Skończył się konkurs, mój faworyt Daniil Trifonov zajął 3 miejsce, otrzymał też nagrodę za najlepsze wykonanie mazurków. Na pierwsze miejsce spuszczę zasłonę milczenia. Dziś jeszcze tylko koncert laureatów i muzyczna pustynia.
A za mną chodzi fortepian, muszę sobie zaserwować co jakiś czas solidną dawkę muzyki fortepianowej, słucham więc, co pod ręką, a to Chopin w wykonaniu Rafała Blechacza, a to Liszt, a to Schumann. Muszę, inaczej fortepian chodzi i kłapie klapą. Cóż, to u mnie normalne, cykliczne, przyszła faza i nie ma zmiłuj, klasyki pora nastała, co niezmiernie mnie raduje. Zawsze to szlachetniejsze powietrze wokół, bardziej przejrzyste, zwiewne, czarowne, przeplecione mgiełką dźwięków. Czasem tylko jakieś wichury, burze i napory, ale zawsze potem okręty wypływają na spokojne fale i niebo jaśnieje, słonko grzeje, ptaszki ćwierkają, wróżki robią swoje, a dzwoneczki dźwięczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz