Już w zasadzie po, choć jakoś tak się przeciągnął temat, że w pewnym sensie moje urodziny trwają nadal. Bo już dzień wcześniej rozpoczęta wieczorna wędrówka po poznańskim Rynku i okolicach sfinalizowała się odśpiewaniem jakże popularnej pieśni 100 lat już siedem (!) minut po północy w pubie "Deja Vu". Wielki Finał był Wielką Improwizacją, nic nie było zaplanowane wcześniej, oprócz czasu, miejsca i osób. Zaopatrzenie było składankowe, więc jego stan ujawnił się już w trakcie trwania i powalił swoim ogromem. A mówi się, że Poznaniacy tak raczej po szkocku do tematu podchodzą. Niniejszym dementuję :). W zasadzie przyszli wszyscy zaproszeni goście (skąd ja znam aż tyle osób w Poznaniu? :) i było przytulnie, wieszak od 30 nakryć wierzchnich nie wytrzymał i załamany, a nawet złamany odpadł od ściany. Wspomniałam koledze, żeby zabrał gitarę. Zabrał. Razem z piecem, mieliśmy koncert! Ochroniarz przyszedł tylko raz :) Sprzątania miałam tylko 2 godziny, od 6 do 8 rano. Położyłam się o 8.30, a już o 9.15 zadzwonił ktoś z zapytaniem, jak udała się impreza, a po kolejnych 15 minutach zaczął dzwonić budzik. W pięciominutowych drzemkach przerywanych moim ulubionym porannym odgłosem budzika z komórki dotrwałam do 10.00. Około 11. byłam w pracy. Nie spałam nawet w pociągu, gdyż dziwnym zbiegiem okoliczności część Poznania oraz poznańskiego stylu życia jechała tu ze mną :) Znów czeka mnie zatem wesoły wieczór, czego i Wam życzę.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz