I znowu mnie z domu na noc poniosło, do kina, na filmy, trzy filmy. Dwie mocne kawy i jakoś to było. Stanowczo jednak preferuję oglądanie filmów pojedynczo, na nośniku z replayem :) Na przykład nadzwyczaj chętnie obejrzałabym sobie jeszcze raz Adriena Brody i posłuchała w spokoju po raz drugi dialogów z Hollywoodlandu, który tak do końca jasny dla mnie nie był, zwłaszcza że nie rozpoczęłam jeszcze kofeinowego wspomagania i kilku linijek nie doczytałam spod przymykających się ciągle powiek i z powodu koniecznie chcącego się zdrzemnąć ośrodka czuwania w mózgu. Kto kazał się biednemu Adrienowi ubierać w te koszmarne ciuchy, ło matko! Ale cóż, film oparty na faktach, zapewne nie dało rady inaczej.
Mulholland Drive wystarczyło obejrzeć raz, z górką, jako że wiedziałam dobrze, że klasycznego zakończenia się u Lyncha nie doczekam :) Mistrzowsko dopracowany klimat, napięcie rosło, dobra muzyka - Angelo Badalamenti, było wszystko, co powinien mieć dobry film.
Czarna Dalia - dość ciekawy, najlepszy z cyklu, Brian De Palma ciągle w formie. Najbardziej zapadająca w pamięć rola ciotki Harrego Pottera, niejakiej Petunii, czyli Fiony Shaw, irlandzkiej doskonałej aktorki, jej nadzwyczaj ekspresyjna rola - no zatkało mnie po prostu.
Wszystkie filmy były w fajny sposób spójne tematycznie, w każdym z nich np. była mowa o Ricie Hayworth.
Z rozpędu filmowego przypomniałam dziś sobie Bezimienną królową (La Reina Anonima) Gonzalo Suareza, dziwnym trafem dziś sporo fajnych filmów w TV. A te hiszpańskie, nie wiem czemu, mają w sobie to coś niepowtarzalnego, wspólnego tylko produkcjom hiszpańskim, taką podskórną iskierkę, specyficzny komizm występujący równolegle z dramatem. Np. zostaje zastrzelony policjant żujący gumę, po upadku, najwyraźniej już nieżywy, nadal żuje gumę, jeszcze przez jakąś chwilę. Widz przeżywa konsternację, co odczuwać, smutek, żal, przecież człowiek nie żyje, morderstwo, zbrodnia, a tu samo się chichocze, mimowolnie... O co najwyraźniej twórcom chodziło.
Jeśli ktoś ma dziś ochotę na dobry film w TV, to mogę śmiało polecić - Billy Elliot o 20.35, Szklane serce Herzoga - 1 w nocy lub Raising Arizona Braci Coen z Nicolasem Cagem o 1.05.
Kończąc temat pochwalę się dzisiejszą zdobyczą, mianowicie upolowałam na zawsze jeden z najlepszych filmów w moim prywatnym rankingu - Himalaya. Właśnie wróciłam z gór polskich najwyższych i coś mnie już tęsknota ogarnia, coby znowu sobie móc choć trochę popatrzeć, choćby tylko na ekranie, Alpy, Himalaje, Tatry czy insza inszość, byleby GÓRY...
zdjęcie by xbw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz