.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Praga. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Praga. Pokaż wszystkie posty

piątek, 27 grudnia 2013

sylwestrowe wspomnienie


Lat temu ponad dwadzieścia, Czechosłowacja. Za znajomymi znajomych wybrałam się do Pragi na ekumeniczne spotkania młodych w ramach Wspólnoty Taizé. Moja reakcja na Hradczany, Teatr Narodowy, Stary Rynek, Plac Wacława, Złotą Uliczkę, Daliborkę, Most Karola i przede wszystkim KATEDRALĘ była niezwykła. Zaczęłam, chodząc po ulicy, śpiewać po francusku, nieznane dziwne melodie, otwierałam usta a muzyka i słowa "brały się skądś", piękne, ciągle nowe. Francuskiego nie uczyłam się nigdy i słowa były jedynie francuskopodobne, ale płynęły nieprzerwanie dosyć długo. Sporo godzin spędzałam na samotnym włóczeniu się po mieście, jeżdżeniu metrem (ukončete prosím výstup a nástup, dveře se zavírají), patrzeniu, wchłanianiu i zapamiętywaniu. Natknęłam się na wystawę fotograficzną Josefa Koudelki! Kupiłam dwa jego albumy i plakat, mam do dziś.


Jeśli chodzi o modły, to najmilej wspominam siedzenie na podłodze w wielkim namiocie na Letnej i śpiewanie kanonów w tylu językach, ile grup z różnych krajów pod dachem :) Dostaliśmy teksty w kilku podstawowych językach, skorzystałam i śpiewałam po trochu w każdym ;) Wszyscy ludzie wokół byli mili, uprzejmi, serdeczni, niezwykłe w tak wielkim tłumie. Mieszkałam w jakimś bloku u rodziny, z nieznanymi wcześniej dziewczynami, chodziliśmy na obiady do jeszcze innej rodziny. Trochę biedna byłam z moim wegetarianizmem. "Gospodyni" kolegów zaskoczyła mnie, gotując specjalnie i tylko dla mnie zupę bez mięsa. Podrzucała mi też owoce. Wszyscy w biedną vege pakowali ciasto, "skoro nic innego nie możesz", wchłonęłam przez te kilka dni ilość nieprzyzwoitą :) Na Sylwestra wylądowaliśmy u jeszcze innej rodziny, piliśmy szampana i z balkonu oglądali imponujący pokaz sztucznych ogni, jak na zakończenie wojny światowej! Wtedy to była dla mnie kompletna nowość. Potem przemieszczenie na potańcówkę do jakiejś szkoły. Towarzystwo szalało, a ja przyglądałam się i wcinałam surówkę. Do rana przekimałam na szkolnych krzesłach i bladym świtem wybrałam się na noworoczną poranną mszę, w jakichś podziemnych garażach. Jako, że byłam w nielicznym gronie jedyną Polką, brałam czynny udział czytając przez mikrofon wszystkie teksty po polsku :)

Zostały zdjęcia, pocztówki i ciepłe wspomnienia, schemat praskiego metra, no i teraz post na blogu. I niepowstrzymany pociąg do Pragi.



sobota, 2 czerwca 2007

Ukasz goes to Prague



Niby taka zwykła szkolna pięciodniowa wycieczka do Pragi. Czysto teoretycznie.....


Paszport - stracił ważność pół roku temu. Zgoda ojca na wydanie paszportu, ok. ale gdzie on teraz jest? Jeśli tam, gdzie 11 lat temu, to jestem uratowana. Dzwonię, jestem uratowana... Ale ale, zgoda musi być poświadczona notarialnie, akt urodzenia "dziecka" w oryginale, poczta, priorytet, odległość do tatusia - 300 km. Zgoda poświadczona wraca do mamusi. Zdjęcia do paszportu - koniecznie wg nowych zasad. Mamusia bierze dzień urlopu, zwalnia synka z lekcji na cały dzień, jadą do biura paszportowego "właściwego dla miejsca zameldowania". Trzy godziny jazdy busem w jedną stronę, 5 minut w urzędzie przy składaniu dokumentów. Pan przyjmujący kwity nawet nie spojrzał czy koleś ze zdjęcia i ten obok mnie to ta sama osoba ... Trzy godziny telepania busem z powrotem. Miesiąc później déjà vu, urlop - zwolnienie ze szkoły - 3 godziny - 5 minut - 3 godziny. I paszport w kieszeni. 



Niby, póki co, nie emigrujemy, ale jakoś tak bezpieczniej kiedy teraz już oboje mamy ważne aktualne paszporty....



Nadchodzi pora wyjazdu do Pragi, wczesna pora, na dodatek poniedziałek jest.... Mówi się trudno i się wstaje skoro świt. Odprowadza się się baranka pod szkołę, błogosławi się przytomną panią Wychowawczynię, że prosiła o sprawdzenie dokumentów, uprawia się mimowolnie zbyt poranny jogging do domu po właściwy paszport zastanawiając się równocześnie, jak można pomylić swój paszport, czerwony bez okładek, z jego paszportem, zielonym w okładkach. Oczywiście na granicy nikt paszportów nie sprawdzał dokładnie, wystarczyło machnąć z daleka, czymkolwiek... 



Co było potem - można zobaczyć na zdjęciach obok, prawa autorskie zastrzeżone, zakaz powielania i kopiowania bez Ukasza wiedzy i zgody. I to już w zasadzie wszystko, będzie, jak zamienimy plecaki wyjmowane w nocy po ciemku z autokaru....