.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

sobota, 6 listopada 2010

dźwięki - nieustająco


Kiedy się budzę, kiedy zasypiam, kiedy wychodzę z domu – w uszach słyszę dźwięki muzyki. Odtwarzane z zapisów w mózgu.

Ciekawe, czy możliwe jest wyćwiczenie pamięci do tego stopnia, by muzyka nagrana w głowie odtwarzała się wtedy, kiedy tego chcemy, na dodatek dokładnie ten utwór czy jego fragment, który chcemy akurat usłyszeć.

Muzyka Chopina jest jak świeże wiejskie czy górskie powietrze, kiedy zaczerpniesz, to już nie możesz przybyć do miasta i oddychać spalinami bez tęsknoty, chcesz wrócić i wdychać je nadal. Nie można przestać. Chce się jeszcze, więcej, cały czas.

Usłyszałam ostatnio od koleżanki, że owszem, słucha klasyki, czasem, ale jakoś Chopin jej nie pociąga. Tak było i ze mną, kiedyś. Ale jest na to prosty sposób, trzeba włączyć jego muzykę i słuchać tak długo, aż się ją usłyszy :)

Przedwczoraj byłam na koncercie Daniiła Trifonowa w Filharmonii Narodowej. Wróciłam zaczarowana, ze zmienionym składem chemicznym :) Nie rozumiem mechanizmu: wychodzi taki dziewiętnastoletni Rosjanin, zasiada, dotyka palcami klawiatury Fazioli i tłum jak w transie, słucha i odlatuje uprowadzony wizją muzyczną pianisty czarodzieja. Czy można grać delikatniej, bardziej subtelnie? Daniił grał Chopina, może dlatego wrażenie dla Warszawiaków było piorunujące. Wystaliśmy i wyklaskali aż cztery bisy, Skriabina, Liszta i Trifonowa :) Tak, zagrał na ostatni bis swoją wyszemraną, wytkaną, wysnutą kompozycję własną. Szkoda trochę, że on nie nasz, że międzynarodowy, że trzeba się dzielić jego talentem ze światową rzeszą melomanów. Bo teraz, po wygranej nagrodzie w konkursie chopinowskim chcą go już WSZĘDZIE. Co zrobić, żeby wpadał do Polski częściej? Może mu nadać honorowe obywatelstwo czy coś? :)

Nie byłam zwolenniczką okablowywania się ulicznego, ale chyba jednak zaopatrzę się przy najbliższej okazji w jakiś nośnik zewnętrzny i słuchaweczki, żeby móc odbierać muzykę cały czas, nie licząc na ścisłą współpracę mojego mózgu. 

Cała ta przygoda muzyczna zapoczątkowana konkursem chopinowskim jest jak surfowanie na długiej fali. Nie pływam na desce, ale wydaje mi się, że odczucia mogą być zbliżone :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz