Nie wiem, dziecinnieję na stare lata czy jeszcze nie wyrosłam, ale przy Star Trek Into Darkness bawiłam się znakomicie. Dobrze zrealizowany, ogląda się płynnie, przyjemnie, z rosnącym zainteresowaniem. Początek - czerwony las na Nibiru, planecie klasy M, zabytkowy szpital, pierwsze pojawienie się Benedicta (I can safe her) - i uległam, film mnie rozbroił. Podobał mi się Spock, w połowie człowiek, w połowie Wolkanin (?), świetny w tej roli Zachary Quinto. Zabawny Simon Pegg jako Scotty, cudny akcent. Chekov - w sumie rola także komediowa z powodu silnego akcent. Sulu (John Cho) - też lubię, pamiętam z serialu FlashForward. I w tym wszystkim czarny charakter, zło wcielone, Khan (Benedict Cumberbatch), gdybym nie oglądała wcześniej Little Favour, to byłabym mocno zaskoczona. Do tego grał jak w teatrze, ilość zmian wyrazu twarzy na minutę chyba rekordowa. Sympatyczny wątek męskiej przyjaźni między Spockiem i Kirkiem.
Bajka kosmiczna, latające ustrojstwa i wartości w uproszczonej wersji. Ale całość kupuję, chętnie, w odległej przyszłości, obejrzę z wnukami :)
"W ciemność. Star Trek"
(Star Trek Into Darkness)
USA 2013
Reżyseria: J.J. AbramsScenariusz: Alex Kurtzman, Damon Lindelof, Roberto Orci
a mi się nie udało przez ten film przebrnąć. Podobnie jak przez Władce Pierścieni (ani film, ani książkę). Brakuje mi chyba jakiejś szufladki, bo wiele osób, których zdanie cenie, zachwyca się i jednym i drugim :)
OdpowiedzUsuńWychowywałam się na serialu "Kosmos 1999" i chyba Star Trek to takie nawiązanie do dzieciństwa, poza tym odkryłam Spocka (Zachary Quinto) - tylko dla niego warto. Poza tym podążam za moim najnowszym Białym Królikiem, Benedictem Cumberbatchem, a on jest w STID czarnym charakterem, więc oglądałam programowo. Poza tym uwielbiam wszelkie latające ustrojstwa, i Kosmos, nawet filmowy. Poza tym syn we mnie podtrzymał oglądanie wszystkich tych Spider Manów, Iron Manów, bo oglądaliśmy razem, ja przeważnie zaczynałam pod przymusem, a kończyłam bawiąc się jak dziecko.
UsuńSF lubię, ale Fantasy już nie, też nie mogę przeczytać niczego napisanego przez Tolkiena, kiedyś jakieś dwie mniejsze rzeczy przemęczyłam. Ale dla filmu zrobiłam wyjątek i obejrzałam, też z synem, raczej bawiłam się dość dobrze. Ale już do Hobbita będę się musiała pozmuszać, syn się wyprowadził i wyeliminował nacisk zewnętrzny.
A teraz idę oglądać 2. połowę finału Ligi Mistrzów :)
Niczego Ci, Lilko, nie brakuje. Nie ma "obowiązkowych" zainteresowań, nie ma ich hierarchii tak naprawdę. Albo coś pociąga, albo nie.
Po takiej recenzji muszę zobaczyć!
OdpowiedzUsuńDzięki za słowo "recenzja", taki po prostu przymus podzielenia się wrażeniami z filmu ;)
Usuń