De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.
kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)
niedziela, 28 października 2007
Ensemble, c'est tout
Książkę kupiłam w Krakowie, w podróży, brakowało mi czegoś do poczytania, lekkiego, ale bez przesady. Tytuł "Po prostu razem" zniechęcający, pomyślałam że to jakieś ckliwe romansidło, na dodatek film z tego zrobili... Pewnie lekkie łatwe i przyjemne, już miałam odłożyć, ale coś mnie powstrzymało i wyszłam z Galerii Krakowskiej właśnie z tą książką z całej przytłaczającej masy tytułów. Już po pierwszych stronach byłam przekonana, że zupełnie przypadkowo udało mi się nabyć coś dobrego a nawet doskonałego.
Dziewczyna z problemem okaleczenia, no właśnie, czego, psychiki, duszy? Staruszka. Wnuczek. Arystokrata. Powolutku, dzięki dziewczynie (lub przeznaczeniu) następuje powolne wiązanie się ich losów, coraz bardziej, coraz głębiej, coraz silniej. Najpierw zauważenie drugiego człowieka w potrzebie, potem pokonywanie barier, potem przyjaźń. Wprowadzanie "obcych" w swój świat, rewanż. I okazuje się, że świat jest jeden i nikt nie jest w nim obcy. Barierę tak naprawdę stanowi przede wszystkim ludzka głupota i zbyt szczelne zamknięcie się, zaspawanie we własnym wnętrzu sam na sam z własnymi problemami. Tak najkrócej, to książka o pomaganiu, wzajemnym, często nieświadomym. Takim ratującym i odmieniającym pomaganiu. Sama jakiś czas temu takiej ratującej i odmieniającej, nieświadomie udzielonej pomocy doświadczyłam. Teraz do kina... i jak zwykle, będzie mi brakować wątków z książki. Dlaczego pisarze nigdy nie są reżyserami i nie przelewają na taśmę wiernej wersji?
sobota, 27 października 2007
czwartek, 25 października 2007
Onze minutos
"Jakże wygodnie jest marzyć, jeśli nie musimy urzeczywistniać naszych planów!"
Se eu tivesse que contar hoje minha vida para alguém, poderia fazê-lo de tal maneira que iriam me achar uma mulher independente, corajosa e feliz. Nada disso: estou proibida de mencionar a única palavra que é muito mais importante que os onze minutos - amor. Durante toda a minha vida, entendi o amor como uma espécie de escravidão consentida.É mentira: a liberdade só existe quando ele está presente. Quem se entrega totalmente, quem se sente livre, ama o máximo.
E quem ama o máximo, sente-se livre.
Por causa disso, apesar de tudo que posso viver, fazer, descobrir, nada tem sentido. Espero que este tempo passe rápido, para que eu possa voltar à busca de mim mesma - encontrando um homem que me entenda, que não me faça sofrer.
Mas que bobagem é essa que estou dizendo? No amor, ninguém pode machucar ninguém; cada um de nós é responsável por aquilo que sente, e não podemos culpar o outro por isso.
Já me senti ferida quando perdi os homens pelos quais me apaixonei. Hoje estou convencida de que ninguém perde ninguém, porque ninguém possui ninguém.
Essa é a verdadeira experiência da liberdade: ter a coisa mais importante do mundo, sem possuí-la.
Se eu tivesse que contar hoje minha vida para alguém, poderia fazê-lo de tal maneira que iriam me achar uma mulher independente, corajosa e feliz. Nada disso: estou proibida de mencionar a única palavra que é muito mais importante que os onze minutos - amor. Durante toda a minha vida, entendi o amor como uma espécie de escravidão consentida.É mentira: a liberdade só existe quando ele está presente. Quem se entrega totalmente, quem se sente livre, ama o máximo.
E quem ama o máximo, sente-se livre.
Por causa disso, apesar de tudo que posso viver, fazer, descobrir, nada tem sentido. Espero que este tempo passe rápido, para que eu possa voltar à busca de mim mesma - encontrando um homem que me entenda, que não me faça sofrer.
Mas que bobagem é essa que estou dizendo? No amor, ninguém pode machucar ninguém; cada um de nós é responsável por aquilo que sente, e não podemos culpar o outro por isso.
Já me senti ferida quando perdi os homens pelos quais me apaixonei. Hoje estou convencida de que ninguém perde ninguém, porque ninguém possui ninguém.
Essa é a verdadeira experiência da liberdade: ter a coisa mais importante do mundo, sem possuí-la.
środa, 24 października 2007
Lube - Любэ
Jest taki zespół rosyjski grający już kilkanaście lat. Dowiedziałam się o jego istnieniu niedawno. Można posłuchać klikając obok po prawej stronie. Jeśli się Wam spodoba zapraszam na ich pierwszy w Polsce koncert na początku grudnia, Sala Kongresowa, Warszawa.
pozdrowienia z Krakowa, tak dla odmiany :)
Spotkało mnie coś niecodziennego. Odezwała się do mnie na Skypie młoda Chinka. Była bardzo zdziwiona, że w ogóle chcę z nią rozmawiać, skoro ona jest CHINKĄ! Hm, może naukę chińskiego czas zacząć ;) Niewiele rozumiem (tak, powiedzmy, NIEWIELE...) z tekstów umieszczonych na jej blogu, link obok, zapraszam na chińszczyznę. Ma na imię Li Jiangu. Niestety ona nie może wejść na mojego bloga, w jej kraju zagraniczne portale są w większości blokowane... Cieszmy się, że mieszkamy w wolnym kraju...
staff ;)
Daleko pójdę, z daleka wrócę.
Dokąd ja pójdę i wrócę skąd?
Zdobędę wszystko, gdy wszystko rzucę.
Odzyskam bezmiar straciwszy kąt.
Ból swój ucieszę, żałość odsmucę,
Śmiechem powitam wygnania ląd!
Daleko pójdę, z daleka wrócę:
Dokąd ja pójdę i wrócę skąd?
Dokąd ja pójdę i wrócę skąd?
Zdobędę wszystko, gdy wszystko rzucę.
Odzyskam bezmiar straciwszy kąt.
Ból swój ucieszę, żałość odsmucę,
Śmiechem powitam wygnania ląd!
Daleko pójdę, z daleka wrócę:
Dokąd ja pójdę i wrócę skąd?
Dla pełnej jasności - Leopold Staff
Manchester United
Czy pisałam już że czasem zdarza mi się mecz obejrzeć? Na razie tylko w TV, ale kto wie...
Wczorajszy mecz nie został obejrzany, ponieważ pojęcia nie mam, jak (na czym) można oglądać Ligę Mistrzów, ale wynik podam: Manchester United - Dynamo Kijów 4:2 (3:1), 18. minuta Wayne Rooney
Rewanż na Old Trafford (Menchester) w moje urodziny.
poniedziałek, 22 października 2007
sobota, 20 października 2007
jadę na wybory
Jestem w Poznaniu ale niedługo wsiadam w EC i do domu. Potem przesiadam się w busa i jadę 150 kilometrów do miejsca zameldowania, dotrę przed północą. Wracam rano tuż po zagłosowaniu, z powrotem 150 km. Nie miałam czasu ani sposobności załatwienia sobie możliwości głosowania bez kolejnego podróżowania. Ale uważam, że MUSZĘ dla spokojnego sumienia, przejechać te 300 km. Chcę, muszę, powinnam. Nie można inaczej. Mój syn patrzy, to dla jego przyszłości, dla mojej przyszłości. Może dzięki temu, że przejadę 300 km, nie będę już ciągle rozważała tematu "wyjechać czy nie wyjechać".
Proszę, idźcie oddać głos.
niedziela, 14 października 2007
Spróbuj opiewać okaleczony świat
*** (Spróbuj opiewać okaleczony świat)
Adam Zagajewski
Spróbuj opiewać okaleczony świat. Pamiętaj o długich dniach czerwca i o poziomkach, kroplach wina rosé. O pokrzywach, które metodycznie zarastały opuszczone domostwa wygnanych. Musisz opiewać okaleczony świat. Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty; jeden z nich miał przed sobą długą podróż, na inny czekała tylko słona nicość. Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd , słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali. Powinieneś opiewać okaleczony świat. Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem w białym pokoju i firanka poruszyła się. Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka. Jesienią zbierałeś żołędzie w parku a liście wirowały nad bliznami ziemi. Opiewaj okaleczony świat i szare piórko, zgubione przez drozda, i delikatne światło, które błądzi i znika i powraca.
Święty Marcin
Jest w Poznaniu ulica o bardzo ładnej nazwie Święty Marcin. Uwaga, nie - Świętego Marcina. Bywają ulice Kopernika, Konopnickiej itp, ale ta nazwa brzmi inaczej, nietypowo. Dlatego nie można powiedzieć o ulicy: na Świętego Marcina, tylko na Świętym Marcinie.
Na ulicy Święty Marcin natomiast znajduje się kościół świętego Marcina. Kościół był najwcześniej, potem osada obok kościoła nazwana była Święty Marcin. No a potem ulica. Ulica ta ma swoje imieniny, każdego 11 listopada.
Marcin był, żył, dawno dawno temu (316-397), dał biednemu zziębniętemu człowiekowi połowę swojego płaszcza i potem działy się z nim i wokół niego dziwne rzeczy. Został pustelnikiem.
Święty Marcin jest patronem między innymi podróżników.
piątek, 12 października 2007
dziwny ten świat
Cóż, jak zwykle ostatnio siedzę w Poznaniu, dobrze mi tu. Zastanawiam się, dlaczego mi tu dobrze. Trochę to wiem, trochę nie. Lepiej mi się tu oddycha, lepiej śpię, schudłam o tyle o ile chciałam, bez najmniejszych problemów :))) Nie boli mnie głowa, w ogóle. Spotykam miłych ludzi i generalnie jakby lepszym człowiekiem tu jestem.
Pracuję tu, nie siedzę na wywczasie. Pracuje mi się też o całe niebo lepiej. Tak dziwnie to trochę i tajemniczo wygląda....
Przeczytałam w części książkę The Power of Now. I tak właśnie żyję, chwilą, tym co akurat jest.
Potęga teraźniejszości.
Wszystkim mającym gorszy dzień, gorszy tydzień, miesiąc, chwilę, Piterowi zwłaszcza, pogody, zebrania się w kupę lub w garść, co kto woli. Tak jak jest jest dobrze. Podobno.
Potęga teraźniejszości.
Pozdrawiam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)