czwartek, 27 lutego 2014

portki fińskich snowboardzistów - o Soczi subiektywnie i fragmentarycznie


Olimpiadę w Soczi oglądałam wyrywkowo, nie zamierzałam w ogóle, ale mnie wciągnęło kilka razy. Przede wszystkim widoki, góry wysokie w tle tras biegowych i te drzewa - trafiła mnie strzała z przyssawką i zassała ;) Do tego piękna kolorystyka w tle, oprawa graficzna, wzorki, fartuszki zakładane zawodnikom - świetne zestawienie kolorów.

Zaczęłam od snowboardu, dzieciaki na desce zjeżdżały po rurach i innych dziwnych ustrojstwach, skakały nad monstrualną matrioszką w narciarskich goglach i to się nazywało slopestyle. Nastoletnie chłopaki - ok, ale te panny wiotkie, smukłe, delikatne, a takie odważne. Lubię snowboard, bo nie narzuca kretyńskich kostiumów, jak to jest na przykład w skokach narciarskich, zawodnicy mają zwykłe ciuchy, kurtki, bluzy, koszule. I co kraj, to miał fajniejsze odzionka, a już zupełnie zakochałam się w portkach fińskich snowboardzistów.

Zatkało mnie kompletnie na widok skradających się panczenistek na dystansie 3000 metrów. Jechały powoli, dostojnie, dziwnie poruszając prawą ręką. Spróbowałam zlikwidować filtr komizmu pomiędzy mną a ekranem, ale okazało się, że jest we mnie, wmontowany na stałe, usunąć się nijak nie da i zawody przechichotałam, przepraszam.

Następnie trafiłam na biegi narciarskie, ze względu na Pettera Northuga. Odpadł przed finałem, który i tak z rozpędu obejrzałam. Ależ napięcia i dramaty. Biegło sześciu, Szwed Emil Jönsson zaraz po starcie niemal stanął w miejscu, tak go dopadło napięcie, stres i nie wiadomo co jeszcze, ledwo wlókł się za uciekającą piątką zawodników. Dwóch, Norweg Hattestad i Szwed Peterson uciekli i już właściwie mieli medale, o brąz walczył Rosjanin Ustiugow, Szwed Hellner i Norweg  Gløersen. Tych trzech ostatnich wyłożyło się na zakręcie niedaleko mety nijak nie mogąc doprowadzić siebie i sprzętu do stanu używalności, z czego skorzystał ledwo żywy  Jönsson. Jak w hipnotycznym transie dosunął do mety i padł, zdaje się, omdlały, ktoś usiłował go postawić, ale się osuwał. I jak ja mam wytłumaczyć synowi, że sport to zdrowie?

Komentatorzy. Pan od panczenistów, kiedy nasi jechali po brązowy medal zauważył paradoks: "jadą wolniej ale jadą szybciej". Rozumiem, te emocje. Pani komentująca jeden ze zjazdów kobiet modulowała głos tak koszmarnie, jak pogodynka z Superstacji, nijak nie dało się słuchać.

Reklamy. Praktycznie całkowicie eliminowały oglądanie czegokolwiek. Za często, za dużo, zbyt nachalnie. Wszystkimi możliwymi otworami w ciele. Czy naprawdę ktoś myśli, że jak obejrzę sto razy reklamę piły do ścinania drzew, to ją w końcu kiedyś kupię?

A medali nowych dla kraju (tylko) sześć, w tym cztery złote, w tym dwa kosmiczne, z fragmentem czelabińskiego meteorytu. Kak priekrasno :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz