piątek, 28 lutego 2014
świat siedmiomilowych susów
Człowiek uczy potomstwo cierpliwego powolnego osiągania celów, wędrowania przez życie drobnymi kroczkami, ten najtrudniejszy pierwszy, potem stópka za stópką, powolutku, langsam, langsam, aber sicher, powoli, ale solidnie, systematycznie. Nagle młody osobnik, nie wiadomo kiedy, znajduje się na jakiejś dziwnej bieżni ustawionej na najwyższe obroty i zmuszony jest sadzić wielkie susy. Słyszy, że tak trzeba, że wszyscy, że inaczej będzie nikim, będzie gorszy, nie osiągnie sukcesu. I młody biegnie, choć nieustannie ma wrażenie, że coś jest nie tak, że musi zwolnić, stanąć na nieruchomym gruncie lub choć przejść w truchcik lub spacer. Ale przeważnie działa instynkt stadny i mało kto odpada, chyba, że się stoczy. Czasem znajduje się ktoś, kto zauważa, że bieżnia ma wyłącznik i stopniowanie tempa, czasem ktoś odważa się nawet nacisnąć na jeden lub drugi guziczek. Są też zdeterminowani, którzy całkiem schodzą z bieżni i idą swoją własną nienarzuconą opcją szybkości. No bo tak w ogóle trzeba iść, w przyrodzie nie istnieje całkowita stagnacja. Nawet w stojącej wodzie stawu wre życie. No, chyba, że temperatura spadnie do zera absolutnego, ale to też nie na pewno ;) "Ruch jest nieodłączną przypadłością bytu" (nie do końca ogarniam, jak to jest z bezruchem w niebycie).
Grunt to odkryć własne tempo. I wcześniej czy później zacząć z odkrycia korzystać. Czego Wam życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz