuje, grunt, żeby to był NEWS.

Całość stanowczo zajmująca i bardzo ciekawa, pochłaniająca bez reszty, nie radzę zaczynać wieczorem.

Kolejne tomy napisane przez Lizę czytam regularnie w miarę pojawiania się w formie przetłumaczonej na język polski. TUTAJ o początku cyklu.

"Dożywocie" to trochę przewodnik po Sztokholmie, podobnie jak poprzednie części. Znów biorę mój prawdziwy książkowy przewodnik po szwedzkiej stolicy i wertuję przy okazji pojawiania się kolejnych miejsc. Proces czytelniczy wydłużony ale za to urozmaicony. Powieść zaczyna się w "Söder" i już wiem, że chodzi o "Södermalm". Większość "północnych" książek czytam obłożona mapami i przewodnikami, kilkoma, takie tam niegroźne "odchylenie". Mój starutki atlas geograficzny, dopóki nie wróciłam po latach do taśmowego rozwiązywania krzyżówek, pozostawał stale rozłożony na stronie Skandynawii.

Wkrótce trochę więcej o moich "północnych" lekturach.

sobota, 17 lipca 2010

przeczytałam - "Rewanż" - Liza Marklund





 
Zaczęłam seryjnie czytać powieści kolejnej szwedzkiej pisarki. Na razie zdobyłam i mam za sobą jedną, za to o podwójnym polskim tytule.

Pisarką jest Liza Marklund, a przeczytana książka to "Sprängaren", wydana w Polsce dwa razy, raz jako "Rewanż" a drugi jako "Zamachowiec". Dlaczego niby nie komplikować, skoro można powiększyć chaos we wszechświecie, zgodnie z jego naturalną skłonnością, wszak entropia wszechświata rośnie...

Liza Marklund wydała już 10 pozycji, w dwóch z nich główną bohaterką jest Maria Eriksson, w ośmiu Annika Bengtzon, to tak gwoli uporządkowania.

Swoją "Marklundzką" przygodę rozpoczęłam z Anniką, główną bohaterką "Rewanżu", młodą dziennikarką, świeżo mianowaną szefową działu kryminalnego w sztokholmskiej gazecie codziennej. Annika zawodowo przystępuje do przekazania informacji o wybuchu bomby na stadionie olimpijskim, który to wybuch okazuje się tylko początkiem historii kryminalnej. Nieświadomie wplątuje się w okoliczności sprawy i zaczyna być niebezpiecznie. Wątek sensacyjny przeplata się z życiem codziennym w Sztokholmie końca XX wieku, z życiem kobiet i mężczyzn, pracowników redakcji gazety, ludzi przygotowujących mające się wkrótce odbyć Igrzyska Olimpijskie. Nacisk jest położony szczególnie na żywot kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Obraz jaki pokazuje Marklund nie nastraja zbyt optymistycznie, co dziwi w kraju, w którym od 201 lat nie było wojny.

Annika jest rozdarta na strzępy pomiędzy absorbującą ale uwielbianą pracę, męża, bardzo kochanego i należącego do tej "lepszej" części męskiej populacji, małe dzieci, kochane i uwielbiane, ale które bezwzględnie wymagają fizycznej i zaangażowanej obecności matki. Dziennikarka jest na właściwym miejscu, jest bardzo dobra w swoim fachu, jest też dobrą matką, tylko jak pogodzić jedno z drugim i wcisnąć w to jeszcze bycie żoną i gospodynią domową? Oto jest uniwersalne pytanie dręczące miliony kobiet aktywnych zawodowo.... Jak długo można znosić i walczyć z wyrzutami sumienia? Kiedy wreszcie umyć włosy, a może pójść do pracy z nieumytymi? Annika jest przeszczęśliwa, mimo wszystko, zarówno jeśli uda jej się napisać dobry teks, jaki i kiedy słyszy "kocham cię" od męża i dzieci.

"Rewanż" jest bogaty, w informacje, w refleksje i rozważania, wątek rozwikłania morderstw jest trochę pretekstem do całej masy przemyśleń na temat życia, sensu, dobra, zła. Stanowczo nie jest to bezwartościowy kryminał. Trochę rozbawiły i zdziwiły mnie skrupuły współczesnego Szweda w rodzaju: czy zatrudnić  sprzątaczkę z Polski, czy kupić dziecku nowy rowerek, bo przecież używany jest korzystniejszy dla środowiska...

Jak tylko natknę się na kolejne, wydane już książki Lizy Marklund i doczekam się na następne, które, mam nadzieję, gdzieś tam w wydawnictwach są już tłumaczone, to zorganizuje sobie "szwedzkie święto czytania". Uwielbiam skadnynawskie powieści!! Czego i Wam życzę.