De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.
kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)
poniedziałek, 30 lipca 2007
A Bruxa de Portobello
Dziś o dniach i chwilach bieżących. Po prostu napiszę co u mnie. W niektórych dziedzinach....
Maleństwo znów wybył na wakacji ciąg dalszy, znów z Krótką historią wszystkiego pod pachą. Dorzucił sobie jeszcze Ojca chrzestnego. I podręczniki do 4 przedmiotów..... Sam z siebie. Chyba powinnam się zacząć o niego martwić :)) ?!?
A ja, zamiast zacierać rączki, bo "wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni" w tzw. delegację do Poznania na tydzień wybywam. Będę obwąchiwała moje stare poznańskie śmieci, obowiązkowo muszę się zameldować na moim uniwerkowym dziedzińcu Szamarzewa, do fary zajrzeć, ze znajomymi się spotkać :) Mam nadzieję na całkiem sympatyczny tydzień, a co będzie, się okaże....
Przeczytałam Czarownicę z Portobello, ale nie rzuciła mnie na kolana. Ciekawa, warta przeczytania, ale kamieniem milowym nie zostanie raczej. W poczekalni lektur kurzem otulone czeka 11 minut, polecane mi przez kilka osób i nawet dostarczone pod sam nos. No, jak już nawet samo przyszło, to muszę przeczytać, pytanie kiedy. No tak, jak się człowiek właśnie na 600 stron najnowszego Harrego Pottera porwał, i to po angielsku... Dobrze jest, strona aktualnie czytana - 250. Straszne, a miałam w tym tygodniu skończyć...:((
Świtem bladym, o ósmej znaczy, no niedziela wszak dzisiaj, zerwałam się, żeby obejrzeć Krupiera w TV. Mogę ten film oglądać raz za razem i nic a nic jeszcze mi się nie znudził, choć dziś już zaczęłam wyłapywać błędy i potknięcia. No ale przecież Clive Oven taki miły w oglądaniu :)
Jako że kablówka jest, to czasem do niej zaglądam, ot tak sobie. Miałam zaszczyt, także po raz kolejny, obejrzeć Himalaya.
Wczorajszego wieczoru miałam drobny dylemat, poczytać Rowlingową, obejrzeć Dziewiąte wrota czy Carrington. W końcu, zmęczona zastanawianiem się, poszłam spać.... A śpiąc myślałam o tańcu...
A wszystko to przez Antyczną, która narobiła bigosu w moim świecie marzeń, pragnień i emocji - jednym ze swoich ostatnich postów. To przez nią (a tak naprawdę to dzięki niej :) od kilku dni wracam wspomnieniami do pewnego wrocławskiego klubu, w którym jakiś rok temu przetańczyłam pół nocy z bliżej niezidentyfikowanym osobnikiem. Pamiętam, że był z kolegą, że się dość długo czaił zanim w ogóle podszedł. Ale jak już podszedł i zaczęliśmy razem tańczyć, to ... No właśnie, co się wtedy stało? Żadne z nas nie miało najmniejszej ochoty skończyć, odejść od drugiego, przez kilka godzin! To chyba jakaś magia...:) Nie wiem jak miał na imię, nic nie wiem, bo w ogóle nie rozmawialiśmy, po co. Pamiętam tylko, że miał buty, normalne buty, nie adidasy, jak znakomita większość. Jako facet był przeciętny, ani fenomenalnie przystojny czy urokliwy, ani nie odpychający, taki neutralny. Moja liczna na początku wieczoru ekipa znajomych stopniowo się wykruszała, aż nad ranem dwóch ostatnich najbardziej wytrwałych, ale i najprzystojniejszych kolegów, podeszło do mnie z informacją, że robimy ostateczny odwrót do hotelu. Poinformowałam mojego tancerza, że za piętnaście minut wychodzę. Po czym po pięciu minutach, nie wiem czemu, do dziś nie wiem czemu, powiedziałam nagle cześć i wyszłam. I już rok wspominam. I będę jeszcze lata całe wspominać. W życiu piękne są tylko TAKIE chwile?
Mogłabym tu jeszcze z detalami opisać moją arcyciekawą wyprawę ze wstawkami metafizycznymi w poszukiwaniu fryzjera, ale może innym razem. Tak w skrócie tylko: dlaczego fryzjerzy czeszą głowy nie zwracając uwagi, że ludzie mają USZY, a uszu się NIE CZESZE. I dlaczego wszystkie fryzjerki świata uwzięły się, że muszę mieć długie włosy, mimo, że wyglądam w nich "nieco niekorzystnie"?! Biję pokłony mojej błogosławionej, metafizycznymi ścieżkami wędrując odkrytej pani młodej fryzjerce w jakichś dziwnych katakumbach, że odważyła się wbrew wszelkim modom, ciachnąć mi włosy w skandalicznie niemodny sposób, dzięki czemu wreszcie mogę zadowolona i uśmiechnięta spojrzeć w lustro :) Czego i Wam życzę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz