piątek, 8 listopada 2013

dzień po


Urodziny kolejne miałam. Straszny dzień. Jakieś mechanizmy podsumowujące aktywują się samoistnie.

Następnego dnia lepiej, spokojniej, jakby ciśnienie atmosferyczne zmalało, czuję mniejszy ucisk życia na cm kwadratowy ciała. Wisły kijem nie zawrócę, bo i jaki w tym niby sens. Częściej trzeba teraz nad rzekę, uczyć się, mądrość czerpać, wiedzę o przemijaniu. Płynąca woda zamiast telewizora i takich tam. 

Marek Hłasko w "Pięknych dwudziestoletnich" pisze, że: "świat dzieli się na dwie połowy, z tym jednak, że w jednej z nich jest nie do życia, w drugiej nie do wytrzymania". Po dwakroć i ćwierć - i nadal doświadczam. Chyba trochę zbyt często, może los na stare lata chociaż odpuści? Może zacznę liczyć siwe włosy. Może nad morze. Bardzo chętnie, poproszę, ale chętniej w góry, może da radę w te najwyższe od razu? Ale po co. Tu też dobrze. Czasami.


A teraz obejrzę Rashomona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz