.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

środa, 20 stycznia 2010

codzienność


Trzeci czy czwarty dzień z kolei usiłuję dokończyć czytanie Chińczyka Mankella. Liczyłam na porządny szwedzki kryminał, a tu niespodzianka. Brnę przez współczesną zmuszającą do myślenia powieść. Wydeptuję mimowolnie niezliczone ścieżki myślowe, przemierzam kulę ziemską wraz z bohaterką. Byłam w Pekinie, gdzie Szwedka marzła niczym ja w Szkocji ( :) ), w Zimbabwe, Mozambiku, Londynie, Kopenhadze... O ludzie, ależ mnie po świecie przeciągnęło, co prawda, nie dosłownie, ale mam tak bujną wyobraźnię, że prawie. Zostało mi pięć stron do końca. Polecam, warto.

Co poza Chińczykiem? Ciepłe posiłki i obiadki domowe. Wojna wypowiedziana stojącym wszędzie kartonom, to już półtora roku, może się jednak coś da z tym zrobić, jakimś cudem... A, i Ukasz oznajmił, że rzuca szkołę, jak skończy 18 lat. Codzienność.

Pierwszy raz w życiu widziałam, u koleżanki, jamnika, który przykrywał się na noc kołderką. Otulony i śpiący wyglądał jak z bajki dla dzieci, w której zwierzęta maja ludzkie cechy. Szkoda, że nie zrobiłam mu zdjęcia. U koleżanki też zobaczyłam, jak wygląda nastolatek uśmiechnięty i zadowolony z życia, byłam w szoku. Ja mam teraz w domu okres burzy i naporu. Jest ciężko. Myślę, że się jakoś w bólach ułoży, ale jeszcze muszę to jakoś PRZETRWAĆ.

Kilka spraw URZĘDOWYCH, które usiłuję jakoś zamknąć, mimo mojej niespotykanej alergii na urzędy i urzędników, dopełniają słodkiego obrazka kobiety chwilowo niepracującej.

Od początku roku zabieram się do rozebrania choinki, ale ta, jak zaczarowana, zahibernowana, zmutowana, zmodyfikowana - NIE SYPIE SIĘ. Niepojęte. Tym bardziej, że w zeszłym roku w tym samym miejscu i czasie, w takich samych warunkach ostał się sam suchy badyl.

A może by tak do Haiti wyjechać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz