De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.
kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)
czwartek, 16 sierpnia 2012
odstawić sport
Ale jak? Wczoraj święto czyli państwowy dzień lenistwa całkowitego. Pilot. Odruch włączenia kanału sportowego. A tam tenis. Świetnie, stękania nie lubię, więc mogę ze spokojem wyłączyć, zobaczę tylko, kto z kim. O kurczę, Agnieszka Radwańska gra ze Szwedką, czyli 3 z rankingu WTA (Dabliutiej) z 50. Live. Nasza gra słabo. Już jakoś nikt nie mówi na nią Isia, społeczeństwo jakby trochę mniej za nią przepada. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Okrucieństwo opinii publicznej... Wychodzę z domu, ale na końcówkę meczu wracam, Agnieszka wygrywa 6:4, 6:3. Trochę dzięki sobie, parę sytuacji pięknych, ale w dużym stopniu dzięki słabości i błędom sąsiadki zza morza. Ale i tak jestem (i byłam wczoraj) zadowolona, Radwańska przegrywała 0:2, wydobyła się na 2:2, potem znów przegrywała 2:3 i w końcu wygrała 6:3. No jest to sukces, mały, ale zawsze. Na dobry początek dnia. Choć raczej popołudnia. No dobra, wczesnego wieczoru.
Teraz pora na skoczków narciarskich, co prawda śniegu w Europie nie ma, ale jest igielit, który bardzo ładnie się prezentuje, zwłaszcza ten we francuskim Courchevel. Letnia Grand Prix. Live. Do konkursu zakwalifikowało się pięciu chłopaków naszych, więc będzie komu kibicować. Odpadł tylko jeden, zajęli dość dobre miejsca: 5, 7, 15 i 30, ale w klasyfikacji generalnej nadal prowadzi Polak, Maciek Kot. W sumie nie najgorzej.
I wisienka na torcie, mecz reprezentacji Polski w piłce nożnej z Estonią. Co za niesmak! Wymamrotałam sobie niejedno przekleństwo pod nosem, raz sobie nawet wrzasnęłam, potem to już mi się nawet powiek nie chciało podnosić, by patrzeć na tę żałość. W zasadzie to chciałam kibicować Estończykom, ale sumienie nie pozwoliło. "Nasi" dobili mnie w dogrywce tracąc bramkę. A tak się ucieszyłam kiedy wyszli na boisko, znów miałam nadzieję i wiarę w dobrą grę. Ale żeby aż tak się rozczarować?! Oni na Euro grali, więc wiem, że potrafią, ale co się działo wczoraj? Jakaś amatorka. Podania piłki jak w rugby, do tyłu. Był jeden naprawdę piękny moment, kiedy kamery pokazywały studio telewizyjne przed meczem, bardzo piękny wystrój.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz