De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.
kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)
wtorek, 19 lutego 2008
długie jest piękne - wersja z tłumaczeniem :)
cyklopentanoperhydrofenantren - taka chemiczna Konstantynopolitańczykowianeczka, pierścień pięciowęglowy
dwumetylohydrazyna - wchodzi w skład paliwa rakietowego (wraz z hydrazyną i czterotlenkiem azotu), wyczytałam o tym w książce Apollo 13, kiedyś bardzo pociągał mnie temat lotów w kosmos :)
impressio ligamenti costoclavicularis - termin anatomiczny, wycisk więzadła żebrowo - obojczykowego
sulcus tendinis musculi flexoris hallucis longi - termin anatomiczny, nota bene najdłuższa nazwa anatomiczna, bruzda ścięgna mięśnia zginacza długiego palucha, skutek uboczny przebywania w dzieciństwie w pobliżu starszego brata zakuwającego anatomię :)
kiitos vieraanvaraisuudestanne - po fińsku: dziękuję za gościnność
henkilöllisyystodistus - po fińsku: dowód osobisty
:))
niedziela, 17 lutego 2008
Verde que te quiero verde
Verde que te quiero verde.
Verde viento. Verdes ramas.
El barco sobre la mar
y el caballo en la montaña.
Con la sombra en la cintura
ella sueña en su baranda
verde carne, pelo verde,
con ojos de fría plata.
Verde que te quiero verde.
Bajo la luna gitana,
las cosas la están mirando
y ella no puede mirarlas.
Verde que te quiero verde.
Grandes estrellas de escarcha,
vienen con el pez de sombra
que abre el camino del alba.
La higuera frota su viento
con la lija de sus ramas,
y el monte, gato garduño,
eriza sus pitas agrias.
¿Pero quién vendrá? ¿Y por dónde...?
Ella sigue en su baranda,
verde carne, pelo verde,
soñando en la mar amarga.
Compadre, quiero cambiar
mi caballo por su casa,
mi montura por su espejo,
mi cuchillo por su manta.
Compadre, vengo sangrando
desde los puertos de Cabra.
Si yo pudiera, mocito,
este trato se cerraba.
Pero yo ya no soy yo,
ni mi casa es ya mi casa.
Compadre, quiero morir
decentemente en mi cama.
De acero, si puede ser,
con las sábanas de holanda.
¿ No veis la herida que tengo
desde el pecho a la garganta?
Trescientas rosas morenas
lleva tu pechera blanca.
Tu sangre rezuma y huele
alrededor de tu faja.
Pero yo ya no soy yo.
Ni mi casa es ya mi casa.
Dejadme subir al menos
hasta las altas barandas,
¡Dejadme subir!, dejadme
hasta las altas barandas.
Barandales de la luna
por donde retumba el agua.
Ya suben los dos compadres
hacia las altas barandas.
Dejando un rastro de sangre.
Dejando un rastro de lágrimas.
Temblaban en los tejados
farolillos de hojalata.
Mil panderos de cristal,
herían la madrugada.
Verde que te quiero verde,
verde viento, verdes ramas.
Los dos compadres subieron.
El largo viento dejaba
en la boca un raro gusto
de hiel, de menta y de albahaca.
¡Compadre! ¿Dónde está, dime?
¿Dónde está tu niña amarga?
¡Cuántas veces te esperó!
¡Cuántas veces te esperara,
cara fresca, negro pelo,
en esta verde baranda!
Sobre el rostro del aljibe,
se mecía la gitana.
Verde carne, pelo verde,
con ojos de fría plata.
Un carámbano de luna
la sostiene sobre el agua.
La noche se puso íntima
como una pequeña plaza.
Guardias civiles borrachos
en la puerta golpeaban.
Verde que te quiero verde.
Verde viento. Verdes ramas.
El barco sobre la mar.
Y el caballo en la montaña.
Zielonej pragnę zieleni.
Pnie zielone. Wiatr zielony.
Koń na stromym zboczu gór
i okręt na morskiej toni.
Ona, cieniem przepasana,
śni wsparta o balustradę.
Zieleń ciała, włosów zieleń,
w oczach srebro lodowate.
Zielonej pragnę zieleni.
Cygański księżyc jej świeci;
rzeczy ją widzą, lecz ona
nie może ujrzeć tych rzeczy.
Zielonej pragnę zieleni.
Wielkie gwiazdy, całe w szronie,
nadciągają z rybą cienia,
rozchylić świtu podwoje.
Figowiec o wicher czochra
gęstwę gałęzi chropawych,
a góra, drapieżny kot,
jeży swe cierpkie agawy.
Lecz kto przyjdzie? I którędy...?
Włosów zieleń, zieleń ciała.
Ona, wciąż przy balustradzie,
w snach gorzkie morze ujrzała.
- Krewniaku, zróbmy zamianę:
za dom konia chciejcie zabrać,
mój sztylet za koc wam oddam,
moje siodło za zwierciadła.
Krewniaku, przybywam krwawiąc
od samych przełęczy Cabra.
- Rad bym, chłopcze, z tobą zawarł
tę umowę, to wiadome.
Ale ja to już nie ja,
dom mój nie jest moim domem.
- Krewniaku, godnie chcę umrzeć:
jeżeli można, w stalowym
moim łóżku, na pościeli
z holenderskich płócien nowych.
Pierś przebitą mam po gardło:
nie widzicie mojej rany?
-Trzysta ciemnych róż splamiło
biel twej bluzy poszarpanej.
Pachnie krew, krew po twej szarfie
spływa strumieniem czerwonym.
Ale ja to już nie ja,
dom mój nie jest moim domem.
- Więc przynajmniej pójść mi dajcie
do wysokiej balustrady!
Niech tam pójdę! Niechaj dojdę
do zielonej balustrady,
do balustrad księżycowych,
gdzie szumią wodne kaskady.
Już wspinają się Cyganie
do wysokiej balustrady,
zostawiając ślady krwi
i łez zostawiając ślady.
Latarki z blachy cieniutkiej
dygotały nad dachami.
Świt tysiącem kryształowych
tamburynów zorzę zranił.
Zielonej pragnę zieleni.
Wiatr zielony, pnie zielone.
Wspięli się obaj Cyganie.
Silny wiatr rzucił w ich stronę
dziwny smak, który lawendę,
żółć i miętę przypominał.
- Krewniaku! Gdzie twoja córka?
Mów, gdzie ta gorzka dziewczyna?
- Ileż razy cię czekała!
Ileż razy czekać miała
przy zielonej balustradzie!
Czarne włosy i twarz biała.
Na ciemnym stawie Cyganka
kołysała się samotnie.
Zieleń ciała, włosów zieleń,
w oczach twarde srebro chłodne.
Lodowy sopel księżyca
trzymał ją na tafli wodnej.
Noc się zrobiła zaciszna
jak mały placyk. We wrota
kilku pijanych żandarmów
jęło kolbami łomotać.
Zielonej pragnę zieleni.
Pnie zielone. Wiatr zielony.
Koń na stromym zboczu gór.
I okręt na morskiej toni.
Verde viento. Verdes ramas.
El barco sobre la mar
y el caballo en la montaña.
Con la sombra en la cintura
ella sueña en su baranda
verde carne, pelo verde,
con ojos de fría plata.
Verde que te quiero verde.
Bajo la luna gitana,
las cosas la están mirando
y ella no puede mirarlas.
Verde que te quiero verde.
Grandes estrellas de escarcha,
vienen con el pez de sombra
que abre el camino del alba.
La higuera frota su viento
con la lija de sus ramas,
y el monte, gato garduño,
eriza sus pitas agrias.
¿Pero quién vendrá? ¿Y por dónde...?
Ella sigue en su baranda,
verde carne, pelo verde,
soñando en la mar amarga.
Compadre, quiero cambiar
mi caballo por su casa,
mi montura por su espejo,
mi cuchillo por su manta.
Compadre, vengo sangrando
desde los puertos de Cabra.
Si yo pudiera, mocito,
este trato se cerraba.
Pero yo ya no soy yo,
ni mi casa es ya mi casa.
Compadre, quiero morir
decentemente en mi cama.
De acero, si puede ser,
con las sábanas de holanda.
¿ No veis la herida que tengo
desde el pecho a la garganta?
Trescientas rosas morenas
lleva tu pechera blanca.
Tu sangre rezuma y huele
alrededor de tu faja.
Pero yo ya no soy yo.
Ni mi casa es ya mi casa.
Dejadme subir al menos
hasta las altas barandas,
¡Dejadme subir!, dejadme
hasta las altas barandas.
Barandales de la luna
por donde retumba el agua.
Ya suben los dos compadres
hacia las altas barandas.
Dejando un rastro de sangre.
Dejando un rastro de lágrimas.
Temblaban en los tejados
farolillos de hojalata.
Mil panderos de cristal,
herían la madrugada.
Verde que te quiero verde,
verde viento, verdes ramas.
Los dos compadres subieron.
El largo viento dejaba
en la boca un raro gusto
de hiel, de menta y de albahaca.
¡Compadre! ¿Dónde está, dime?
¿Dónde está tu niña amarga?
¡Cuántas veces te esperó!
¡Cuántas veces te esperara,
cara fresca, negro pelo,
en esta verde baranda!
Sobre el rostro del aljibe,
se mecía la gitana.
Verde carne, pelo verde,
con ojos de fría plata.
Un carámbano de luna
la sostiene sobre el agua.
La noche se puso íntima
como una pequeña plaza.
Guardias civiles borrachos
en la puerta golpeaban.
Verde que te quiero verde.
Verde viento. Verdes ramas.
El barco sobre la mar.
Y el caballo en la montaña.
Zielonej pragnę zieleni.
Pnie zielone. Wiatr zielony.
Koń na stromym zboczu gór
i okręt na morskiej toni.
Ona, cieniem przepasana,
śni wsparta o balustradę.
Zieleń ciała, włosów zieleń,
w oczach srebro lodowate.
Zielonej pragnę zieleni.
Cygański księżyc jej świeci;
rzeczy ją widzą, lecz ona
nie może ujrzeć tych rzeczy.
Zielonej pragnę zieleni.
Wielkie gwiazdy, całe w szronie,
nadciągają z rybą cienia,
rozchylić świtu podwoje.
Figowiec o wicher czochra
gęstwę gałęzi chropawych,
a góra, drapieżny kot,
jeży swe cierpkie agawy.
Lecz kto przyjdzie? I którędy...?
Włosów zieleń, zieleń ciała.
Ona, wciąż przy balustradzie,
w snach gorzkie morze ujrzała.
- Krewniaku, zróbmy zamianę:
za dom konia chciejcie zabrać,
mój sztylet za koc wam oddam,
moje siodło za zwierciadła.
Krewniaku, przybywam krwawiąc
od samych przełęczy Cabra.
- Rad bym, chłopcze, z tobą zawarł
tę umowę, to wiadome.
Ale ja to już nie ja,
dom mój nie jest moim domem.
- Krewniaku, godnie chcę umrzeć:
jeżeli można, w stalowym
moim łóżku, na pościeli
z holenderskich płócien nowych.
Pierś przebitą mam po gardło:
nie widzicie mojej rany?
-Trzysta ciemnych róż splamiło
biel twej bluzy poszarpanej.
Pachnie krew, krew po twej szarfie
spływa strumieniem czerwonym.
Ale ja to już nie ja,
dom mój nie jest moim domem.
- Więc przynajmniej pójść mi dajcie
do wysokiej balustrady!
Niech tam pójdę! Niechaj dojdę
do zielonej balustrady,
do balustrad księżycowych,
gdzie szumią wodne kaskady.
Już wspinają się Cyganie
do wysokiej balustrady,
zostawiając ślady krwi
i łez zostawiając ślady.
Latarki z blachy cieniutkiej
dygotały nad dachami.
Świt tysiącem kryształowych
tamburynów zorzę zranił.
Zielonej pragnę zieleni.
Wiatr zielony, pnie zielone.
Wspięli się obaj Cyganie.
Silny wiatr rzucił w ich stronę
dziwny smak, który lawendę,
żółć i miętę przypominał.
- Krewniaku! Gdzie twoja córka?
Mów, gdzie ta gorzka dziewczyna?
- Ileż razy cię czekała!
Ileż razy czekać miała
przy zielonej balustradzie!
Czarne włosy i twarz biała.
Na ciemnym stawie Cyganka
kołysała się samotnie.
Zieleń ciała, włosów zieleń,
w oczach twarde srebro chłodne.
Lodowy sopel księżyca
trzymał ją na tafli wodnej.
Noc się zrobiła zaciszna
jak mały placyk. We wrota
kilku pijanych żandarmów
jęło kolbami łomotać.
Zielonej pragnę zieleni.
Pnie zielone. Wiatr zielony.
Koń na stromym zboczu gór.
I okręt na morskiej toni.
Federico García Lorca - Romance sonámbulo (Romanca lunatyczna)
Przekład: Irena Kuran-Bogucka
sobota, 16 lutego 2008
long vehicle czyli długie jest piękne
cyklopentanoperhydrofenantren
dwumetylohydrazyna
impressio ligamenti costoclavicularis
sulcus tendinis musculi flexoris hallucis longi
kiitos vieraanvaraisuudestanne
henkilöllisyystodistus
kiitos vieraanvaraisuudestanne
henkilöllisyystodistus
:)
środa, 6 lutego 2008
rozdział: film
Tak sobie myślę, że czas najwyższy skończyć masowe oglądanie filmów (nie na zawsze, Boże broń!) i trochę poczytać. Zredukowałam trochę podniebny stos filmów z poczekalni i teraz zamierzam zrobić to samo ze słowem pisanym oczekującym niecierpliwie na mój już mocno spragniony pisanego na papierze wzrok.
Właśnie z kina wróciłam....
Aby ułatwic sobie czasowe zatrzaśnięcie jednych drzwi, a szerokie rozwarcie innych, poniżej podsumowanie mojego "oglądactwa" z ostatnich 2 miesięcy, uprzedzam, trochę tego będzie.
No, to może po kolei wspak, dokąd sięgam pamięcią, czyli gdzieś do listopada zeszłego roku.
Telenowela (En Soap), reż. Pernille Fischer Christensen, Dania 2006 --- Przeuroczy, jestem pod wrażeniem jako że dopiero co, jedną nogą jeszcze w kinie stoję i całkiem wyjść nie mogę. Sporo osób jednak mogło, i to w pierwszej połowie filmu, pewnie złapali się na zmyłkę - tytuł, liczyli na coś głupawego i się srodze zawiedli.
Lejdis, Polska 2008, śmieszny :) --- Warto było :)
Magnolia, reż. Paul Thomas Anderson, USA 1999 --- Początkowo budzi rozdrażnienie hałaśliwą przeszkadzającą w dialogach muzyką, przeraża długością i wielowątkowością. Ale muzyka stopniowo zaciekawia, wątki się łączą i długość przestaje mieć znaczenie... Gdybym mogła, obejałabym od razu od początku jeszcze raz, ale akurat czasowa nie byłam bo weekend mi się wziął i skończył, jak mógł... Stanowczo muszę jeszcze wysupłać te 3 godziny (lub sześć, dziewięć, dwanaście...:) na ten właśnie film, kiedyś...
Babel, reż. Alejandro Gonzalez Inarritu, Francja , Meksyk , USA 2006 --- Dobre. Zwłaszcza część "japońska", przerażający świat współczesnej głuchoniemej nastolatki. Wszystko przez Kurosawę chyba, umiłowanie japońskości...
Capote, reż. Bennett Miller, Kanada 2005 --- Ten film chcę mieć. I wszystko jasne. Nie wiedziałam, że można mieć IQ 215.
Duchy Goi (Goya's Ghosts), reż. Milos Forman, Czechy , Francja , Hiszpania , Wielka Brytania 2006 --- Po filmie rzuciłam się do neta zawrzeć bliższą znajomość z dziełami tytułowego. No co, w życiu nie ma czasu na wszystko i własnie Goya jakoś mi umknął... Ale nadrabiam, nadrabiam. Warto, i film i obrazy Goi, o Święta Inkwizycjo!
Cząstki elementarne (Elementarteilchen), reż. Oskar Röhler, Niemcy 2006, wg powieści Michela Houellebecqa --- To mi sie podobało! Co insze film, a co insze książka, stanowczo polecam i to, i to. W scenie "balkonowej" chyba krzyknęłam głośno, bo aż moje dziecię przybiegło pytać co jest... Pod koniec miałam "spocone oczy".
To było morderstwo/Śmierć ma okna (Murder, She Said), reż. George Pollock, Wielka Brytania 1962, wg powieści Agathy Christie --- Nauczyć się trzeba nieoceniania po wyglądzie... Struszeczka żwawa a paskudna, pozornie odpychająca jak ropucha, ale równa, fajna, myśląca i błyskotliwa. Ach, ten klimat starych czarno-białych filmów angielskich, wiktoriańskie wnętrza...
Tootsie, reż. Sydney Pollack, USA 1982 --- Taxi, taxi..... TAXI !!! Dziwka... I tym podobne niezapomniane scenki i dialogi - zawsze sobie warto przypomnieć.
Lolita, reż. Stanley Kubrick, USA 1962, wg powieści Vladimira Nabokova --- Doskonałe, jak niemal każdy Kubrick... Najpiękniejsze jest to, że oglądając jego jeden film, czuję się jakbym oglądała wszystkie jego filmy jednocześnie, kiedy mówi Humbert mam wrażenie, że mówi HAL 9000...
Dharm, reż Bhavna Talwar, Indie 2007 --- Porząsnęło mną, i to mocno... "Oby zwyciężył rozsądek". Oby...
Wielki sen (The Big Sleep), reż. Howard Hawks, USA 1946, wg powieści Raymonda Chandlera --- Zadziwiające jak przez lata ewoluował sposób padania po "pif paf". Ach, ten klimat starych czarno-białych filmów amerykańskich :)
Wrześniowa miłość (Eine Liebe im September), reż. GloriaBehrens, Niemcy 2006 --- Romantycznie o miłości w wieku przedgeriatrycznym, (przecinek) z końmi i piękną zamkową wieżą w tle. Atrakcyjna zwlaszcza ta wieża :)
Inwazja porywaczy (łowców) ciał (Invasion of the BodySnatchers), reż. Donald Siegel, USA 1956 --- Dawno temu o kosmitach :) Ach, ten klimat starych czarno-białych filmów amerykańskich...
Benny & Joon, reż. Jeremiah S. Chechik --- Lubię filmy o łamaniu stereotypów, nie mylić z typami stereo. Basterokitonowaty.
Rozwód po włosku (Divorzio all'italiana), reż. Pietro Germi, Włochy 1961 --- Ach ten Mastroianni. Ach, ten klimat starych czarno-białych filmów włoskich...
Angielski pacjent (the English Patient), reż. Anthony Minghella --- No w końcu musiałam taką sławę i ja obejrzeć kiedy "samo do domu przyszło" i nawet mi się podobało!
Rekrut, The Recruit, reż. Roger Donaldson --- Agenci, podwójni agenci, szpiedzy, FBI, Al Pacino....
Vinci, reż. Juliusz Machulski --- No, jak Polak chce, to potrafi, a jak chce i potrafi to całkiem niezły produkt wielokrotnego użytku wyjść może. Z arcydziełam w tle. No i ta Klos...
Wieczna miłość (Immortal Beloved), reż. Bernard Rose --- Warto głównie dla muzyki Beethovena. No i fajnie sie ogląda, kiedy ulubieni aktorzy grają, jak zwykle dobrze.
Wielka ekstaza snycerza Steinera (Die Große Ekstase desBildschnitzers Steiner), reż. Werner Herzog, dokument, muz. Popol Vuh--- Film dokumentalny. Oto SZTUKA.
Dowód (Proof), reż. John Madden --- I ja to oglądałam? Ale o czym to było, zaraz zaraz, znana aktorka, Gwyneth Paltrow, i ...pusto. Zaraz sobie przypomnę, moment jeszcze, no co, późno już, dużo tego w końcu obejrzałam. No, może i nie warto było oglądać. A, już już, matematyka, naukowcy, choroba psychiczna, ona, on, miłość, toksyczna troskliwa siostra... No sami zdecydujecie czy sie decydujecie.
Mała Miss (Little Miss Sunshine), reż. Valerie Faris, Jonathan Dayton --- Tak, tak, do obejrzenia w ciemno, zbawny refleksyjny film drogi.
Świat według Garpa (The World According to Garp), reż. GeorgeRoy Hill, wg powieści Johna Irvinga --- Film zdecydowanie tak, książka toż samo.
Efekt motyla (The Butterfly Effect), reż. J. Mackye Gruber, Eric Bress --- Tak, ciekawy pomysł, ciekawy, i ciekawe, czyj?
Ghost World, reż. Terry Zwigoff --- Owszem.
Prestiż (The Prestige), reż. Christopher Nolan --- Presti....digi...tatorzy dwaj. Dobry ale nie mój.
Dobre życie (La Buena Vida), reż. David Trueba --- Zdaje się, że każdy hiszpański film łykam w całości bez popijania i chcę jeszcze. No, nic na to nie poradzę, kino hiszpańskie niepowtarzalne jest i basta. Kocham hiszpańskie filmy. Wyznałam się... Dobre życie, dobry film. Mój mój, po trzykroć mój.
Świat zabawy (The House of Mirth), reż. Terence Davies, wg powieści Edith Wharton --- Być kobietą niezależną od czasu i miejsca nie było łatwo, nie jest łatwo i nie będzie zapewne łatwo, póki świat istnieje. Okrutne. Zaczęłam się przekonywac do Gillian Anderson.
Trzy kolory: Niebieski (Trois couleurs: Bleu), reż. Krzysztof Kieślowski --- Syn w "Kieślowskim", matka wreszcie ogląda. O dziwo, nie było tak źle, a nawet dużo lepiej. To naprawdę bardzo dobry Kieślowski.
Ludzkie dzieci (Children of Men), reż. Alfonso Cuarón, wg powieści P.D. James --- Jeśli ktoś się bardzo nudzi... Nie czytałam, ale może lepiej na książce poprzestać..
Most do Terabithii (Bridge to Terabithia), reż. Gabor Csupo --- Koniecznie, koniecznie, proszę.
Wspaniała rzecz (Beautiful Thing), reż. Hettie MacDonald --- Klimacik, angielskość do bólu. Łamie. Typy. No podobał mi się. Końcówka rewelacja :) Nucę do dziś Dream a Little Dream of Me Mamas & Papas... Film zajął pierwsze miejsce na liście 10 najlepszych gejowskich filmów wszechczasów jakiegoś brytyjskiego magazynu.
Smok: historia Bruce'a Lee (Dragon: The Bruce Lee Story), reż. Rob Cohen --- Trochę mi się podobał, a trochę nie. Za mało Bruce'a Lee w Bruce Lee.
Spekulant (Rogue Trader), reż. James Dearden --- Koniecznie! Pomijając fakt, że maklera gra Evan McGregor.
Las Vegas Parano --- Szczyty i wyżyny. Popłakałam się (histerycznie) przy "nie biegnij!". Bez dalszych komentarzy. Chcę to oglądać za każdym razem, jak spada mi poziom humoru we krwi, ale skąd to wytrzasnąć?
Życie na podsłuchu (Das Leben der Anderen), reż. Florian Henckel von Donnersmarck --- No, to trzeba obejrzeć, pozycja obowiązkowa, dla każdego.
Małe dzieci (Little Children), reż. Todd Field --- Nawet nawet...
Dom Latających Sztyletów (Shi mian mai fu), reż. Yimou Zhang --- Rarytas dla oczu moich, niesamowite bogactwo barw, błogość dla uszu moich, im dziwniejszy język tym błogoś uszu moich większa :) Przypominam, wszystko oglądam zawsze w języku oryginalnym z polskimi napisami, bo tylko takie oglądanie jest dla mnie pełne i ma sens.
Labirynt fauna (El Laberinto del fauno), reż. Guillermo del Toro --- Rozczarowałam się. Zbyt dużo wojny, zbyt mało baśni. Chyba nie chciałabym obejrzeć powtórnie. Ale film niewątpliwie bardzo bardzo dobry.
Harry Potter i więzień Azkabanu (Harry Potter and the Prisonerof Azkaban), reż. Alfonso Cuarón --- Bo lubię. Ale cierpię, czegos mi brak w tym filmie, ale nie mogę dojść, czego konkretnie. Choć Cuarón akurat OK.
Wściekły byk (Raging Bull), reż. Martin Scorsese --- Nie miałam wyjścia, Ukasz oglądał i martwa cisza musiała w domu zapanować. Teraz już bez emocji.
Zakochany bez pamięci (Eternal Sunshine of the Spotless Mind), reż. Michel Gondry --- Dziwny, za bardzo.
Porozmawiaj z nią (Hable con ella), reż. Pedro Almodóvar --- !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I twoją matkę też (Y Tu Mamá También), reż. Alfonso Cuarón --- Mniam mniam. Meksyk...
Złe wychowanie (La mala educación), reż. Pedro Almodóvar --- Almodovar, no comments.
Traffic, reż. Steven Soderbergh, Niemcy, USA 2000 --- Mam nowego ulubionego aktora... Benicio Del Toro. I nie dziwię się, że film taki zasypany. Mają, na co zasłużyli. Dosypuję się :) Te wszystkie sceny meksykańskie... Jak dobrze mieć taki film na półce.
Porachunki (Lock, Stock and Two Smoking Barrels), reż. Guy Ritchie --- Mąż swojej żony Madonny. Ale biję brawo, udało się, ten film to jest to. Dla milośników Pulp Fiction rozrywka przednia.
Adaptacja, reż. Spike Jonze --- Masakra z kilkoma zaledwie fragmentami wartymi zapmiętania. Shame on you, Nicolas..... Po co w to wchodziłeś?!
Ciśnienie (Below), reż. David Twohy --- No mam słabość do łodzi podwodnych i Darrena Aronofskiego, choćby tylko w roli współscenarzysty.
21 gramów, reż. Alejandro Gonzalez Inarritu --- Pierwsze zetknięcie z Benicio :) Aktorstwo trójki głownych bohaterów - najwyższe wyżyny, mistrzostwo. Sean Penn jak zwykle genialny, ale zwracam uwagę na Naomi Watts. Jeszcze może na fali Amores Perros obejrzę?
La tierra giró para acercarnos
giró sobre sí misma y en nosotros,
hasta juntarnos por fin en este sue?o
(fragment wiersza Eugenio Montejo)
The earth turned to bring us closer,
it spun on itself and within us,
and finally joined us together in this dream
Ziemia drgnęła by nas do siebie zbliżyć
zakręciła sama i w nas aż sprawiła,
że obydwoje znaleźliśmy się w tym śnie
"pues cuando ardio la perdida reverdecicron sus maizales"
"kiedy spłonęła pustka, zazieleniły się pola kukurydzy"
K2, reż. Franc Roddam --- Himalaje.....AUUUUUUUU...
Sin City, reż. Robert Rodriguez --- Ukasz mi kazał. I dobrze, bo też z Benicio :)
Revolver, reż Guy Ritchie --- Ukasz mi kazał.
Billy Elliot, reż. Stephen Daldry --- Warto, warto, bardzo warto, znów ta angielskość w każdej sekundzie filmu. No i ta niebiańska końcowa scena, kiedy tancerz, niczym Niżyński, robi wyskok - tu w roli Billego Elliota Adam Cooper....
Wrzeszczący faceci (Huutajat), reż. Mika Ronkainen --- Dla mnie bomba :)
Anioł przy moim stole, reż. Jane Champion --- A jednak czasem i mnie coś może zaskoczyć, na przykład ten film. Słuchajcie, koniecznie!
Noi Albinoi, reż. Dagur Kari --- Nadal chcę wskoczyć do tego filmu...
Zemsta po latach, reż. Peter Medak --- Stanowczo najlepszy dreszczyk jaki widziałam, a do tego piękny taki...
Wojna zimowa (Talvisota), reż. Pekka Parikka --- Fiński film, hułła!!!
Pianistka, reż. Michael Haneke --- Dobre Jelinkowe, muzycznie mniam, aktorsko dobrze. Dodatkowo dziwne.
Zakochani widzą słonie, reż. Dagur Kari --- Rewelacja, czarno-biały z jedną przepiękną nasyconą barwami sceną w kolorze, chcę więcej takich filmów!
Kochanek Lady Chatterley, reż. Ken Russell --- D.H. Lawrence na ekranie, mistrz pokazany przez innego mistrza.
Odmienne stany świadomości, reż. Ken Russell --- Jak miło było przypomnieć sobie po latach... Kena Russella zawsze przyswajam w każdych ilościach.
Adrenalina (Crank), reż. Bian Taylor --- Brawo Amy Smart :)
Się zmęczyłam, dobranoc, film na noc.
niedziela, 3 lutego 2008
Nicht hinauslehnen!
Ne pas se pencher au dehors!
Nicht hinauslehnen!
Не высовыватса!
Nie wychylać się!
Wsiąść do pociągu, tak bardzo chciałabym znowu wsiąść do pociągu...
Niesamowite napisy, były, a i chyba jeszcze czasami można je spotkać na pociągowych oknach.
Ostatnio "pociągowe" zakazy widziałam wymalowane na jakimś płocie w Gdańsku... Wiecznie żywe :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)