.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Requiescant in pace. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Requiescant in pace. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 listopada 2014

spacer po cmentarzu, cd.


zdjęcia: xbw

spacer po cmentarzu




W tym roku 1 listopada wybrałam się na Powązki Wojskowe. Dojazd ZTM bezproblemowy. Chciałam zajrzeć na chwilę na Cmentarz Żydowski, mam ciekawy przewodnik i miałam nadzieję skorzystać, ale sobota, szabat, zamknięte. Więc innym razem. Jarmark u bram cmentarnych akurat nie działa mi na nerwy, rozumiem potrzebę zarobienia grosza, kiedy okazje tłumnie się pchają. Bazarek był uporządkowany i stonowany, zdaje się, że jedynie harmoszka pobrzmiewała. Pogoda doskonała, w miarę ciepło, słonecznie. Nad głowami lata helikopter. Ludzie wyciszeni, zamyśleni, roztacza się atmosfera refleksji, niekiedy płytkiej, niekiedy głębokiej. Światełka migoczą na prawie wszystkich grobach, na niektórych już powygasały, na nielicznych tylko całkiem pusto. Kwiecie tylko czasem harmonizuje z otoczeniem, sztylety w moje odczucia, powiedzmy, kolorystyczne. Czy naprawdę nie da się wprowadzić zakazu hodowli chryzantem żółtych? Pojawia się jednak czasem jakiś krzak róży pnącej wokół starego nagrobka, jakaś gigantyczna paproć. No i drzewa, one ratują całokształt. Aleja znanych. Waldemar Milewicz, Zbigniew Zapasiewicz, Maciek Kozłowski, generał Petelicki, Zbigniew Religa, Władysław Kopaliński, Tadeusz Łomnicki, Elżbieta Czyżewska. Tu żołnierze, tu Francuzi, wreszcie Kwatera Ł, czyli "Łączka". Polak mordował Polaka i zakopywał go pod cmentarnym murem, już po wojnie, już w czasie pokoju. Miejsce obecnie jak najbardziej oddaje atmosferę grozy. Usypany z kamieni kopiec z prostym brzozowym krzyżem, portrety żołnierzy rozsiane co kilka metrów z napisami W TYM MIEJSCU ZOSTAŁEM ODNALEZIONY lub JESZCZE NIE ZOSTAŁEM ODNALEZIONY, z wypisanymi kredą na asfalcie nazwiskami. Nogi się uginają, podobnie mam, kiedy chodzę po terenach Warszawskiego Getta, zwłaszcza w pobliżu zachowanych murów. Nie potrafię przejść przez Powązki Wojskowe bez zaangażowania emocjonalnego. Mijam pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej, szereg miejsc wiecznego spoczynku ludzi których widziałam wracających do kraju w trumnach (tego widoku nie da się już nigdy wymazać z pamięci). Grażyna Gęsicka. Paweł Janeczek "Janosik". Dosyć. Pora wyjść cmentarnych murów do świata żywych.


zdjęcia: xbw

wtorek, 12 sierpnia 2014

nie ma i już nie będzie


zdjęcie: xbw

Smyka nie ma, stosunkowo niedawno zamknęli. Kupowałam w nim przez lata buty dla syna. Na dole znajdował się duży spożywczy, zmieniał nazwę, pamiętam jeszcze szyld Rema 1000. Wpadałam często, specyficzny klimat, niedzisiejszy. A teraz jeszcze Sezam zamknięty. W zeszłym tygodniu wpadłam po chałeczki, w ogóle nie zorientowałam się, że całość powoli zwijają. I gdzie ja teraz żarówki kupię? Nowoczesność w domu i zagrodzie, tylko PO CO? Lepsze wrogiem dobrego.

Wyczytałam, że na Marsie będzie się budować z cegły, produkowanej tam na miejscu, to najprostszy i najłatwiejszy sposób. Szkoda tylko, że na Ziemi powszechnie nie stosowany, tyle ludzi bezdomnych, na ulicy albo w budach, przyczepach czy kontenerach.

Zszedł był wczoraj, zdaje się, dobrowolnie, jedynie pod przymusem depresji, Robin Williams. Udało mu się przeżyć 63 lata. Przypominał mi czasem z wyglądu mojego ojca. Dziwnie teraz będzie oglądać Good Morning, Vietnam, Świat według Garpa, Fisher King, Bezsenność. Lubiłam jego role w Zdjęciu w godzinę i Między piekłem a niebem. No i Stowarzyszenie Umarłych Poetów .................................................................... ..............................................................................


Przebierańcy, aktorzy Wielkiego Teatru Wschodniego, w spektaklu Pomoc Humanitarna w drodze na tournée po Ukrainie. Przewidywana transmisja wybranych fragmentów przez większość światowych stacji telewizyjnych. A Korea Północna wygrała tegoroczny Mundial.

czwartek, 15 maja 2014

"Sugar Man", (dokument) 2012



Polecano mi gorąco obejrzenie, tylko z grubsza mówiąc, o czym opowiada. Żeby nie czytać recenzji, i tak z kilku źródeł, z moim synem włącznie. Że o takim jednym nieznanym muzyku z dawnych czasów. Obejrzałam, to dokument! Dziwny, ale OK, historia ciekawa, warta poznania. Zdobywca Oscara w 2013 roku, także innych nagród filmowych. A teraz słucham płyty "Cold Fact" z 1970 roku. I rozmyślam o podanej wczoraj informacji o zejściu z tego świata reżysera Sugar Mana. Miał 36 lat. Zrobił tylko ten jeden film.

"Sugar Man"
(Searching for Sugar Man)
film dokumentalny
Szwecja, Wielka Brytania 2012

Scenariusz i reżyseria: Malik Bendjelloul
(14 września 1977 - 13 maja 2014)

czwartek, 24 kwietnia 2014

"i będzie można odetchnąć"



"ONA Głupota przybiera rozmiary
     normalne
ON nieskończoność jest krótsza
     od nogi
     Sophii Loren
ONA miłość i nienawiść
     zmniejszyły wymagania
ON biel nie jest już taka biała
     taka rażąco biała
ONA czerń nie jest już taka czarna
     taka naprawdę czarna
ON temperatura jest średnia
ONA wiatry są umiarkowane
ON ucho van Gogha
     wygląda prawie komicznie
ONA jak zielone ucho śledzia
ON metafizyka ma
     nogi jamnika
ONA opoka mięknie
     i opowiada anegdotki
ON znów jest coś
     w rodzaju poezji
OBOJE zakłada się nogę na nogę
ON na akademii koncercie
     w teatrze w samolocie
ONA psy chodzą w kołderkach
     młodzież jest zagadkowa
     pani Zofia radzi zapomnieć
ON pryszcz na nosie stwarza
     problem alienacji
OBOJE zakłada się nogę na nogę
ON apokalipsę
     czytuje się do poduszki
ONA cytuje w "Przekroju"
ON hierarchia walczy
     z prezerwatywami zamiast
ONA walczyć o podniesienie ich jakości
ON o końcu świata
     mówi się pobłażliwie
OBOJE zakłada się nogę na nogę
ONA domy stoją
ON samochody jeżdżą
ONA panowie mają panie
ON panie mają futra
ONA futra mają kołnierze
ON i tak dalej
OBOJE zakłada się nogę na nogę
ON w kościołach mówi się o piekle
     w sposób oględny
ONA zakłady pogrzebowe
     są obficie zaopatrzone
ON w wielki asortyment
     trumien i wieńców
ONA zdarzają się i tu nadużycia
ON ale klienci mają rację
ONA można wstąpić
ON można wystąpić
ONA można się oburzyć
ON niezbyt głęboko
ONA można wypić kawę
OBOJE zakłada się nogę na nogę

     chwila ciszy
ON A wiesz boję się trochę

     boję się że mogę to stracić
ONA co
ON no właśnie to nic
     boję się o to
     że mogę stracić to
     coś niecoś
OBOJE naszą małą stabilizację
ON że mogę stracić to wstawanie
     z łóżka
ONA to kładzenie się do łóżka
ON i to leżenie w łóżku
ONA i pracę i mój stosunek
     do pracy i stosunek
     przełożonego do mnie
ON i nasze wzajemne stosunki
ONA które nie układają się
     najlepiej
ON ale przecież lepiej tak
     niż wcale
ONA boję się troszkę
     że mogę stracić to mieszkanie
ON i obiady które są raz lepsze
     raz gorsze i ciebie
OBOJE i twoje i moje i nasze
ON w pewnym sensie poglądy
ONA troszkę się boję o szafę
ON i o spodnie w szafie o poetykę
ONA i porcelanę i estetykę
     i kieliszki i etykę
ON o nasze ostatnie słowa
     przed zaśnięciem
ONA i te przed ziewnięciem
ON i o sufit nad nami
OBOJE Nasza mała stabilizacja
     może jest snem tylko
ON ale tak naprawdę tak w głębi
     wierzę że wszystko
     jednak się jakoś ułoży
ONA i będzie można
     odetchnąć
ON z drugiej strony
     jednak coś mnie
     nurtuje
ONA od przebudzenia do
     zaśnięcia
ON Nasza mała stabilizacja
     może jest snem tylko"

fragment dramatu "Świadkowie albo Nasza mała stabilizacja", 1964
Tadeusz Różewicz (9 października 1921 - 24 kwietnia 2014)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Jon Krakauer - "Wszystko za Everest"


Jon Krakauer, amerykański pisarz i dziennikarz a przy okazji alpinista, od dziecka marzył o zdobyciu Everestu. Kiedy w 1996 roku dostał taką szansę, nie zastanawiał się zbyt długo, choć wcześniej wspinał się "jedynie" w Stanach, na Alasce i w Andach. Zdobył między innymi nieprzyjazne Cerro Torre, szczyt znany między innymi z filmu Herzoga Krzyk kamienia. Początkowo miał za zadanie obserwować i notować, a po powrocie opublikować artykuł w gazecie, która zapłaciła za jego udział w wyprawie komercyjnej. Nie musiał wchodzić na szczyt.  Ale wszedł. I nie zmieścił się w artykule, powstała książka.

Czomolungma czy też Sagarmatha, zwana też na początku Peakiem XV, trochę jak w Pikniku pod Wiszącą Skałą Petera Weira (film, książka Lindsay Joan), woła, przyzywa, rzuca urok, pozbawia argumentów na "nie", będąc u jej stóp trudno odmówić. Mount Everest ma trzy dojścia do szczytu. Najpopularniejsze prowadzi granią południowo-wschodnią, od strony południowej. Sam szczyt jest nepalsko-tybetański. Przy okazji ciekawostka - różnica czasu między Nepalem a, no tak, Chinami, to 2 godziny i 15 minut. 


Drogę wejścia na Everest, dzięki Krakauerowi, dane mi było przebyć wraz z jego opisem, tak sugestywnym, że wyobraźnia przerzucała mnie w Himalaje raz za razem, kiedy tylko brałam książkę do ręki, dosłownie po kilku chwilach. Ułatwiły zdjęcia i dołączona mapka. Było tym przyjemniej, że nic mi nie groziło, ani odmrożenia, ani szczeliny, nie mówiąc o negatywnych skutkach przebywania w strefie śmierci. 



Skończyło się wczuwanie, kiedy Jon trafił, podczas samotnych wyjść aklimatyzacyjnych, na pierwsze ciała zmarłych na szczycie. Nie chciałam wiedzieć, jak to jest. Ale się dowiedziałam, a także o wiele gorszych rzeczy. Na szczyt 10 maja 1996 roku próbowało wejść około 60 osób, do ataku szczytowego w końcu przystąpiła około połowa wspinaczy z kilku różnych wypraw. Góra wzięła sobie zapłatę za wejście, kilka żyć, w tym dwóch kierowników wypraw komercyjnych, ich przewodnika i dwóch klientów. Nie byłabym w stanie opisać tej historii nie pisząc swojej własnej książki o książce Krakauera, więc daruję sobie i Wam. Tak wiele emocji, wrażeń, przemyśleń, wyobrażeń, domysłów, przypuszczeń zostało aktywowanych, że układam je sobie powoli, ale w sobie.



Zapewniam, warto sięgnąć, przeczytać, przenieść się do bazy pod Everestem, do kolejnych czterech obozów, przez Przełącz Południową dostać się na Balkon, dalej do Wierzchołka Południowego, wspiąć się po Uskoku Hillary'ego aż do najwyższego miejsca na kuli ziemskiej. Warto, choć większość refleksji dotyczy spraw trudnych. Po zdobyciu Everestu 10 maja 1996 z góry nie zeszli Rob Hall, Scott Fischer, Andy Harris, Doug Hansen i Yasuko Namba.


zdjęcia pochodzą z książki "Wszystko za Everest"

Jon Krakauer
Wszystko za Everest
(Into Thin Air)
rok wydania: 1997
wydanie polskie:  1998

sobota, 9 marca 2013

gdzieś na szczycie góry


Weszło czterech, pierwsze zimowe poskromienie nieprzystępnego ośmiotysięcznika. Radocha dzika, udało się, potwierdzili wielkość i nieprzeciętne możliwości naszych polskich wpinaczy. I dezorientacja następnego dnia, cieszyć się czy denerwować. Ale zeszło tylko dwóch.

Tomek to kuzyn i przyjaciel mojego kolegi, więc wiedziałam o wyprawie od lutego i trzymałam kciuki za powodzenie jeszcze bardziej, tym bardziej, szczególnie mocno mocno. Potem już tylko wierzyłam, nawet w Yeti. Dostałam kopa i aż się boję dokąd po nim dolecę. 

Kiedy miałam czternaście lat, braciszek przyniósł mi książkę "Lhotse - czwarta góra ziemi". I jestem w tej dziedzinie "wierząca" niepraktykująca od dziecka. Całym sercem i duszą przebywam na wysokościach, wraz z bohaterami książek, filmów fabularnych i dokumentalnych i oczywiście podczas takich wypraw w realu jak ta ostatnia w Karakorum.




Tomek i Maciej



środa, 5 grudnia 2012

221


          "Choć słabł coraz bardziej, obecność rodziny i częste odwiedziny wiernych przyjaciół sprawiały mu ogromną radość. 4 grudnia ponownie zabrał się nawet do pracy nad Requiem, śpiewając fragmenty z przyjaciółmi. Jednemu z nich, swojemu uczniowi nazwiskiem Süssmayr, dał dokładne instrukcje, w jaki sposób należy je dokończyć, ponieważ był pewien, że nie będzie mógł zrobić tego sam.

          Tego dnia coraz bardziej opadał z sił. Umarł w nocy, o dwunastej pięćdziesiąt pięć. Był 5 grudnia 1791 roku. Ostatnią rzeczą, którą zrobił, było oddanie dźwięku bębnów w Requiem. Jego ostatnim tchnieniem była muzyka. W chwilę potem Wolfgang Amadeusz Mozart nie żył."

Peggy Woodford "Mozart"

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

po żałobie?


Po wczorajszym Wielkim Pożegnaniu skończyła się przedłużona oficjalna żałoba. Tyle, że jeszcze 94 pogrzeby poczynając od dzisiaj... Co za kumulacja dramatów... Chora matka, której nikt nie powiedział, że jej syn odszedł na zawsze. W wypadku zginął zastępca biskupa, ofiary katastrofy. Koszmarny efekt domina. Ile jeszcze "wypączkuje" z tej jednej nieszczęsnej katastrofy. A na dokładkę po cichutku odeszła z tego świata Anna Semkowicz, znana wszystkim słuchaczom radiowej Trójki. Jakoś tak żałobnie wszędzie dokoła. Natknęłam się niechcący na przejazd 30 trumien z ciałami ofiar z Okęcia na Torwar, długi konwój, zbyt długi, a przecież to nie wszyscy jeszcze "wracali". Głos więźnie w gardle. Otwieram gazetę a tam nekrologi, strona po stronie. Mówiłam sobie, że to "tylko ciała". Ale te ciała były ludźmi, którzy pozostawili po sobie dziury, które jeszcze się długo nie zapełnią. Przełączam kanały w TV, na jednym pogrzeb, na drugim jazgotliwe reklamy poniżej wszelkiej krytyki, na trzecim ledwo wspomniane trzęsienie ziemi w Tybecie. Gdzieś głęboko pod tym wszystkim tkwi usiłująca wydobyć się na powierzchnię radość z pięknej, pachnącej, ciepłej, zielonej pory roku. Jeszcze trochę, na wszystko potrzeba dokładnie tyle czasu, ile potrzeba. Wsadzam nos w książkę, może tej nocy nie przyśni mi się już żadna katastrofa ani znicze.



zdjęcie: xbw


wtorek, 13 kwietnia 2010

154M


 


Uwielbiam samoloty, helikoptery, sterowce, wszelkie ustrojstwa latające, przeszkadza mi jedynie hałas temu lataniu towarzyszący. Niestety to co lata, czasami SPADA.

Sobotni poranek 10 kwietnia, układam puzzle, radośnie, z zapałem, z uśmiechem od ucha do ucha. Ukasz włączył ostatnio upolowaną płytę, Steely Dan, rockowe starocie, miłe dla ucha. Płyta się kończy, włączam tv. Kolejna katastrofa jakiegoś samolotu, tym razem gdzieś w Rosji. Dziennikarze jacyś niemrawi, słucham od 15 minut i nie wiem co to za katastrofa, zaczynam się niepokoić, bo samolot chyba leciał z Polski. Nadal ze słów dziennikarzy nic nie wynika. I nagle się zaczęło, wyliczanie. Prezydent z żoną. Każde kolejne nazwisko spadało jak grom. Telefony do najbliższych, jeszcze nie wiedzieli... Zaczynam się trząść, proszę syna o przyniesienie z apteki melisy w jakiejkolwiek postaci.

Mijają godziny, upływają dni. Mój czas żałoby się skończył wczoraj. Trzeba żyć dalej, robić swoje. Otrząsnęłam się. Z ciekawością obserwuję Pełniącego Obowiązki, który chce działać, wypełniać zobowiązania które tak gwałtownie na niego "spadły". Tyle, że nie bardzo ma z kim współpracować, skoro posłowie boją się wejść na salę sejmową. To będzie dla niego wielki test. Bynajmniej nie byłam zwolenniczką śp. Lecha ani bliskiej mu opcji i formacji politycznej. Ale ceniłam jego "ludzką" stronę, nawet, kiedy dostawałam często wysypki na ciele od słów i czynów. A "Kaczusię" po prostu lubiłam, była fajną babką. Kurczę, znowu żyjemy w ciekawych czasach...