De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.
kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)
poniedziałek, 25 czerwca 2012
czwórkami do bramki Anglicy szli
Nie będzie Rooneya w Warszawie. Znów ciężkie godziny "po", ja trochę zła, trochę wściekła, trochę smutna, ale w sumie to już pogodzona. Chciałam, żeby Anglicy odpadli, ale pogonieni przez Niemców, w półfinale dopiero. Ale co tam, będzie mi łatwiej kibicować w czwartek, bez lekkiego rozdarcia, zdecydowany faworyt, od początku.
To był mecz! Piękny, porywający, emocjonujący, na najwyższych obrotach, zwłaszcza przez pierwszą godzinę i po dogrywce. Chłopaki obu drużyn tak skutecznie bronili, że nie padła ani jedna bramka i wszystko wyraźnie zmierzało ku karnym. Wczorajsze starcie to głównie blokady, blokady i blokady. Plus, od czasu do czasu, przedarcia się, jak słupek dla Włochów w 4. minucie czy atak Anglików minutę później, który Buffon wybronił lewą ręką, jakimś cudem. Poziom w zasadzie wyrównany, ale Włosi o wiele częściej przy piłce i chyba ciut więcej akcji na bramkę. I tak aż do przerwy i trochę po, nie było prawie wcale czasu, by sobie chociaż pomrugać, tyle się działo. Realizatorzy nie mieli kiedy wcisnąć Replay z najgorętszych momentów, bo już piłkarze aranżowali następne podnoszące ciśnienie akcje.
Anglicy w biało-czerwonych barwach, w momentach dopingu "wszyscy jesteśmy Anglikami" :) Przypomniał mi się pobyt w Yorku i chwila, kiedy stałam w zadartą głową przed monumentalną katedrą i wczułam się. Trzymałam kciuki, jak za swoich.
Ale karne znów przyciągnęły chmurę gradową, Ashleye dwaj bidaki wymiękli, i Young, i Cole, jeden w poprzeczkę, drugi w bramkarza i stanęło na 4:2. Trudno się mówi i żyje się dalej.
Mała zagwozdka na koniec. Nie pojmuję, ale może Wy mnie oświecicie, czemu komentatorzy tak dziwnie mówią: "Wydaje mi się, że Rooney między nogami próbował obsłużyć Welbecka". Autentyk z wczorajszej relacji TVP.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz