.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sergiusz Rachmaninow. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sergiusz Rachmaninow. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 sierpnia 2014

1 sierpnia 2014


zdjęcie: xbw

Jakie to patriotyczne - jedzenie jabłek. Tego typu patriotyzm uskuteczniam na co dzień, od lat. Jeśli tylko mam jakieś "wolne środki", biegnę do warzywniaka i znoszę składniki na surówki. A jabłka od zawsze mogę jeść tonami. Łatwo mi przychodzi bycie patriotką. Od rana zawisł nade mną smętek, za dużo strzępów i rykoszetów mnie dopadło powstańczych. Wdrukowane w podstawówce słowa pieśni patriotycznych zaczęły się odtwarzać automatycznie, bardziej niż u innych w moim wieku, bo utrwalane przez kilka lat występami w szkolnym chórze (niezliczone ilości akademii). I dodatkowo zeszyt do chóru sam w ręce wpadł, a w nim 42. piosenka "Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, bronią się chłopcy od Parasola". Następna pozycja w kajeciku 43. "Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew". Ciężko znoszę okolice pierwszosierpniowe. I mam pewność, że tak czy inaczej do wybuchu powstania warszawskiego musiało dojść, tak jak musiało dojść do bitwy pod Termopilami. Gdyby nie musiało, to by nie doszło. Howg.

Tak czy inaczej, mam nastrój coraz bardziej przeciwwojenny. Albo trafniej powiedzieć, jednostajnie i niezmiennie przeciwwojenny. Przypomniało mi się opowiadanko uwielbianego Marcela Aymé, wyśmiewające poniekąd wojenne ruchy narodów.


"Od dawna lud połdawski żył w niezgodzie z sąsiednim ludem małmuckim. Nowe spory wybuchały co chwila między dwoma wielkimi państwami, a szanse na porozumienie były tym mniejsze, że obydwa miały rację. Sytuacja była już bardzo napięta, kiedy poważny incydent dopełnił czary. Chłopczyk z Małmucji beztrosko nasikał przez granicę i zrosił terytorium połdawskie. Tego było za wiele dla połdawskiego ludu - jego honor został zbeszczeszczony i natychmiast ogłoszono mobilizację"

Marcel Aymé - "Legenda połdawska"
w zbiorze opowiadań "Przechodzimur" (Le Passe-muraille)
Książka i Wiedza 1979, tłumaczyła Maria Ochab, str. 171



Dla dopełnienia ogólnego pierwszosierpniowego idealny Rachmaninow.

Nikolai Lugansky (Николай Луганский)
Siergiej Rachmaninow - Wariacje na temat Chopina op. 22




piątek, 10 maja 2013

trzeci


Dawno. Supermarket wielki, zakupy, patrzę kątem oka na płyty CD bo nie mam przecież odtwarzacza. Ale kupuję jedną z II i III koncertem fortepianowym Rachmaninowa. Pierwsza moja płyta CD. Kupiłam odtwarzacz i słuchałam w kółko, choć miałam już także inne płyty. A po obejrzeniu filmu Blask (Shine) jeszcze moje uwielbienie dla Rachmaninowa i jego III koncertu fortepianowego wzrosło. Czytałam wiersze Emily Dickinson i jak ona "Czułam - przez Mózg przechodził Pogrzeb" - kiedy słuchałam koncertu pod koniec finału. Potem dwukrotnie na żywo w warszawskiej filharmonii, marzenia się spełniają. A teraz doczekałam wykonania Daniila Trifonova. Pierwsze wysłuchanie na żywo przez Internet nieudane, ja wyrwana ze świata słowa pisanego, całkowicie przekierowana ze słuchania muzyki na odbiór wzrokowy, dźwięk zacinał się co chwilę i nie podobało mi się. Jakaś dusza miłosierna wrzuciła koncert do sieci, inna dusza podrzuciła mi link i mogłam, na raty posłuchać w spokoju mojego ulubionego koncertu w wykonaniu ulubionego wykonawcy. Pilnując się mocno, by nie zgłupieć z nadmiaru szczęścia. I zobaczyłam zorzę polarną i fizycznie słyszałam jej rozbłyski, oczy mrużyłam i łaskotało mnie podniebienie od tego skrzenia się niektórych fragmentów.




wtorek, 16 listopada 2010

piękny film czeski z Rachmaninowem w tle





Miloslav König w roli pianisty 

Płytkę dostałam od koleżanki, obejrzałyśmy kiedyś razem, latem, w nocy, pół oka i pół ucha, z lektorem polskim, gadając i ziewając.

A teraz zasiadłam i delektowałam się, w ciszy, bez lektora, w otoczeniu energii tego filmu. Wiele scen do wielokrotnego użycia, muzyka do słuchania bez końca.

O czym? O kupowaniu pianina. Julie ma dom, męża, córkę i nie grała od dziecka. Ale pewnego razu zostaje poruszona w niej "struna" i pianino do harmonii okazuje się niezbędne. Nie można nie zwrócić uwagi na SCENĘ TANGA, którą polecam szczególnie. Ale najistotniejsze teraz.

Fragment filmu, kiedy właściciel antykwariatu gra preludium Rachmaninowa. 




Nie przegapcie okazji zobaczenia i równoczesnego wysłuchania PIĘKNA, a jeśli możecie - sięgnijcie po CAŁOŚĆ.



Sekrety (Tajemnice)
Tajnosti
reż. Alice Nellis
Czechy, Słowacja 2007

środa, 28 listopada 2007

wrażenia z filharmonii


Nooo, to mnie przeciągnęło po krańcach wszechświata...

Po plecorkach zygzaczki dreszczyku przelatywały, czasem stadnie :)

Rachmaninow zawsze przyjazny mi był, jest i już na zawsze pozostanie. W takim jednym koncercie fortepianowym wszystkie chyba możliwe nastoje są. Mogłabym wysyłać komunikaty reszcie świata fragmentami jego koncertu, proszę się nie zdziwić, jeśli kiedyś na mymblogumym zamiast kolejnych postów zaczną się pojawiać fragmenty zapisu nutowego z dopiskiem mym - dziś to jest tak. Jak już za bardzo odlatywałam w słońce (jak Ikar), to walił mi prosto w prawe oko zajączek z okucia kontrabasu, jakiś rykoszet z reflektora, no jak tak można, mnie, publiczności, zajączkiem, po oczach?!:)

Mimo, że to festiwal pianistyczny, to na czas jakiś zniknął ze sceny .... fortepian, hm, dziwne (ale ale, czy we filharmonii to też scena się nazywa? chciałabym to wiedzieć). Okazało się, że tańce symfoniczne (mmmm, marzenie....) bezfortepianowe są, tylko orkiestra symfoniczna. Zamiast fortepianu pojawił się płotek dla dyrygenta, coby nie spadł w szale dyrygenckiego uniesienia :) Wyglądało to pięknie. Jak potem wyłanial się spod ziemi czarny wielki fortepian, to takoż piknie było:)

No i proszę, jaka ja dziś radosna i ćwierkająca. Dać babie wejściówkę za 10 zł, posadzić w 5 rzędzie, postawić parę instrumentów wydających dźwięki - a ta już cała w skowronkach...Pianistka (nieJelinkowa) - poprawiała co jakiś czas włosy, stanowczo wolę pianistów. Za to pięknie zagrała bis, pojęcia nie mam co to było, Chopin? (Kissin, Żenia, where are You!!!)

Dyrygent jak dyrygent, fajny, energiczny, uśmiechnięty, ogólnie przyjazny, ale Seiji Ozawa to to nie był :)

Jeśli miałabym się przyczepić, to mikrofon podczas zapowiedzi początkowej trzeszczał, pani pomyliła Rachmaninowa z Prokofiewem i w ogóle był zgrzyt, jak na kaliber przedsięwzięcia i osobę zapowiadającą, bardzo nie na miejscu. No, to się czepnęłam.

A, no i jeszcze na balkonie siedziały żony, żona prezydenta Maria Kaczyńska i żona prezydenta Kateryna Juszczenko.


wtorek, 27 listopada 2007

koncert fortepianistyczny


Już w czwartek musiałam mieć przeczucie chyba jakieś. Koleżanka zasypała mnie swoją kolekcją dvd, a ja, tak jakoś całkiem nie wiedzieć dlaczego, wzięłam sobie Pianistę, Pianistkę i Wieczna miłość (Immortal beloved) - film o życiu Beethovena. Miałam zamiar zafundować sobie muzyczny weekend :)
Zaczęłam zgodnie z postanowieniem, od Pianistki. Jelinkowa sfilmowana. Film jak film, wbija się w pamięć na kilkanaście różnych sposobów, za każdym razem mocniej i mocniej. Kiedy usłyszłam dźwięki ulubionego preludium Rachmaninowa - zachwyciłam się, rozmarzyłam i z bijącym sercem postanowiłam znów zapuścić sobie jakieś moje stare ulubione klasyczne kawałki, przy najbliższej okazji. Reszta weekendu minęła już niemuzycznie, choć filmowo. Czas jakiś temu, znając moją sympatię ogromną do wszystkiego co fińskie, kolega z pracy przytachał mi film po fińsku. I stwierdziłam, że właśnie jest dobry moment i obejrzałam pierwszy w życiu film fiński w oryginale :) Przeżycie ekstremalne.... Dobrze, że były polskie napisy. Tytuł Wojna zimowa (Talvisota), o odparciu Rosjan w latach 1939-40, brawo, wielkie brawo, już rozumiem dlaczego baron Carl Gustaf Emil Mannerheim jest tak wielkim bohaterem narodowym Finów. Na podsumowanie weekendu zaserwowałam sobie ucztę... Zemsta po latach. Pierwsze oglądanie było tak dawno, w kinie, chodziłam do podstawówki jeszcze. To po tym filmie właśnie zaczęliśmy mówić z braciszkiem Joseph na naszego ojca :) Nawet nie pamiętałam, że ten film taki PIĘKNY! Zachwyt, wielki wielki.
A wczoraj w pracy kolega zaczął opowiadać, że był na koncercie fortepianistycznym (świetne przejęzyczenie:), że trwa jakiś festiwal i że będzie Rachmaninow. Tego spokojnie przyjąć już nie mogłam, z lekka gorączkowo, znów coś niecoś przeczuwając, rozpoczęłam dochodzenie, co i jak, kiedy, za ile i czy bilety jeszcze som. Som. I. Ja. Idę. Jutro! Na. !!!

III koncert fortepianowy d-moll op.30
Sergiusza Rachmaninowa :) cmok

To już będzie drugi raz w życiu, na żywo... Nie wierzę... Oprócz Sergieja mojego będzie jeszcze .... si, Señoras y Señores, Ludwig van Beethoven.