.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sławomir Mrożek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sławomir Mrożek. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 marca 2014

Sławomir Mrożek - "Tango"


Mrożek umarł. Każdy impuls jest dobry by chwycić miotełkę i odkurzać. Czasy ogólniaka. Najpierw był "Słoń", potem "Woda" i inne. Już nie pamiętam czy "Tango" było lekturą szkolną, czytałam dla przyjemności i dla siebie, nie dla nauczyciela czy szkoły. Teraz wchodzę po raz drugi do tej rzeki, po blisko trzydziestu latach, zazdroszcząc ludziom pamiętającym wszystko co w życiu przeczytali. Jakie to straszne (dla mnie, dla nielicznych, bo na pewno nie dla ogółu) nie mieć własnej biblioteki ze wszystkimi ważnymi dla nas książkami. Dodatkowo to uciążliwe - trzeba mieszkać blisko dobrze zaopatrzonej biblioteki publicznej. Trzeba także posiadać kogoś, najlepiej dobrze umięśnionego, kto na pełnym etacie będzie kursował ze stosami książek w tę i we w tę między miejscem zamieszkania a biblioteką. Więc by zajrzeć do "Tanga" znowu trzeba było włączyć do procesu czytelniczego najbliższą bibliotekę i dostosować się do godzin otwarcia i limitów wypożyczeń. Akrobatyka a nawet ekwilibrystyka. 

No więc, umarł. Ale pożył solidnie, swój czas zapełnił gęsto konkretną treścią. Jest z czego korzystać, czerpać, karmić się. Nie odstawiać na półkę, w zakurzone zakamarki pamięci.

Jesteśmy bogatym krajem. Bogatym w dzieła literackie. "Tango" to nie tylko utwór sceniczny, to kopalnia kamieni szlachetnych.

Artur, Stomil, Eleonora, Eugenia, Eugeniusz, Edek i Ala, bohaterowie "Tanga", żyją pod jednym dachem, ale nadużyciem byłoby powiedzenie, że w harmonii. Nadeszły nowe czasy, nowoczesności, wyzwolenia ze starych skostniałych form i konwencji. Ludzkości już nic nie krępuje. Wszystko jest dozwolone, nie ma żadnych zasad. Artur, dorodny młody człowiek lat 25, nie chce funkcjonować w zastanym porządku, w którym nie ma żadnego porządku, gdyż on właśnie pożąda porządku, zasad, ustaleń. Wchodzi w konflikt z rodziną, w końcu postanawia działać. Posądzony zostaje o potrzebę tragedii, o formalizm, o egoizm. Artur z kolei oskarża rodzinę o tchórzostwo, brak skromności, inicjatywy, o zaniechanie działania, o ugrzęźnięcie w niewoli farsy. Zwyczajowe i odwieczne ścieranie się pokoleń. Finał smutny.

Hasła, zwłaszcza te wartościowe, tracą w momencie ich wygłoszenia. Stają się automatycznie śmieszne, puste, głupie, sztuczne, nie na miejscu, odpychające. Hasła powinny być wypowiadane bezgłośnie, wewnętrznie, a realizowane po cichu, wtedy utrzymują głoszone wartości.

Sławomir Mrożek
"Tango"
rok wydania: 1964

 

wtorek, 25 marca 2014

Mrożek - "Miłość na Krymie"


Pierwszy akt - rok 1910, drugi akt - 1928, trzeci akt - współczesność. W każdym ci sami bohaterowie, w tym samym wieku lub postarzeni. Klimat "rosyjskości" unosi się wokół postaci, jakby autorem sztuki był ktoś znający kraj. Ale Mrożek był w Rosji tylko jako turysta w 1956 (później chyba też był ale już po napisaniu Miłości na Krymie). Ale Polakowi w pewnym wieku stosunkowo łatwo załapać "rosyjskiego ducha", zwłaszcza jeśli się podeprze pieśniami, literaturą.

Krym. Bohaterami głównymi są Tatiana, Lily, Sjejkin, Zachedrynski, Wolf, Czelcow, Czelcowa i Zubatyj, do bohaterów przemykających należy na przykład Lenin. Ból egzystencji w akurat tym miejscu i czasie, w takich a nie innych realiach politycznych plus damsko-męskie i męsko-damskie nadzieje przeplatane bezpośrednimi nawiązaniami do Czechowa (wiśniowy sad, trzy siostry Prozorow, wujaszek Wania) tworzą zaskakującą mieszankę, rozśmieszającą i zmuszającą do refleksji na kilku płaszczyznach. Na doczepkę mamy Szekspira w niedosłownym tłumaczeniu autorstwa samego Mrożka, w postaci wyjątków z Hamleta, Otella i Snu nocy letniej.

Rozmowy bohaterów, pozornie o niczym, leniwe, nagle okazują się błyskotliwą szermierką słowną z wysoce filozoficznymi wnioskami. Logika pojawia się i znika, metafizyka znika zanim pojawi się na dobre. A zgroza ogarnia częściej niż nastrój wesołości.

Punktowo pojawiają się wzmianki o różnych momentach historycznych (rewolucja, strzał z Aurory...). W akcie trzecim wspomniany jest generał Wrangel (1878-1928), który postrzegał przyszłą Rosję jako dobrowolną federację narodów i uznawał Polskę i Ukrainę za kraje niepodległe.

Powaliły mnie "barokowe adidasy" z opisu sceny aktu trzeciego. I odpowiedź na pytanie, co jest nieomylnym znakiem w ekonomii, że jest dobrze.

Sztukę akurat pokazywała TV, ale usnęłam już w pierwszym akcie (ze zmęczenia, nie z nudów), przy wersji książkowej za to doskonale się bawiłam, a teatr za kilka dni pojawi się w NINATECE, obejrzę i wysłucham nareszcie tych rosyjskich pieśni (Jamszczik, Pietuch...).

Utwory Mrożka to nie romanse i nie kryminały. Nie powinniśmy czytać Mrożka. Powinniśmy go namiętnie studiować. 

- Pan jest w złym humorze.
- Ja tylko myślę logicznie.
- Ale po co aż tak logicznie!
Sławomir Mrożek
"Miłość na Krymie"
rok wydania: 1993

sobota, 17 sierpnia 2013

prąd dobry


Czas galopuje. A przecież lato, słońce, więcej jasnych godzin. Dobre prądy traktują codziennie naruszoną konstrukcję mojego szkieletu, w ramach rehabilitacji finansowanej przez NFZ. A reszta? Z resztą trzeba sobie jakoś radzić, na przykład jedząc makrele. Piekę dynię, małosolne produkuję, kontynuuję szalik na drutach i powieści skandynawskie. Jeszcze polska piłka kopana nie zginęła, Śląsk Wrocław przepięknie "załatwił" Club Brugge, i to aż dwa razy, młodzi U-21 pokonali Turków (trzy bramki w pół godziny), a towarzysko, po trzydziestu sześciu latach, pokonaliśmy Duńczyków. Sobota mój pupilek Waldemar uwija się jak w ukropie, wiedziałam, że tak będzie. Brawo, chłopaku, wierzyłam i doczekałam się. Janowicz wędruje ku górze rankingu. Małe rzeczy ale wiele radości.


A kiedy we Wniebowzięcie (i) Wojska Polskiego punktualnie w południe za moim oknem przeleciało z wielkim hukiem siedem samolotów pozostawiając na chwilkę biało-czerwoną smugę dymu, w telewizorze mówili, że umarł Sławomir Mrożek. A ja mam trzęsienie ziemi, płyty tektoniczne trzęsą się i ruszają trykając się jak nafaszerowane testosteronem. I trudno na tak niestabilnym gruncie cokolwiek zbudować, ale i tak buduję, bo codzienność to budowanie. Cieszę się słońcem, cieszę się śliwkami, oglądam czarne jak święta ziemia paznokcie od wielkich najpyszniejszych na świecie słoneczników. Już nie mogę krócej obciąć a od czyszczenia opuchnięte i bolą. Trudno, chyba włożę rękawiczki, bo pestki słonecznika to mój największy letnio-jesienny nałóg, z tego się już nie da wyleczyć.