zdjęcie: xbw
Jechałam sobie cudną alejką, rysowaną kiedyś przez profesora Wiktora Zina w nieodżałowanym "Piórkiem i węglem". Przed maską zasuwała kura, na jakimś czwartym biegu, w porywach wrzucała piątkę. Ja wolniutko, wolniej się nie dało. Kontemplowałam ptasi imperatyw nakazujący odwrót do swoich, zamiast prostego i skutecznego kroku - skoku w bok. Kurka się umęczyła, cóż, ptasi rozum.
~Anhelli
OdpowiedzUsuń02/06/2010 o 13:36
Przepiękna zielona alejka, mam same dobre skojarzenia z takimi miejscami… :) A kury, no cóż, one ponoć najlepiej smakują w rosole i na talerzu, ale ja się nie znam ];]- Jest jeden Wielki Plus tych majowych deszczy, wszędzie jak okiem sięgnąć Jungle Book! Żeby dotrzeć w fajne, odludne miejsca, trzeba zabierać ze sobą maczetę ;] Pozdrawiam serdecznie :)
~xbw
03/06/2010 o 14:25
Kurczę, też nie jadam kur! A z maczetą, taką „przenośną”, to się niemal nie rozstaję, deszcz nie deszcz, tak to bywa w dżungli miejskiej…
~pendragon
03/06/2010 o 02:15
Ptasi imperatyw, he he, gdzie te głupie się tak spieszą? ….
~xbw
03/06/2010 o 14:19
Teraz żałuję, że nie pstryknęłam tej sprinterce fotki. Może kiedy kolejny raz odwiedzę alejkę, kurka ponownie wybierze się na zwiedzanie okolicy, aparat przyszykuję zawczasu :)