Arnaldur Indriđason
"Grobowa cisza"
(Grafarţögn)
(Grafarţögn)
Literatury islandzkiej ciąg dalszy.
Kolejna po „W bagnie”, książka Indriđasona, druga jaką przeczytałam, więcej niestety nie przetłumaczono. Nie mam ciepłych uczuć odnośnie Wieży Babel, czemuż nie ma jednego języka porozumiewania się i trzeba angażować rzesze tłumaczy ze wszystkich języków na wszystkie. Głupie.
Na obrzeżach Reykjaviku dziecko znajduje szkielet sprzed pół wieku. Erlendur, islandzki policjant, grzebie w przeszłości. Jego prywatną pasją są zaginięcia, więc jest w swoim żywiole. Rekonstruuje historię życia podmiejskiej społeczności z okresu mniej więcej II wojny światowej, z rejonu wykopaliska. Przy okazji faktu, że córka Erlendura jest narkomanką w ciąży, Indriđason pokazuje obrazki przemocy domowej i losu młodych ludzi pogrążonych w nałogu. Książka napisana niespiesznie, rozwlekle, czyta się ją spokojnie, bez uniesień. Dziwi trochę słońce do 22.00, przez pół roku :) Dziwi też kobieta – medium, widząca przy Erlendurze ducha... Zastanawia powszechność mieszkań w suterenach.
Dla miłośników islandzkiej odmienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz