.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

sobota, 27 października 2012

"Podarunek" - Richard Paul Evans



Uczę się pokonywać opory. Wzięłam do ręki coś zza oceanu. Madeinusa. Richard Paul Evans - "Podarunek" (The Gift). Paczka chusteczek nie wystarczy. Bohater ma Syndrom Tourette'a. Życie chorych na tę chorobę urozmaica przeklinanie w miejscach publicznych, szczekanie lub wydawanie innych zwierzęcych odgłosów, tiki, głosowe (np. chrząkanie) i inne, np. bardzo częste mruganie oczami, potrząsanie ramionami, głową, wykrzywianie ust, tiki dłoni. Autor także cierpi na zespół Tourette'a, opisał więc objawy na postawie własnych doświadczeń. Ale nie na losach Natana Hursta zmagającego się z tikami opiera się główny wątek. Natan spotyka rodzinę w potrzebie, więc odruchowo pomaga. Okazuje się, że kobieta z dwójką dzieci ma poważniejszy problem, niż brak noclegu. Jej syn ma białaczkę i do kompletu wadę serca. Chłopczyk posiada dar. I zaczyna się bardzo ciekawa, ale jednak mocno sentymentalna i smutna historia. Pojawiają się zjawiska dziwne, na przykład odczytywanie aury, opuszczenie ciała. Jest też moment o "pamięci komórkowej".

Zastanawiałam się, po co taka książka, tak bezpośrednio uderzająca w czuły punkt każdego wrażliwego człowieka. Czy tylko "by się dobrze sprzedała"? No i nie wiem. Wydaje mi się, że Evans jednak trochę "żeruje". W każdym razie założył organizację charytatywną na rzecz dzieci. Ale każda jego kolejna książka to bestseller. Przeczytałam dopiero dwie i wydaje mi się, że pisze je na zasadzie poruszenia serca prostym chwytem bezpośrednim, a potem już tylko prostymi słowami opisuje prostą sentymentalną historię. Styl amerykański, żadnego jeziora Hańcza, broń Boże. Inaczej miejscowi nie zrozumieją, a jeśli nie zrozumieją, to im się nie spodoba i nie kupią i nie będzie bestselleru.

I to denerwujące amerykańskie skracane imiona Nate, Lizz. Brr.

Jeśli macie dwie - trzy godzinki na zbyciu, no to może warto przeczytać, bo historia fajna, na opowiadanie, w kobiecym piśmie. Rozciągnięcie jej na książkę, to przesada. Generalnie nie popieram takiego "amerykańskiego" spłycania i rozwlekania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz