Instytut Benjamenta, jedna z dwóch fabuł braci Quay, reszta to animacje. Książka krzyczy od lat, żeby ją przeczytać, film nieśmiało się dopominał. Może najlepszy moment właśnie nastał, bo uległam, obejrzałam. Przystąpiłam zblazowana, z dystansem, nastawiona na nudne wydumane dłużyzny. Przebudziłam się przy pierwszych kadrach, a przy małpce podskoczyłam pod sufit. Jasne, dłużyzny, ale cudne, zachwycające, tekst przykuwający do każdego słowa prawie, nie było ujęcia, kadru, żebym nie drżała oniemiała. Ten film to obowiązek każdego, kto pretenduje do miana kinomana. Jedna piękna kobieta, wielu facetów wyglądających niemal jak klony. Odludne ponure zapomniane przez resztę świata miejsce. Dziwne brzmienie języka, napisy na tabliczkach, jelenie. Czerń i biel. Niesamowitość trwająca godzinę czterdzieści cztery. Porzućcie wszystko, oprócz małych dzieci i pięknych kruchych przedmiotów i obejrzyjcie, teraz.
Instytut Benjamenta
Institute Benjamenta, or This Dream People Call Human Life
Japonia, Niemcy, Wielka Brytania 1995
Reżyseria: Timothy Quay, Stephen Quay
Japonia, Niemcy, Wielka Brytania 1995
Reżyseria: Timothy Quay, Stephen Quay
Scenariusz: Timothy Quay, Stephen Quay, Alan Passes
Na podstawie powieści RobertaWalsera "Jakob von Gunten"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz