Dziwne, obejrzałam wcześniej niż mój syn, nareszcie. Zazwyczaj filmy (hity kinowe to trafniejsze określenie) typu Iron Man, Thor itp. oglądam z wielomiesięcznym poślizgiem, ale tym razem trzymałam rękę na pulsie, dzięki rozlicznym znajomym. Niby pół godzinki, a nie sposób obejrzeć bez wielokrotnego cofania. Płonący dziecięcy wózek, akt przemocy transformersa na białym kudłatym uroczym małym piesku, rozpłatanie gliniarza (i ten język...), klimatyczne mieszkanko na dachu (muzyczka!), czerwone niezasznurowane trampki, scena w kosmosie, E=mc3, reklama telefonu, a potem to już prawie każda scena, nie ma sensu wyliczać, to po prostu trzeba zobaczyć. Reakcja nie zależy od wieku. Zależy od poczucia humoru i stopnia umiłowania filmowej fikcji na przestrzeni lat. W Kung Fury są tak liczne odniesienia i skojarzenia, że z pewnością nie da się wyłapać wszystkich, trzeba by wespół w zespół sporządzić ogólnoświatową listę ;) My name is K...obra. Uśmiałam się i mam chrypkę. Sceny masakrowania tak mocno przerysowane, że nie można ich zaliczyć do okrutnych.
A na portalu filmowym info: W tej chwili nigdzie nie można obejrzeć tego filmu. A można obejrzeć go WSZĘDZIE. Czekam niecierpliwie na możliwość powtórki w polskiej wersji językowej.
Kung Fury
Szwecja 2015
Reżyseria: David F. Sandberg
Szwecja 2015
Reżyseria: David F. Sandberg
Scenariusz: David F. Sandberg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz