piątek, 29 czerwca 2012
nie uśmiechnę
Kiedyś Piter Pendragon próbował mnie rozśmieszyć, a ja nie chciałam, bo nie, i już. Nasze małe dzieci się bawiły (czytaj: tłukły) obok. Chodził z tym aparatem fotograficznym dokoła, ale ja się uparłam. Potem przysłał mi filmik zatytułowany "Nie uśmiechnę", na którym utrwalił moją niedającą się rozśmieszyć twarz (ale kąciki ust drgały :) i dialog:
- Uśmiechnij się.
- Nie uśmiechnę.
Tak mi się przypomniało patrząc na Balotelliego, który od niechcenia, na pełnym luzie, pyknął Niemcom dwie brameczki, ani się obejrzeli. Nie powiem, żebym była z tego powodu szczęśliwa, pewnie dziś też się "nie uśmiechnę". To już czwarta "żałoba". Pierwsza po meczu naszych z Grekami, druga z Czechami, trzecia po Anglikach. Finału nie oglądam, mam dosyć. No, chyba że będą karne. Włosi grali lepiej. Buffon dobrze bronił. Trochę się dziwiłam, że nie nakopali trzech, czterech, a może i jeszcze więcej. Niemcy - porażka, jak mogli się tak z meczu na mecz rozsypać? Jeszcze kilka dni temu wyszli na pierwszą połowę w mocnym składzie i zdobyli 4 bramki z dość dużą łatwością. Prawie wszyscy zawodnicy spisywali się doskonale, bez zarzutu, niemal bezbłędnie. A to wczoraj - to jakaś farsa. Gdzie się zgrana ekipa podziała? Jeden Özil nie odpuszczał, reszta czasem grywała, trochę Reus, trochę Klose, Khedira. Pozostałych właściwie jakby nie było. Nawet bramkarz był aktywniejszy niż oni. Nie chce mi się o tym meczu więcej pisać.
Do tego denerwował mnie komentator, który tragicznie i z uporem maniaka przekręcał nazwiska. Bierze pieniądze, jest (powinien być) fachowcem, a odstawia fuszerkę. Czy nie jest w stanie opanować wymowy nazwisk zawodników drużyny grającej w meczu półfinałowym ME? BAlotelli, BAlzaretti, BArzagli, ale BOnucci.
Idę prać sprzątać szyć zmywać prasować gotować. Nie ma ktoś ogródka do przekopania może?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz