Uwielbiam czytać Mankella. Wszystko. "Włoskie buty" też już polubiłam. Uwaga. Zdradzam treść.
Główny bohater, Frederick, lat 66, odciął się od życia i zaszył na
wyspie. Kiedyś popełnił błąd lekarski, jeszcze wcześniej, powodowany
niezidentyfikowaną siłą, zostawił kobietę którą kochał. Teraz,
kompletnie wyłączony, nie chce albo nie potrafi wyrwać się z samotni,
biernie egzystuje w towarzystwie mrowiska w salonie, psa, kota,
sporadycznie widując się z listonoszem. Coś się wydarza. Odwiedza go
Harriet, lat 69, kobieta, którą lata temu porzucił znikając bez
wyjaśnienia. Harriet ledwo funkcjonuje, przemieszcza się o balkoniku.
Choruje, pozostało jej niewiele czasu. Nieinwazyjnie acz skutecznie
wyrywa byłego chłopaka z jego wyspowej wegetacji, ładują się w auto i
wyruszają na wyprawę do czarującego leśnego jeziorka. Po drodze
odwiedzają Louise, lat 37, mieszkającą w leśnej głuszy aktywistkę.
Kobieta okazuje się być córką Fredricka i Harriet. Podejmuje rodziców w
swojej malutkiej przyczepie. Zamawia dla nowo poznanego ojca buty u
włoskiego szewca. Wydarzają się kolejne sytuacje, toczą się rozmowy,
czasem słychać krzyk, czasem Harriet ma "zjazd", bohaterowie
przemieszczają się, lądują ostatecznie z powrotem na wyspie, jednak w
zupełnie zmienionej wydarzeniami konfiguracji.
Książka
jest właściwie o różnych sposobach radzenia sobie z nieradzeniem, z
naporem życia na jednostkę. Jest też o śmierci (umiera człowiek, pies,
kot). Jest o smole i Caravaggiu, o leśnym jeziorku i sztuce tworzenia
obuwia. Jest o poplątanych ścieżkach ludzkich reakcji w złożonych
sytuacjach. Jest o ucieczkach i powrotach. O dochodzeniu do porozumienia
z sobą samym poprzez wymuszone współuczestniczenie w życiu innych. O
impulsie, który, wychodzi na to, powinien przyjść z zewnątrz.
Znikam
czytając Mankella. Jakby poumieszczał w tekście jakieś zapadnie czy
guziczki aktywujące przeniesienie do nieistniejących miejsc. (Jak między Cortazara:
"Owa godzina, która może zaistnieć poza wszelkimi zegarami, dziura w
sieci czasu, ów sposób bycia między, nie ponad ani poza, a między, owa
godzina-otwór, do której się dochodzi od zawietrznej innych godzin,
nieogarnionego życia pełnego godzin ważnych i nieważnych, pełnego czasu
na wszystko, wszystkiego w swoim czasie"). Czytam u Mankella o smole - i
znikam. Czytam o północnych lasach, wysepkach na skutym lodem Bałtyku, o
spacerach po zamarzniętym morzu, o spacerach po zamarzniętym jeziorze, o
Zatoce Fińskiej - i można mnie wołać i szukać, a mnie nie ma.
"- Zwyczajni ludzie nie istnieją - odparła Louise. - To politycy chcą, żebyśmy wierzyli w taki obraz świata. Zależy im na tym, żebyśmy myśleli, iż stanowimy cząstkę jednakowej masy i nie domagali się prawa do bycia takimi, jakimi jesteśmy naprawdę. Strasznie dużo się mówi o normie, której tak naprawdę nie ma." (str. 155)
"Włoskie buty"
(Italienska skor)
rok wydania: 2006
wydanie polskie: 2013
Ja swego czasu byłem zachwycony Mankellowskim "Mordercą bez twarzy", niestety kolejne powieść z cyklu o Wallanderze, które przeczytałem (Psy z Rygi i Biała Lwica) mocno mnie rozczarowały. Poziom spada. Mocno zachęciłaś mnie do czegoś z poza cyklu.
OdpowiedzUsuńNajlepszy poza Wallanderami jest, moim zdaniem, "Chińczyk" i "Powrót nauczyciel tańca". "Włoskie buty" mogą się wydać dziwne i nudnawe, ale ja lubię Mankella pod każdą postacią, więc opisałam książkę jak ja ją odebrałam, odartą z kołderki przynudzania.
Usuń