.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

wtorek, 14 lipca 2015

"personifikacja psychicznej dominacji"



"Alexandre Dorfmann z ociąganiem wstaje zza biurka, wyraźnie zaaferowany dokumentem, którego lekturę przerwało mu moje wejście. Królewskim gestem zdejmuje okulary. Twarz mu się zmienia, posyła mi skąpy uśmiech.
   - Ach, pan Delambre!
   Już sam jego głos jest narzędziem dominacji. Bezbłędnie ustawiony, po najdrobniejszą intonację. Dorfmann podchodzi, ściska gorąco moją dłoń, i drugą trzymając mnie za łokieć, prowadzi do miejsca pełniącego funkcję salonu z biblioteką, która woła z daleka: "Jestem nie tylko wielkim bossem, ale i humanistą". Siadam.
   Dorfmann zajmuje miejsce obok mnie. Bez ceregieli.
   Trudno opisać, co w tym momencie czuję.
   Ten człowiek ma niesamowitą charyzmę.
   Są tacy ludzie. Elektryzujący. Emanujący prądy.
   Dorfmann uosabia potęgę, tak jak Fontana uosabia zagrożenie. Dorfmann to personifikacja psychicznej dominacji.
   Gdybym był zwierzęciem, zacząłbym warczeć".

Powyższy fragment pochodzi z książki "Zakładnik" (Cadres noirs), autor Pierre Lemaitre, Muza SA Warszawa 2012, przełożyła Joanna Polachowska, strony 333-334.

pewne blade pojęcie



"Wchodzimy do ajencji banku i oto jest "doradca klienta". Istna kopia mojego zięcia, ten sam garnitur, ta sama fryzura, ten sam sposób bycia, mówienia. Ile klonów tego modelu stworzono?"
"... siadam na jednym z foteli, z którego podnoszę nieźle już wymięty "Le Monde". Czytam: Pracownicy stanowią w chwili obecnej "największe zagrożenie" dla finansowego bezpieczeństwa przedsiębiorstw.
   Zerkam na zegarek, nerwowo przerzucając gazetę. Strona ósma: Rekordowy wynik na licytacji jachtu Shahida Al-Abbasiego: sto siedemdziesiąt cztery miliony dolarów".
"Dlaczego w żaden sposób nie mogą mnie zrozumieć? To dla mnie zagadka. Choć w istocie niezupełnie. Początkowo dla Mathilde i Nicole bezrobocie było pewnym bladym pojęciem, pewnym konceptem: czymś, o czym piszą w gazetach, o czym się mówi w telewizji. Ale wkrótce rzeczywistość im uświadomiła, jak bardzo powszechne stało się bezrobocie. Bardzo szybko okazało się, że trudno nie zetknąć się z osobą bezpośrednio nim dotkniętą, nie spotkać kogoś mającego bezrobotnego wśród najbliższych. Jednak dla Mathilde i Nicole rzeczywistość ta nadal pozostawała mglista, bezrobocie bezsprzecznie występuje, lecz można z nim żyć; wiadomo, że istnieje, ale dotyczy tylko innych. Tak jak głód na świecie, jak bezdomni, jak AIDS. Jak hemoroidy. Dla tych, których bezpośrednio nie dotknęło, pozostaje abstrakcyjnym tłem. I nagle, kiedy nikt się tego nie spodziewał, bezrobocie zadzwoniło do naszych drzwi. Zachowało się jak Mathilde; położyło gruby paluch na przycisku domofonu, tyle że nie wszyscy słyszeli jego dzwonek równie długo. Na przykład ci, którzy rano idą do pracy, przez cały dzień pozostają poza jego zasięgiem, słyszą go dopiero wieczorem po powrocie do domu. I to tylko ci, którzy mieszkają z bezrobotnym, albo kiedy ten temat pojawi się w wieczornym dzienniku. Mathilde ten dzwonek słyszała rzadko, tylko w niektóre wieczory lub weekendy, kiedy nas odwiedzała. I tu jest właśnie ta zasadnicza różnica: mnie bezrobocie już dawno zaczęło rozrywać bębenki w uszach. I jak im to wytłumaczyć!?"

Powyższe fragmenty pochodzą z książki "Zakładnik" (Cadres noirs), autor Pierre Lemaitre, Muza SA Warszawa 2012, przełożyła Joanna Polachowska, strony 104 - 107.

poniedziałek, 13 lipca 2015

"ostatnio często sam siebie zaskakuję"



"Swego czasu dość dobrze znałem siebie. Mam na myśli to, że nigdy nie byłem zaskoczony własnym zachowaniem. Człowiek, który wiele w życiu przeszedł, wie, jak w danej sytuacji należy się zachować. Potrafi nawet określić okoliczności, w jakich niekoniecznie musi się kontrolować (jak na przykład rodzinne pyskówki z takim idiotą jak mój zięć). Poczynając od pewnego wieku, życie jest już tylko powtórką. Tymczasem tego, czego dowiadujemy się (lub nie) z własnego doświadczenia, dzięki metodom zarządzania nauczymy się w dwa lub trzy dni, za pomocą tabel, w których ludzie zostają sklasyfikowani zależnie od ich charakteru. Jest to praktyczne, zabawne, schlebia umysłowi, daje poczucie bycia inteligentnym; dzięki temu wyobrażamy sobie nawet, że zdołamy się nauczyć skuteczniejszego postępowania w życiu zawodowym. Krótko mówiąc, uspokaja. Z biegiem lat mody się zmieniają i jedne tabele zastępują drugie. Jednego roku poddajemy się testowi, żeby dowiedzieć się, czy jesteśmy metodyczni, energiczni, zdeterminowani i czy umiemy pracować w zespole. Następnego roku proponuje się nam sprawdzenie, czy jesteśmy pracowici, buntowniczy, twórczy, wytrwali, empatyczni i czy potrafimy marzyć. Jeśli zmienimy coacha, odkryjemy, że w rzeczywistości jesteśmy opiekuńczy, potrafimy kierować, porządkować, wyzwalać emocje i dodawać otuchy, a kolejne seminarium pomoże nam ustalić, czy jesteśmy nakierowani bardziej na działanie, na metodyczność, na idee czy na procedury. Jest to rodzaj oszustwa, które wszyscy uwielbiają. Jak w horoskopach - w końcu zawsze odkrywamy jakieś cechy, które nas upodabniają do innych, ale prawda jest taka, że nie będziemy wiedzieć, do czego tak naprawdę jesteśmy zdolni, dopóki nie znajdziemy się w sytuacji ekstremalnej. Ja na przykład ostatnio często sam siebie zaskakuję".

Powyższy fragment pochodzi z książki "Zakładnik" (Cadres noirs), autor Pierre Lemaitre, Muza SA Warszawa 2012, przełożyła Joanna Polachowska, strona 93.


sobota, 4 lipca 2015

lipcowe słoneczko dziury w mózgu wypalające


Tramwaj, do znajomej muszę wpaść, czytam, przejechałam dwa przystanki, wróciłam dwa przystanki, przesiadka, przystanek na żądanie. Stoi nas troje, prawie ósma wieczorem. O, jedzie autobus, ale już mija przystanek środkowym pasem, bo nikt z nas nie macha, stoimy jak zaczadzeni. Pierwsza przytomnieję i trochę późno, ale macham.  Kierowca na hamulec i z tego środkowego pasa już za przystankiem ale przecież zjechał i zatrzymał się. Biegniemy we trójkę, jeden z panów biegnąc dojada banana. W środku zawstydzeni, nawet nie śmiejemy się z "przygody". U znajomej pod domofonem zaczynam medytować. Dwie cyfry? Może trzy? Nieważne, skoro i tak nie pamiętam, jakie. Chyba była jakaś szóstka, podczas czwartej próby przytomnieję, w domofonie głos znajomej.


Nie wiem na co serię zaćmień zwalić, na wyrośnięty spod ziemi upał, na pełnię Księżyca czy jeszcze co innego. Co by to mogło być? Może prawo równowagi. Coś nie poszło, by pójść mogło coś. Wykorzystać swój limit błędów, pomyłek, przeoczeń i gaf na rzeczy mało istotne.

Czytam, oglądam, żyję, nastawiam małosolne. Wygrałam bilet do kina na film francuski (Nowa dziewczyna Ozona) i nawet mogłam pójść ;) Dziś chciałam rano do kina na film czeski, ale zapomniałam i dobrze, bo na Ale Kino leciał film islandzki! Dopiero co czytałam dwa islandzkie kryminały, Yrsę i Arnaldura. Potem Lizę Marklund. Czytam ich seryjnie, wszystko co napiszą. I teraz kończę trójcę Miłoszewskiego. Wszyscy wokół polecają Lemaitre. No dobrze, z rozkoszą dam się namówić :) Obejrzałam którejś nocy połowę "Kobiety z wydm" i zachwyciłam się, teraz z niemal równym zachwytem czytam. Wypatrzyłam niedawno komedię meksykańską w tv, obejrzałam dwa razy, następnego dnia nadali powtórkę. Występował Jaime Camil, a rzecz była o królestwie Navarry i o Euskarze. Faktycznie duża część filmu była po baskijsku!

Niczym kometa przeleciał XV Międzynarodowy Konkurs im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie (15 czerwca - 3 lipca), a ja kątem ucha. Niemniej zdążyłam wyłowić Lucasa Debargue, lat 24, mojego nowego mistrza fortepianu ;)


Nie ma dnia, żebym nie pisała intensywnie tego bloga, na niewidocznych kartach zapisuję w przelocie calutkie długie posty. Może kiedyś jeszcze przetasują się w meandrach komórek mózgowych i przedostaną powtórnie do świadomości.