Kolejny dzień festiwalowy. Pokazywano przedpremierowo dobry film fabularny, więc na muzeum POLIN ruszyły tłumy, zakorkowały bramki wejściowe i projekcja rozpoczęła się ze sporym opóźnieniem. Historia prawdziwa, a właściwie zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. W 1959 roku w Rumunii, w Bukareszcie, z powodzeniem napadnięto na bank. Jedyny, narodowy. Duża sprawa. Przez głupi przypadek ujęto i skazano na karę śmierci grupę żydowskich "gangsterów". Jako, że czasy były wiadomo jakie, jak w całym bloku wschodnim, napad początkowo ukrywano, bo przecież w komunizmie nie istniało zjawisko przestępczości. Kiedy metodą szeptaną wieść i tak rozniosła się po kraju, władze postanowiły pokazać swoją wersję wydarzeń, oczywiście jedyną słuszną i prawdziwą. Schwytaną piątkę zmusiła do udziału w nagraniu filmu propagandowego, czegoś w rodzaju fabularnej czy dokumentalnej "wizji lokalnej". Młody operator kamery zawiera znajomość z jedyną kobietą w grupie rabusiów. Okazuje się, że jest jeszcze dziecko (pole do popisu dla bodaj jedynego polskiego aktora na planie, Marcina Walewskiego, obecnie lat siedemnaście). Pytanie: jak było naprawdę. Skąd inspiracja, jaki cel. Czemu pięcioro inteligentnych, wykształconych ludzi decyduje się na tak zwariowany postępek. Po filmie spotkanie z twórcami. Jeden z producentów mówi, że wersja przedstawiona w filmie wcale nie była hipotetyczna, a w oparciu o materiały źródłowe.
Dla mnie historia bomba. Nawet w Rumunii, nawet w latach 50, żyli byli ludzie mądrzy, z fantazją, zdolni do poświęcenia życia w celu ośmieszenia chorego systemu. Ja, na Sienkiewiczu wychowana (a ty nie giń, bo to nie sztuka (...) nie giń, bo ci nie wolno, ale ratuj kraj), rozumiem, ale nie popieram, poświęcenia dobrowolnego życia własnego i towarzyszy. Bardzo dziękuję twórcom za wyciągnięcie z archiwów do powszechnej świadomości tego tematu. Można się przyczepić, że dlaczego po angielsku, skoro Rumunia. Że jakoś za ślicznie, za gładko, za czysto, zbyt pięknie jak na Bukareszt. Że Nowy Rok, a srogiej tęgiej zimy ani śladu (zdjęcia kręcone co prawda tamże, ale we wrześniu i październiku). Że chłopak żydowski blondynem. Nieistotne. Znów śmiech i gdzieś w gardle bezgłośnie przełykana łza. Dobra treść, forma nie tak w tym przypadku istotna. Ale gdyby jednak, za treść ocena najwyższa, za formę średnia. Świetne wstawki dotyczące lotów w kosmos! I nadal bardzo cenię Marka Stronga.
Polska premiera kinowa ma być na przełomie lutego i marca 2015.
"Gang Rosenthala"
(Closer to the Moon)
(Closer to the Moon)
Francja, Polska, USA, Włochy, Rumunia 2013
Reżyseria: Nae Caranfil
Reżyseria: Nae Caranfil
Scenariusz: Nae Caranfil
Zdjęcia: Marius Panduru
Występują: Mark Strong, Marcin Walewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz