.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

sobota, 21 września 2013

Alain Souchon - "À cause d'elle"





Ecoutez ma chanson comme elle est jolie à cause d'elle
Ecoutez, le secret de la mélodie ça vient d'elle
La chanter, c'est dans mes deux bras l'enlacer et rester
Comprenez pour la vie puisque notre vie doit passer
Ecoutez ma chanson comme elle est jolie à cause d'elle
Ecoutez, le secret de la mélodie ça vient d'elle

Ecoutez, c'est ma main dans ses cheveux qui vous enchante
Ecoutez, sa bouche avec les baisers que je vous chante
Savez-vous que ma chanson est aussi le rendez-vous
De ma joue avec sa joue qui me fait un effet doux
Ecoutez, c'est ma main dans ses cheveux qui vous enchante
Ecoutez, sa bouche avec les baisers que je vous chante
Comprenez, dans les violons, les violoncelles
Qu'elle s'éloigne et qu'une mélancolie nous accompagne
Quand elle part, on n'entend plus ni la voix ni la guitare
Et après, il n'y a plus que le silence et le regret

Dans mon air, il y a les miroirs que sont leurs beaux yeux clairs
Leurs yeux clairs, où les hommes se regardent et se repèrent
Et moi-même, en chantant cet air je ne suis plus le même
Ca fait comme si j'étais redevenu un beau jeune homme
Dans mon air, il y a les miroirs que sont leurs beaux yeux clairs
Leurs yeux clairs, où les hommes se regardent et se repèrent

Ecoutez ma chanson comme elle est jolie à cause d'elle
Ecoutez, le secret de la mélodie ça vient d'elle.

Na marginesie: Zatrzymany kadr filmu nie jest moim wyborem, nie moja estetyka, stanowczo złapałabym inny moment.

gigant w skale



Znalezione na FB profilu Martyny Wojciechowskiej -  Wielki Budda z Leshan, Chiny.
Wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Jestem pod wrażeniem.

wtorek, 17 września 2013

Mironowe miejsca



Na placu Dąbrowskiego pod oknem dawnego mieszkania Mirona Białoszewskiego stoi Mironławka. Nareszcie nikt na niej nie siedział, siódme podejście ;)


Między Marszałkowską a placem Dąbrowskiego znajduje się Mironowy DREPTAK.


Na budynku przy placu Dąbrowskiego wisi tablica pamiątkowa, za wysoko, bez sensu. Niech ktoś do niej dorobi jeszcze schodki lub drabinkę, albo prościej, przewiesić NIŻEJ. Poproszę.


I tablica na Poznańskiej.

zdjęcia: xbw

poniedziałek, 16 września 2013

treserom wstęp wzbroniony


Niniejszym wywieszam oficjalnie tabliczkę z napisem "Treserom wstęp wzbroniony". Wczoraj rano (niedzielne rano) wbiła mi na chatę wieloletnia koleżanka, uprzednio się zapowiedziawszy i próbowała mnie wytresować. Kiedy nie pozwoliłam, cicho i spokojnie, wieloletnia koleżanka wypadła gwałtownie z wielkim fochem na klatkę schodową, dając wyraźnie do zrozumienia, że to koniec znajomości. Krzyżyk na drogę, tak się chyba mówi. Wielokrotnie zastanawiałam się nad fenomenem utrzymywania naszego kontaktu a nawet powiernictwa, przez tak wiele lat między tak różnymi osobami. Dziwiłam się nawet, że nie ma przyjaźni, a powinna być. Ale jak się przyjaźnić z uosobieniem focha? Jestem tolerancyjna, wiele zniosę, wiele rozumiem, widzę jeśli ktoś ciężko pracuje nad sobą, by być lepszym człowiekiem. Ale tresować się nie pozwolę nigdy i nikomu, w żadnych okolicznościach, więc w kontaktach ze mną bacik i szpicrutkę proszę zostawiać w szafie. Ciekawa jestem, jak długo foch potrwa, moje ręce wyciągnięte nieustająco.

Nie mogę wyjść ze zdumienia, jak można w ogóle złapać focha o pierdułkę w niedzielę rano, w miłej leniwej atmosferze poranka, przy pięknej pogodzie, wysokim ciśnieniu atmosferycznym, w miłych okolicznościach przyrody. Wokół bliżej i dalej bieda, nędza, wojny, głód, przemoc, poważne kłopoty i problemy. I nagle szopka o nic. Może potrzeba dramatu, jak w Tangu Mrożka, tylko na mikroskalę. A może tylko niestrawność albo hormony. Gorzej, jeśli psychika.

Bywa, że człowiek codziennie od nowa uczy się tego samego, bo nie jest w stanie nauczyć się i przyswoić danej czynności na stałe. Powiedzmy, że o chodzeniu rzecz. Więc wstaję codziennie i mozolnie uczę się chodzić, po południu nawet zaczynam biegać, lecę na setkę i wieczorem przebiegam kilometr. Aż tu nagle wsiadają na człowieka, że nie przebiegł maratonu. O basta la.

Trudno oddzielić i posortować wady od cech (charakteru, osobowości). Staram się je dokładnie rozróżniać u siebie i innych. Niestosowanie takiego rozróżnienia jest nagminne i konfliktogenne, powoduje masę nieporozumień (chyba za bardzo się wczułam w klimat telewizji śniadaniowych ;). 

Ludzie się rodzą "jacyś" i nawet jeśli rodzina od pieluch pierze mózg, potem szkoła i różne środowiska, to człowiek w środku jest taki, jakim się urodził, najwyżej pokazuje światu kostium i maskę, jeśli nie ma odwagi pokazać nagiej twarzy. Taka oczywista prawda, a wszyscy udają, że jej nie znają.

***

Byłam wczoraj na pysznym chińczyku i pierwszy raz w życiu wcinałam pałeczkami. Szło mi całkiem zwyczajnie, oprócz końcowej garsteczki, która nijak nie dała się poskromić, dopiero widelcem. Miłe urozmaicenie, chyba spróbuję częściej.

***

Dziwnie oglądało mi się meczyk Śląska Wrocław bez Waldemara Soboty. Uczucie pustego miejsca. Ale cieszę się z wygranej i awansu w tabeli, zawsze to, mały bo mały, ale miły składnik układanej z nierównych wielkością puzzli codzienności.

środa, 11 września 2013

ze środka tygodnia


Szarości znów nastały, słońce zgasło na dłużej, pewnie aż do wiosny. Relaks balkonowy czas zwijać, choć jeszcze nie na stałe, jeszcze liczę na przeplatanki słoneczka i (jego) ciepełka. Sandałki czas pakować. Zaczynam jak głupio do dzieci zdrobnieniami. Dziecinnieję czy jeszcze nie dorosłam?

Wyszłam na miasto, maszerowali protestujący związkowcy akurat, grzecznie, równiutko, porządnie, hałasując umiarkowanie, pozdrawiając mieszkańców Warszawy. Dziwne uczucie, wielka siła ludu pracującego, można by pomiarów dokonać, wskaźniki osiągnęłyby ogromną wartość. Prawie żywioł. Może i bez prawie. Tramwaje nie jeździły tylko przez chwilę. Reakcje na wędrówkę gromadną czasem negatywne, czasem agresywne. Czemu? Czasem trzeba wyjść na ulicę, jeśli nie można inaczej. Teraz można wychodzić z protestem na ulicę, taki rodzaj wolności.

Rosja mówi ustami Putina o Ukrainie jak o swojej, nieprawdopodobne ale prawdziwe. Putin znalazł proste rozwiązanie sytuacji z bronią chemiczną w Syrii, ale to nie on dostał pokojową Nagrodę Nobla. Czernie i biele mieszają się nie tworząc odcieni szarości, color blindness szerzy się na potęgę. Lekarstwa jeszcze nie wynaleziono.

Nowojorski uso pen skończony i dobrze, bo kiedy jechała karetka słyszałam Azarenkę. Waleczny Stanislas mieszany czesko-niemiecko-szwajcarski Wawrinka pięknie wojował i aż szkoda, że tylko do półfinału. Ale i finał zajmujący, jako człowiek kobieta stanowczo wolę męski. Nadal, Rafael Nadal, przeszedł samego siebie wygrywając osiem z dziewięciu ostatnich gemów. I operatorzy dostają ode mnie Oscara za ujęcia kortów.

San Marino, number FIFA 207 zmieniło bilans bramkowy z 0-38 na 1-43, za naszych kopaczy, nie chwaląc się, przyczyną. Anglicy wzięli i zremisowali z Ukrainą, jakoś chyba na przekór, na złość. Trzeba będzie jeszcze pobiegać w październiku, jeszcze nie o pietruszkę. "Futbol jest okrutny" - taka książka powstała, mam nadzieję kiedyś upolować, przeczytać. Oprócz eseju Orwella nie czytałam jeszcze żadnej piłkarskiej książki, a ciągnie mnie w te rejony. Jak ludziom może wystarczyć jedno życie. Chyba wyjdę na ulice protestować. Chcę więcej, na początek kilkanaście. Żeby wszystko zdążyć.

środa, 4 września 2013

wiadomości aktualności


Dzieje się każdego dnia na świecie, ogarnąć nie sposób. Ale podejmujemy próbę, mniej lub bardziej regularnie. Chcemy WIEDZIEĆ. MUSIMY WIEDZIEĆ. Powinniśmy wiedzieć. To jak czytanie kronik czy podręcznika historii, tyle tylko, że powstających równolegle z jej dzianiem się. Media - współcześni dziejospisywacze.

Część brzmi tak tragicznie, że aż niewiarygodnie. Część brzmi jak dowcip. Mieszanka wybuchowa. Czy coś w nas wybucha po takim nafaszerowaniu się newsami? A powinno? Jak reagować? Czy reagować? Może wystarczy magazynować? Może wnioski wysnują się same, niezależnie funkcjonujący generał mózg przeprowadzi analizę i syntezę danych, wyciągnie właściwe wnioski, wcieli je w życie i działanie bez naszej świadomości? Może brak reakcji to jedyna właściwa reakcja, obronna.

Do Polski przyjeżdża prezydent Indonezji. Trwa przesłuchanie ministra Nowaka w sprawie zegarka. Brzmią echa ogłoszenia wyroku dla Katarzyny Gorgonowej II. Żydzi rozpoczynają rok 5774, obchodzą święto Rosz Haszana. Będą symbolicznie oczyszczać się w Wiśle wrzucając do niej okruszki. Bogata śląska gmina Pawłowice wprowadza niemal darmową komunikację, za symboliczną złotówkę. Zupełna darmocha to tylko w estońskim Tallinie. Szwedzi przyjmują wszystkich syryjskich uchodźców na pobyt stały, umożliwiając im tym samym sprowadzenie swoich rodzin. Szwecja wyraziła zgodę na nawoływanie muezina do modlitwy z 32 metrowej wieży meczetu w Fittja pod Sztokholmem (może trwać od trzech do pięciu minut i nie powinno przekraczać 60 decybeli). Papież Franciszek osobiście oddzwania do zwykłych ludzi piszących do niego listy. Osobiście otwiera i czyta korespondencję. Papieska limuzyna kurzy się po kątach watykańskich dziedzińców, niezatrudniona ani razu. W lipcu we Włoszech miało miejsce blisko trzy tysiące bezszkodowych trzęsień ziemi, wypada około stu dziennie. Z elektrowni atomowej w Fukushimie wycieka radioaktywna woda. Jest źle, promieniowanie jest tak wysokie, że w ciągu kilku godzin może zabić człowieka. Stopień skażenia wciąż wzrasta. 300 ton radioaktywnej wody przedostało się do oceanu. Budowany będzie ochronny mur. No pewnie, że przez ludzi. Ochotnicy na tamten świat? 

I tak każdego dnia. Wojny, wybuchy, zamachy, naloty, wulkany, trzęsienia, wypadki i garściami "lżejszy" kaliber. Codziennie pakujemy do głów kolejną porcję, jeszcze wchodzi, jeszcze się mieści, jeszcze nie przelewa upychamy więcej i więcej. Bezrefleksyjnie.