piątek, 27 kwietnia 2012

masakra powymianowa


Tydzień po kostki w kurzu i myślicie, że będzie tego? Ależ skąd. Do wieczora czekałam na uroczych panów w roboczych strojach, mieli wpaść na dwie minuty zawiesić szafkę gigant kuchenną. No niestety, nie zdążyli. Odpoczywali, weekend majowy, wiosna na całego, cieplutko, słoneczko, gdzież im o mojej skromnej osobie pamiętać. Obiecali, tak, pamiętają, tak, zaraz przyjdą, tak zawołają kogo trzeba. Szafka paraliżuje wszelki ruch w mieszkaniu, łóżka nie da się rozłożyć, kroku porządnego zrobić, nie mówiąc o posprzątaniu tego całego uroczego bajzelku. Umywalka dla towarzystwa szafce też się gdzieś pałęta, tyle fatygi przecież z jej podłączeniem, po co przed długim weekendem, kiedy można potem, za kilka dni. Niech żyje polski fachowiec, wznieść mu pomnik.

PS. Jeden z panów godny pochwały, NORMALNY, życzliwy, pracowity, zrobił w try miga swoją robotę i więcej, nie jęczał, nie migał się, machnął w minutę to o co go poprosiłam dodatkowo (trzy różne prośby) i nie dopraszał się o "na piwo". Wyjątek potwierdza regułę, stanowczo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz