De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.
kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)
niedziela, 16 listopada 2008
nie ma już Piu
Miałam kumpla, dziś otrzymałam wiadomość przez portal nasza klasa, że już nie dane nam będzie w tym życiu się spotkać... Trasa, przygoda z drzewem i lepszy świat.
Niewielu spotyka się prawdziwych przyjaciół, ludzi szczerych, uczciwych, dobrych, przyjaznych, z którymi dobrze i miło pobyć, porozmawiać, pójść do kina, na spacer. Byliśmy tak strasznie różni, do dziś nie wiem, czemu w ogóle się zakumplowaliśmy.
Piu, nie zapomnę, nigdy.
czwartek, 30 października 2008
dablju dablju
****************************************************
Kolejnemu Wielkiemu się zmarło, a wiadomość tak w kąciku portalu, że łatwo przeoczyć. Mieszkał sobie na barce, albo w starym młynie, malował i po cichutku sobie był i pisał.
Ptasiek, Tato, W księżycową jasną noc, Werniks, Wieści, Stado, Franky Furbo, a nawet Spóźnieni kochankowie - to były dla mnie przeżycia. Ptasiek wbija w ścianę. Film Parkera "Birdy" zresztą też, także muzycznie ("Lot Ptaśka" !!!).
Nieliczny wyjątek, dowód na to, że Amerykanie także mogą być mądrymi myślącymi ludźmi... Może to kwestia jego europejskich korzeni? Mądry był na tyle, że uciekał wraz z rodziną od tego co w Ameryce najgorsze.
Można i trzeba sobie teraz usiąść na jakimś spokojnym "zadupiu" z książkami WW, także z tymi, które się już przeczytało.
Urodzony 7 listopada, tak jak ja, William Wharton odszedł wczoraj.
****************************************************
sobota, 18 października 2008
straszne wiersze Emily
Minuta po minucie
Kondukt szedł - szedł - i deptał we mnie
Butami zdolności czucia -
Gdy wszyscy Żałobnicy siedli -
Monotonne egzekwie
Załomotały bębnem - Umysł
Zaczął mi w końcu drętwieć -
Słyszałam - jak podnoszą Skrzynię -
Jak przez Duszę raz jeszcze
Skrzypią ich Ołowiane Buty -
Tu rozdzwoniła się Przestrzeń,
Jakby Niebiosa były Dzwonem -
Uchem - całe Istnienie -
A ja i Cisza - porzuconym
W klęsce - samotnym Plemieniem -
A wtedy - Deska w dnie Rozumu
Trzasnęła - zaczęłam spadać -
Tłukąc się o krawędzie Światów -
Aż je przestałam poznawać -
I felt a Funeral, in my Brain,
And Mourners to and fro
Kept treading--treading--till it seemed
That Sense was breaking through--
And when they all were seated,
A Service, like a Drum--
Kept beating--beating--till I thought
My Mind was going numb--
And then I heard them lift a Box
And creak across my Soul
With those same Boots of Lead, again,
Then Space--began to toll,
As all the Heavens were a Bell,
And Being, but an Ear,
And I, and Silence, some strange Race
Wrecked, solitary, here--
And then a Plank in Reason, broke,
And I dropped down, and down--
And hit a World, at every plunge,
And Finished knowing--then--
prosty film o zwykłym życiu
Obejrzałam polskiego kandydata do Oscara, tydzień temu. I pomimo, że bardzo dużo się przez ten tydzień w moim życiu i w mojej głowie działo, to "Sztuczki" mi co chwila na wierzch wszystkiego wypływają, choć przy oglądaniu pierwszym nie zachwyciły jakoś specjalnie. Ale z czasem tęsknię do nich, chciałabym znowu obejrzeć, wrócić do tego właśnie świata, do tych właśnie bohaterów. Wszyscy aktorzy grali ot tak po prostu, lekko, zwyczajnie, naturalnie, paskudne tło było przepięknie pokazane do tego stopnia, że większość kadrów odbieram jako dzieło sztuki. Niczego w filmie nie było za dużo, nic mnie w nim nie denrwowało, nic nie drażniło. Urzekała mnie bezpośredniość. I wiadukt. I pociągi. I tory kolejowe. I .. Rafał Guźniczak :) No i scena ze sprzedażą jabłek odmiany Paulared (Paula Red, Pulared?)... No i inne sceny. Jakby sie tak zastanowić - to jestem urzeczona całością. Gratulacje dla ekipy. Brawo, panie Jakimowski, trzymam kciuki.
środa, 8 października 2008
się ogląda...
Jak zwykle, nic nowego, raz więcej a raz mniej, ale nieustająco :))))
Się ogląda.
Normalnie samo się ogląda, samo z siebie.
To nie uzależnienie. Ale potrzeba.
Jakiś czas temu "przyszło" do mnie na biurko - w pracy - pudełeczko, pakiecik czterech filmów z Audrey Hepburn. Podeszłam jak pies do jeża, pakiecik poleżakował trochę, aż się dobrałam i z każdym kolejnym oglądanym filmem nabierałam większej i większej sympatii do panienki. Jaka ona miła! :) I to w taki naturalny sposób. Szkoda, że musiałam oddać, pakiecik bowiem można a właściwie trzeba MIEĆ.
Sabrina, reż. Billy Wilder, USA 1954 --- Widziałam wersję współczesną z Harrisonem Fordem i nastawiłam się, że staroć będzie mocno skrzypiał. A tu wręcz przeciwnie, film uroczo lekki, głównie dzięki Audrey, i do tego dość dobra komedia - niesamowity (jak z filmu o The Beatles) dziadek.
Śniadanie u Tiffany'ego (Breakfast at Tiffany's), reż. Blake Edwards; USA 1961 --- Podobno kiedyś przeczytałam książkę Trumana Capote, podobno i film widziałam, ale lata nie te :), pamięć nie ta :)... Trzeba było sobie przypomnieć, skoro w głowie tylko scena z kotem została, a i ta jak przez mgłę.. No jak ktoś ma jak ja i nie pamięta - to niech sobie koniecznie przypomni, film straszliwie rozczula, zwłaszcza napisana specjalnie dla Audrey i przez nią śpiewana pioseneczka Moon River. A do tego znów zachciało mi się przeczytać powieść Capote, może wykorzystam syna i przyniesie mi z biblioteki szkolnej... ? Tak, właśnie, nadal nie znalazłam zagubionych kart bibliotecznych.
Zabawna buzia (Funny face), reż. Stanley Donen; USA 1956 --- Tytuł nie kojarzył mi się najlepiej, ale przemogłam się, zwłaszcza, że za mną już dwa pozytywne odbiory. I przeżyłam miłe zaskoczenie, film właściwie prawie artystyczny, mnóstwo Paryża, na dodatek ciekawie skadrowanego - przeżycie artystyczne, może nie ekstaza, ale zawsze. Gdyby nie piosenki śpiewane... No w sumie kilka z nich nawet wpadło mi do ucha, ale pozostałe przewijałam na podwójnym przyspieszeniu, sorry. Ale Fred Astaire mi do tego akurat filmu nic a nic nie pasował. Chyba bardziej skłaniam się ku nowoczesnej ekspresji ruchowej, którą Audrej zaprezentowała w tym filmie, ona potrafiła całkiem nieźle tańczyć...
Rzymskie wakacje (Roman Holiday), reż. William Wyler; USA 1953 --- Tu z kolei pięknie Rzym pokazany, problem w tym, że Rzym mnie nic a nic nie pociąga architektonicznie, no, może schody jedynie. Ale tu miasto jest zaledwie słabym tłem dla wielkiej Audrey i dla jej partnera też trochę (to Gregory Peck). Urocze małe rzymskie mieszkanko z wielkim tarasem, z widokiem na ciaśniutkie urocze podwórko, w nim młodziutka ona, zniecierpliwiony on - i potem wszystko płynie, a na koniec płyną łzy.
Polecam gorąco - Audrey Hepburn, w każdym z tych filmów z całą pewnością przeurocza i niezapomniana. Nawet w tej chwili zasiadłabym bez wahania do ponownego seansu, niestety pakiecik poszedł dalej.
środa, 1 października 2008
wielka wprowadzka
Wprowadzka już należy do przeszłości, choć jej skutki pałętają się ciągle i z lekka utrudniają. Jeszcze trochę, parę dni lub tygodni raczej - i ślad po wprowadzce zatrze się pozostawiając jedynie nieznaczne zagęszczenie przestrzeni życiowej. Ciekawe czy uda mi się odpalić gramofon i posłuchać jak trzeszczą moje stare płyty, chyba nie obędzie się bez polowania po różnych szemranych miejscach na nowa igłę, obawiam się. Rozstawiłam wreszcie moje autentyczne cymbały nabyte okazyjnie na jakimś ruskim bazarku, nie gram na nich, ale czasem powydobywam dźwięki ( uwielbiam to, jak z horroru albo z zaświatów :). Jednak ich zasadnicza funkcja to mebel dekoracyjny, szkoda, że brak miejsca na ich wyeksponowanie...
Dokopałam się do mnóstwa zapomnianych szpargałów, na przykład - pamiętacie takie zeszyciki: Złote Myśli, Prawdziwe Myśli, Pamiętniczek ? :))) No właśnie, właśnie - autorzy, głównie autorki wpisów są do odszukania już chyba tylko na naszej klasie...
Miło w czterech ścianach, ale być może milej także poza nimi - wybieram się zaraz do takiego dziwnego i nowego chyba ustrojstwa - do Jaskini Solnej, na razie na wstępne rozpoznanie, jak wrócę dam znać jak było.
A teraz alutkowe pożegnanie: pa!
piątek, 29 sierpnia 2008
czwartek, 14 sierpnia 2008
Lato
Stanisław Kamocki - Łąka
Leżę na łące.
Nikogo nie ma: ja i słońce.
Ciszą nabrzmiałą i wezbraną
Napływa myśl:
- To pachnie siano.
Wiatr ciągnie po trawach z szelestem.
A u góry
Siostry moje, białe chmury,
Wędrują na wschód.
Czy nie za wiele mi, że jestem?
(Kazimierz Wierzyński, Lato)
środa, 13 sierpnia 2008
cytat z Whartona
"Zespół rezygnacji i braku wiary w siebie może człowieka osłabić bardziej niż jakikolwiek uszczerbek fizyczny"
(William Wharton "Tato")
Jaki z tego wniosek? Prosty :)
niedziela, 10 sierpnia 2008
A może poszli do lasu?
Fernand Khnopff (Belgian, 1858-1921) - At Fosset. Under the Fir Trees
A może zasadzić sobie las? Taki zupełnie własny niewielki las. Można by sobie patrzeć jak rośnie, słuchać jak szumi, zbierać suche patyczki na ognisko...
Słyszałam kiedyś, dość niestety dawno, że są jakieś dotacje czy wsparcie dla chcących sadzić lasy, że dają drzewka, więcej szczegółów nie pamiętam, na dodatek nie wiem, czy to jeszcze aktualne jest. A może może zabłądził tu przypadkowo szwędający się po lasach i blogach zielony leśnik, który mnie oświeci w temacie? Będę wdzięczna za jakiekolwiek info, jestem poważnie zainteresowana. Serio serio.
tupnięcie olbrzyma
Olbrzym sobie tupnął, a że stopa duża, a tupnięcie gniewne i gwałtowne było, na chybił trafił, to i krew przypadkowych "istot mniejszych" się polała. Powiało wojenną grozą. Olbrzymy to nie ludzie, olbrzymy są dzikie, mogą być straszne. Olbrzymy lubią zrobić małą demonstrację siły, żeby się z nimi liczono. Kiedy widzą wokół siebie przestraszone twarze, łagodnieją zadowolone. Chcą by się ich bano i by się z nimi liczono. I nie da się zastosować taktyki wilka i zająca, bo z której strony by nie patrzeć olbrzym może i ma po zęby paszczę uzbrojoną, to jednak głupkowatym wilkiem, którego małym sprytnym fortelem można pokonać - nie jest... No i wot.
czwartek, 7 sierpnia 2008
środa, 6 sierpnia 2008
bez..
Bez domu, dziwne uczucie, dziwny stan. Nigdzie nie mieszkam, nie mam adresu, nie jestem zameldowana, wiszę w próżni, pomiędzy, gdzieś we wszechświecie, bez swojego miejsca na ziemi. Straszne? Właściwie tak, bardzo straszne, ale można się przyzwyczaić.
(Taak, zobaczymy, jak mi to przyzwyczajanie pójdzie....)
Własny pokój, własne biurko - z tym pauza, może nawet na bardzo bardzo długo...
Co daje własny kąt, nie czyjś, ale zupełnie własny - poczucie bezpieczeństwa?
Bergman, Ingmar nieżyjący, w "Scenach z życia małżeńskiego" napisał, że poczucie bezpieczeństwa trzeba mieć w sobie. Bardziej dotyczyło to bycia z kimś w związku i znaczyło, że związek (zawarcie małżeństwa) nie daje takiego poczucia, tak naprawdę. Ale rozszerzyłam sobie kontekst. I trzymam się tych słów kurczowo, od lat...
Zresztą czy to taka wielka różnica, mieć papier z tytułem do zajmowania jakiegoś miejsca do mieszkania, czy go nie mieć? Wszystko to rzecz nabyta, dziś jest, jutro może nie... Filozoficzne podejście, ale w końcu jakieś muszę mieć do zaistniałej sytuacji. Trzeba sobie jakoś wytłumaczyć, poukładać, zanim logika stanu paniki wysnuje wniosek, że nie mam swojego miejsca, więc mnie nie ma....
wtorek, 5 sierpnia 2008
odnaleźć "Orła"...
Uda się? Pobożne życzenia, a tu na Morzu Północnym sztorm, Imorem rzuca i załoga z ekipą poszukiwawczą pauzuje i czatuje, dobre i to. Ostatnie dni na poszukiwania, prawdopodobnie już pojutrze będą musieli odtrąbić powrót. Póki co odnaleziono inny wrak, który z pewnością nie był Orłem, na przebadanie pewnie im czasu nie stanie...
Gdyby kto chciał szczegóły, przypominam adres:
niedziela, 3 sierpnia 2008
cichutko, pomaleńku
Mihály von Munkácsy
Cichutko, pomaleńku
Gdzie wiatr w gałęziach drzew
Dogania ciszę ptasich gniazd
Gdzie gwiazd milcząca dal
Odległa, niewiadoma
Ukryta w bezmiar swej piękności
Cichutko, pomaleńku
Przez świata dziwny świat
Nie zważaj na okrutne oczy dnia
Bez Jacka
zapiski z prowincji
Odilon Redon - Budda
Cisza, tramwaje za oknem nie hałasują, za to po siódmej rano pielgrzymka z rozmachem i rozgłosem przemknęła nieopodal wywołując moje wielkie zdziwienie (nie widziałam, słyszałam tylko odgłosy, myślałam nawet, że ktoś transmituje na cały regulator Przystanek Woodstock, się okazało potem, że to pieśni kościelne były:). Trochę czasu na czytanie, ale to i tak wszystko za mało, za krótko :((( Ale skoro nie może być inaczej, to niech chociaż będzie tak jak jest...
Obiad ugotowany, zjedzony i pozmywany, nietypowa sytuacja dla mnie, że w ogóle jakiś obiad w okolicach pory zwanej obiadową...
Robercik skarb na kółkach, rzutem na taśmę dodał do puli dumy narodowej jeden punkcik.
A moje myśli błądzą w przeszłości, nie mnie sądzić, czy odległej, czy dopiero co niedawno minionej, zależy dla kogo, z jakiego punktu odniesienia. Jakoś tak dziwnie moje ostatnie zainteresowania splatają się z różnymi wydarzeniami: "Katyń" Wajdy, film "Fałszerze", temat okrętów podwodnych, rocznica powstania warszawskiego - i ukierunkowują rozważania na temat całokształtu jakim była II Wojna Światowa i udziału w niej naszego kraju. Coś mnie się takiego dziwnego zrobiło, nie wiem czemu akurat mnie i czemu akurat teraz, być może dlatego, żeby przeze mnie poszło dalej, do mojego syna?
Na nowo przeżywam napaść na Polskę, z obu stron, spustoszenia wszelakie, także w duszach, w sercach. Żniwo śmierci, okrutnych bezlitosnych śmierci, ruiny materialne, kulturalne, głębokie dziury w ziemi, w narodzie, w grupach społecznych. Zawiedzione nadzieje, spełnione najskrytsze obawy, zaskoczenie, zawód za zawodem, dezorientacja. Dramat to mało powiedziane, to była niekończąca się seria grupowych i pojedynczych małych dramatów.
Lubię Niemców, nadal lubię ludzi, muzykę, ichniejsze filmy, nawet do języka się prawie przekonałam. Ale pan H. ... Nie mogę wyjść z zadziwienia, jak tak bardzo narodowi niemieckiemu zawrócił w głowie... Dlaczego tak się dzieje, że ludzie wyłączają mózgi i na kształt posłusznego ogłupionego stada baranów podążają w unicestwienie... A może kiedyś uda się zbudować wehikuł czasu, wrócić do lat 30 dwudziestego wieku i spacyfikować pana H, jak ktoś mądry zawczasu radził ale "mądrzejsze" osoby z ważnych krajów rady zlekceważyły.
Istnieje seria książek opisująca alternatywną historię, być może jest i opisująca losy świata bez pana H i jego poczynań? Poszukam...
A póki co rozłączam neta i rozpoczynam decywilizację, skoro okoliczności sprzyjają.
No, może jeszcze tylko obejrzę sobie te kilka filmów, które ze sobą zapobiegawczo zabrałam (tylko takie tam polskie starocie: Popioły, Faraon, Popiół i diament) ...
piątek, 1 sierpnia 2008
wieloznaczne wakacje by CKN
Cyprian Konstanty Norwid - Najady (grafika)
XXV. WAKACJE
Spotykam Wodza - pytam: "Jakie nowiny?
I co? się dzieje..."
On mi na to: "E p o k a - z a m k n ę ł a c z y n y
W c z a s ó w k o l e j e;
N i e r o b i s i ę n i c..." To usłyszawszy, zboczę,
Szemrząc (nieśmiele),
Że coś, widać, są Wodze na dni r o b o c z e
I - n a n i e d z i e l e!
Harmonia - herbu Topór
1
I nerwów gra, i współ-zachwycenie,
I tożsamość humoru -
Łączą ludzi bez sporu:
Lecz b e z w a l k i nie łączy s u m i e n i e!
2
Trudne z łatwym w przeciwne dwie strony
Rozerwą wprzód człowieka,
Nim harmonii doczeka -
Odepchną wprzód, gdzie zmarłych miliony.
3
W gwiazd harmonię poglądać weseléj
Przez wiele lat samotnych,
Niż w źrenicach błyskotnych
Wyczytać raz, c o? serca rozdzieli!...
Cyprian Konstanty Norwid herbu Topór
środa, 30 lipca 2008
wtorek, 29 lipca 2008
niedziela, 27 lipca 2008
wygrałam w totolotka !!!
I strasznie się cieszę :)
I rozważam sobie na temat wygranych i przegranych w naszym życiu, kiedy wygrywamy? Jeśli mamy kasę, nieruchomości w postaci mieszkania/ń, domu/ów, działki/ek, pracę przynoszącą pewny stały dochód, czy może jeśli nam się poszczęści w kasynie czy grach liczbowych albo jakowymś teleturnieju? A może w zawodach sportowych, w zakładzie koleżeńskim? Kiedy wspinamy się po szczebelkach ku niebiesiech jako gwiazda na firmamencie sztuki, pseudosztuki, polityki? Czy jeśli mamy szczęśliwą rodzinę, kochającą się wzajemnie? Albo może kiedy mamy wolność i swobodę postępowania, kiedy jesteśmy nieskrępowani układami rodzinnymi czy zawodowymi, miejscem pobytu i możemy robić co nam tylko przyjdzie do głowy, bez zobowiązań wobec innych? Kiedy realizujemy wewnętrzny imperatyw bez oglądania się na "drobne życiowe pierdułki"?
Nie będę się silić na odpowiedzi na powyższe znaki zapytania, pozostawiam je zawieszone w próżni i udaję się na nieskrępowaną wędrówkę przed siebie, aż do wieczora...
Odbiorę i "przepuszczę" wygraną :)
Ciekawiście ile wygrałam? Trójkę, 16 PLN, ale za to pierwszy raz w życiu! Mała rzecz a cieszy :)
Nie ma to, jak potrafić się cieszyć z drobiazgów....... Doceniam błogosławieństwo takiej cechy, umiejętności, daru od losu?
chaczapuri - przed degustacją
I znów coś odkryłam, zapowiada się smakowicie, aczkolwiek degustacja dopiero przewidywana. Odkryłam kolejną knajpkę (po fińsku knajpka to kapakka :) z fajnym vege jedzonkiem. W menu dania o nazwach: chaczapuri, lawasz, aczma, większość z adżapsandałem, do tego szoti gratis. A wszystko w normalnych cenach w sieci restauracji Chaczapuri z daniami kuchni gruzińskiej. Sieć planuje ekspansję na większe miasta w kraju, póki co udanie zadebiutowała w Krakowie, jest już we Wrocku i planuje zagnieździć się w Wawie. Jak dla mnie - rewelacja. Smacznego :)
ORP Orzeł
Dziś, właśnie dziś, wyrusza z Gdyni wyprawa poszukiwawcza wraku Orła, który zatonął z nieznanych przyczyn na Morzu Północnym. Było to 68 lat temu... Wydaje się, że najbardziej prawdopodobną hipotezą pójścia okrętu podwodnego na dno jest wpłynięcie na pole minowe, załoga nie zdążyła nawet nadać sygnału SOS...
Wyprawa potrwa około trzech tygodni, czy się powiedzie? To byłoby wielkie wydarzenie, oby się udało.
Bieżące relacje przedstawia TVP Info. Natknęłam się wczoraj przypadkowo na tą stację i dowiedziałam o całej sprawie. Jakie piękne dopełnienie mojej niedawno rozpoczętej eksploracji tematu.
sobota, 26 lipca 2008
popiół czy diament
"Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,
Wokoło lecą szmaty zapalone;
Gorejąc, nie wiesz, czy stawasz się wolny,
Czy to co twoje, ma być zatracone?
Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
Co idzie w przepaść z burzą - czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie!"
Cyprian Kamil Norwid, Za kulisami – fragment
motto do powieści Jerzego Andrzejewskiego "Popiół i diament"
długie - ok, ale aż tak? - z cyklu "podróże kształcą"
Udowadniam, że podróże, no, może nie dosłownie - kształcą, ale w jakiś tam sposób powiększają wiedzę o mniej lub bardziej ważnych sprawach. W trakcie wyjazdu na pewno dopada nas mnóstwo ciekawostek.
Oto jedna z nich: w Walii znajduje się miasto o nazwie najdłuższej na świecie, brzmi ona:
Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch
co wymawia się z grubsza:
"Chlanweir puchlgłyn gochl gogerysz łyrn durbochl chlantej siljo go go goch"
a znaczy:
(The church of St. Mary in the hollow of white hazel trees near the rapid whirlpool by St. Tysilio's of the red cave)
Kościół Świętej Marii w Dziupli Białej Leszczyny Przy Wartkim Wirze Wodnym oraz Kościół Świętego Tysilio przy Czerwonej Jaskini.
co wymawia się z grubsza:
"Chlanweir puchlgłyn gochl gogerysz łyrn durbochl chlantej siljo go go goch"
a znaczy:
(The church of St. Mary in the hollow of white hazel trees near the rapid whirlpool by St. Tysilio's of the red cave)
Kościół Świętej Marii w Dziupli Białej Leszczyny Przy Wartkim Wirze Wodnym oraz Kościół Świętego Tysilio przy Czerwonej Jaskini.
Pozdrawiam z kraju i ze świata!
wtorek, 22 lipca 2008
śladami Estończyków...
W trakcie poszerzania mojej skromnej wiedzy tematycznej natknęłam się między innymi na interesującą stronę w całości poświęconą okrętowi ORP Orzeł.
Z wielkim uśmiechem wypatrzyłam wątek poszukiwawczy dotyczący wysadzonych na brzeg dwóch Estończyków z konieczności zgarniętych z Tallina w czasie słynnej ucieczki. Ktoś dociekliwy wysłał maila do estońskich instytucji z zapytaniem, czy nie są znane przez przypadek ich losy. Ku mojemu i poszukiwacza zdziwieniu odpisali, a w zasadzie przekierowali do osób właściwych. Ciekawe jaki będzie finał.
Orzeł to czy Sęp ?
podwodnaja łodka
Co zaprząta teraz mój umysł? Nie zgadniecie :)))
OKRĘTY PODWODNE. I to już od dłuższego czasu.
Obejrzałam pod rząd trzy filmy a teraz wzięłam się także za czytanie...
Obejrzane, to:
- K-19 (K-19: The Widowmaker), reż. Kathryn Bigelow; Kanada, Niemcy, USA, Wielka Brytania 2002
- Okręt (Das Boot), WERSJA REŻYSERSKA 200 min., reż. Wolfgang Petersen; RFN 1981
- Orzeł, reż. Leonard Buczkowski; Polska 1958
Czytane/przeczytane, to:
- Bogusław Wołoszański, Sensacje XX wieku: Najgłębsza tajemnica
- Michael Gunton, Orzeł. Tajemnice okrętu podwodnego (powieść historyczna)
piątek, 18 lipca 2008
mądrości ludów
"Zabawne, jak mało ważna jest twoja praca, gdy prosisz o podwyżkę, a jak niesamowicie niezbędna dla ludzkości, gdy prosisz o urlop".
Zaczerpnięte z "mądrości ludowej" krążącej, jakże powszechnie, w biurowych mailach...
kilka kropel z oceanu jeszcze
Wiesław Wałkuski - Paris-Texas
Michał Książek - Po deszczu
Franciszek Starowieyski - Samuel Zborowski
Wiesław Wałkuski - Król umiera
Andrzej Pągowski - Okręt
Jan Sawka - Kalambur
Franciszek Starowieyski - Letnicy
Andrzej Pągowski - Jezioro Bodeńskie
czwartek, 17 lipca 2008
takie fajne słowo - plakat
autor: Andrzej Pągowski
Nie, nie palę, ale i nie jest to kampania anty. Ja po prostu lubię plakat. Lubię wyrażanie poprzez obraz, wszelki obraz.
wtorek, 15 lipca 2008
UFOkopiec
Cztery miesiące temu niespodziewanie znalazłam się w Krakowie pod Kopcem Kościuszki. Właśnie dotarły do mnie zdjęcia. Teraz to sobie mogę tylko powspominać...
Zdjęcia by mój kolega Jacek.
Zdjęcia by mój kolega Jacek.
poniedziałek, 14 lipca 2008
Youth Without Youth
Nazwiska? Voila! Mircea Eliade, Francis Ford Coppola, Tom Roth, Bruno Ganz, Matt Damon...
Co mnie do filmu przyciągnęło? Piorun. Tim. Mircea.
Piorun, uderza, często zabija, ale czasem zmienia. Kiedyś obejrzałam film "Zagadka Powdera" ("Powder"). Kiedyś obejrzałam film "Fenomen"("Phenomenon"). Teraz obejrzałam "Młodość stulatka" ("Youth Without Youth"). We wszystkich piorun razi człowieka powodując niesamowitą przemianę człowieka a to w geniusza, a to w esencję człowieczeństwa.
Mircea Eliade. Sacrum - profanum. Kamień filozoficzny. Transmutacja. Pożoga kosmiczna. Płodność kamieni.
Epi- Hiero- Krato- Onto- Teo- fania.
Magna mater. Symbol, róża.
Jak to możliwe, że studiując filozofię nie przeczytałam żadnej z książek Eliade? Ano.
Poszukiwanie prajęzyka, przedjęzyka, syntezy, początku, zarania, pierwszych komunikujących sylab, ojca i matki, boga dźwięku.
Tim Roth jako Novecento, 1900 - La Leggenda dell pianista sull'oceano - Człowiek Legenda, genialny pianista, dzięki Giuseppe Tornatore odkryłam aktora. Przez wielkość filmu do wielkości człowieka jako aktora. Przez wielkość filmu i aktora do potęgi muzyki, dźwięku.
W "Youth without Youth" muzyka nie odgrywała dominującej roli, dźwiękami niemuzycznymi ale jakże melodyjnymi były słowa wypowiadane w wielu istniejących i nieistniejących językach. Mnogość języków świata, wieża Babel...
środa, 2 lipca 2008
entliczek pentliczek....
Jutro rano rozstrzygnie się wstępnie bardzo ważna dla mnie sprawa, wóz albo przewóz, w tę albo we w tę. Nie mogę już nic w tej sprawie zrobić, nic już ode mnie nie zależy. Teraz muszę TYLKO CIERPLIWIE CZEKAĆ do jutra.
Trzymajcie za mnie i za powodzenie sprawy kciuki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)