.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

wtorek, 8 kwietnia 2014

"August: Osage County"






Tracy Letts w 2008 roku za sztukę "August: Osage County" otrzymał Nagrodę Pulitzera. Historia jak z południowoamerykańskiej telenoweli, tyle, że na gruncie północnoamerykańskim. Obejrzałam film bez wyższych oczekiwań, ale królowa Merylka ostro mnie wytarmosiła swoją grą. Meryl Streep nie lubię, ale coraz bardziej cenię. Julia Roberts też była warta oglądania. W ogóle aktorsko film doskonały. Co do fabuły, to zwyczajna. Matka - Meryl, choruje na raka, mąż wynajmuje opiekunkę i znika. Przyjeżdżają córki, trzy dojrzałe kobiety, a także siostra. Wyjaśnia się sprawa zniknięcia, ma miejsce zjazd rodzinny, toczą się rozmowy przy stole i w różnych zakamarkach domu. Wspólna modlitwa, ucztowanie, rozmowy lekkie i śmieszne oraz te trudne i wykrzyczane. Żale, pretensje, problemy, oczekiwania. Generalnie seria dramatów. Niewielka rola Benedicta Cumberbatcha grającego "Małego" Charlesa, rodzinną ofermę, dorosłego mężczyznę, który sobie w życiu nie radzi urozmaicona została sceną zaśpiewanej i zagranej przez niego piosenki. 

Oprócz aktorów grają "równiny" Oklahomy.

Unikam ostatnio, jak tylko mogę, produkcji zza oceanu, dokonuję selekcji straszliwej, taki etap w życiu, co zrobić. Tym razem było dobrze, film nie powalił ale na swój sposób poruszył, bez wstrząsów, na spokojnie. Najbardziej warto - dla Merylki.


"Sierpień w hrabstwie Osage"
(August: Osage County)
USA 2013
Reżyseria: John Wells
Scenariusz: Tracy Letts

4 komentarze:

  1. Przekonują mnie te "równiny Oklahomy". No i Merylka w zestawie z Julią również. Ja mam ostatnio jakoś tak zupełnie odwrotnie niż Ty - nie mogę oglądać tego europejskiego/azjatyckiego/afrykańskiego, "ambitnego" kina, wolę hollywoodzki popcorn. Ale to może starość tak na mnie działa.

    Chociaż gorąco polecam (jeśli jeszcze nie widziałaś) Pogorzelisko.
    http://www.filmweb.pl/film/Pogorzelisko-2010-512263#

    Tylko nie czytaj nic przed obejrzeniem, obawiam się, że ewentualne spoilery zabiją ten film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie mogę oglądać za bardzo kina ambitnego, jest STRASZNIE MĘCZĄCE :) A afrykańskiego i azjatyckiego unikam jeszcze bardziej niż amerykańskiego. Może wyjątkiem Kim Ki-duk. Najchętniej Wielka Brytania. "Pogorzelisko", wojna, na razie nie skorzystam, ale wklepię tytuł w notesik, dzięki. Niestety już słyszałam już o tym filmie, ale nawet dobrze brzmiało.

      Usuń
    2. Ale kinem azjatyckim, jest nie tylko to robione przez - jakby to określić - ludzi o skośnych oczach. Mam na myśli daleką Azję. Majid Majidi to też kino azjatyckie, skoro już musimy wciskać dzieła filmowe do jakiejś szuflady. Czy można mieć przesyt takiego kina? "Pogorzelisko" oceniam b. wysoko, ale to raczej ambitne kino, a więc może zmęczyć:) Obraz konfliktu w Libanie przygnębiający, ale prawdziwy.
      AbuKamil

      Usuń
    3. Nic nie jest męczące, jeśli ogląda się daną produkcję we właściwym momencie, tzw. fazie na konkretny rodzaj przekazu. To moja metoda. Nie oglądać produkcji typu, powiedzmy, x w czasie fascynacji produkcjami typu y. A pana MM jeszcze nie miałam okazji, ale wpisany do kajecika. Twoja rekomendacja przesuwa nazwisko w górę listy :) Mój biały królik żwawo kica, a ja za nim, hyc.

      Usuń