Sunday Bloody Sunday
W Irlandii jestem od przedwczoraj od szóstej rano. Wczoraj przejeżdżałam przez Dublin, nocowałam w Athy (bardzo sympatyczna, choć przypadkowa, gościna :), zobaczyłam góry Wicklow, wypiłam Guinnessa w pubie, przespacerowałam się przez Grafton Street w Dublinie. I dopiero na Temple Bar coś mnie tknęło, poczułam się niezwykle zadowolona, że tam mnie zawiało. Jakiś koleś śpiewał U2 w jednym z pubów, weszliśmy tam na chwilę przyciągnięci, a właściwie zawróceni dźwiękami "Sunday Bloody Sunday". I tam właśnie, dopiero wtedy, POCZUŁAM, ŻE JESTEM NAPRAWDĘ W IRLANDII :)
Trochę późno, ale polubiłam U2 :)
A Temple Bar to, póki co, moje ulubione miejsce w Irlandii :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz