poniedziałek, 1 sierpnia 2016
gówniarze z Toronta
Ukazała się IV płyta Bad Bad Not Good. Z racji młodego wieku pieszczotliwie chłopaków ochrzciłam po mojemu. Za to, że wielokrotnie nie mogłam wyjść z domu przez ich wcześniejsze płyty. Siedziałam godzinami i niewolniczo słuchałam, zwłaszcza III. Teraz hipnotyzuję się nowością, cudna. A kanadyjskie trio to moje największe muzyczne odkrycie tego roku. Z całego mnóstwa tegorocznych muzycznych odkryć. W ogóle rok jest dziwny, ciekawy, zaskakujący.
Syn wrócił już z Wrocławia po obejrzanych od deski do deski 16. Horyzontach. Trochę tak, jakbym znowu jakąś swoją cząstką tam była. Jego filmowe opinie zawsze cenne, a opisywał wszystko co widział skrupulatnie. Znowu zapełniam notes nowościami, których obejrzenie mocno rozciągnie się w czasie.
Auć, wróciłam do III i słucham saksofonu. Leland Whitty w Confessions :) :) :)
Zaliczyłam 26 godzinne niespanie, tak się ułożyło, ciężkie doświadczenie. Miałam chwilę na krótką drzemkę, ale zaczęłam oglądać drogę krzyżową w tv z okazji wizyty Franciszka papieża, no i tylko poleżałam. W ogóle ciekawa oprawa muzyczna i wizualna tej wizyty, z zauważonych i zapamiętanych fragmentów jeszcze aranże muzyczne śpiewów chóralnych (na przykład Z dawna Polski Tyś Królową). Słowa Franciszka też warte zapamiętania, oczywiście. Zamieńcie kanapę na buty. Świetne! I z tą radością i smutkiem i marzeniami też takie bardzo moje, fajnie, że ktoś jeszcze myśli tak samo jak ja ;)
Zawyły syreny, 17.00.W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz