Koleżanka autko nabyła, peugocika. Strasznie się cieszę, strasznie. Męczyła się do tej pory w maluszku, a że słusznego wzrostu jest (laska, szczupła, wysoka), to i wyglądało niepolitycznie, no aż zgrzytało na sam widok. A teraz pełna harmonia. Pierwszy raz zauważyłam zjawisko zespolenia właściciela z samochodem, no jak kochankowie, jak brat i siostra, nawet jakoś tak kolorystycznie. Lubię, jak się u znajomych dzieje lepsze :) (wyrodziłam się, wszak naród nasz cechuje raczej zazdrość i zawiść o to, że komuś lepiej, jak zauważyłam...).
Właśnie nakryłam się na tym, że do posążku buddy stojącego na parapecie obok łóżka powiedziałam: cześć Buddy. Co za cholerna wszędzie panosząca się rozpleniona amerykanizacja... :) A podobno amerykańskie imiona gówno znaczą, zaraz zaraz, gdzie ja to już słyszałam

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz