Weszło czterech, pierwsze zimowe poskromienie nieprzystępnego ośmiotysięcznika. Radocha dzika, udało się, potwierdzili wielkość i nieprzeciętne możliwości naszych polskich wpinaczy. I dezorientacja następnego dnia, cieszyć się czy denerwować. Ale zeszło tylko dwóch.
Tomek to kuzyn i przyjaciel mojego kolegi, więc wiedziałam o wyprawie od lutego i trzymałam kciuki za powodzenie jeszcze bardziej, tym bardziej, szczególnie mocno mocno. Potem już tylko wierzyłam, nawet w Yeti. Dostałam kopa i aż się boję dokąd po nim dolecę.
Kiedy miałam czternaście lat, braciszek przyniósł mi książkę "Lhotse - czwarta góra ziemi". I jestem w tej dziedzinie "wierząca" niepraktykująca od dziecka. Całym sercem i duszą przebywam na wysokościach, wraz z bohaterami książek, filmów fabularnych i dokumentalnych i oczywiście podczas takich wypraw w realu jak ta ostatnia w Karakorum.
Tomek i Maciej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz