piątek, 30 sierpnia 2013
nadwrażliwość
Wyjaśniło się, czemu aż tak bardzo nie mogę znieść odgłosów wiertarki, młota pneumatycznego, maszyny do cięcia krawężników, stukania, czyli wszelkich akustycznych skutków prac budowlano-remontowych. Mam nadwrażliwość słuchową. Słyszę w zakresie, w jakim statystyczny ziemianin rozkoszuje się błogą ciszą. A "cięższe" dźwięki słyszę w sposób zwielokrotniony. Po lekturze "Tajnego dziennika" i "Chamowa" Mirona Białoszewskiego pomyślałam, że biedak musiał mieć to samo. Teraz już wiem, czemu tak rzadko odkurzam, choć bardzo lubię czystość, czemu powyrzucałam wszystkie dywany i każdą powierzchnię podłogową po prostu myję.
A Śląsk pogoniony wczoraj przez Sevillę 0:5, nie patrzyłam, jedynie słuchałam układając Ravensburger puzzle 500. Sobota zweryfikowany w czwartek negatywnie. Cóż, 9-1 w dwumeczu, musi boleć, ale chyba bardziej kibiców niż "onych". Czasem można porwać się z motyką na słońce, tyle, że najpierw trzeba przejść porządny trening obsługi narzędzi rolniczych. Czekam na weekend, może w ekstraklasie pohulają. A może nie.
Weszłam w posiadanie instrumentu grzechoczącego i sobie grzechoczę, uradowana niczym noworodek, pozazdrościwszy kariery muzycznej Pendragonowi. Piter, dzięki za inspirację :)
Lecę, obiadek w lesie, fińska książka woła, że dziś jeszcze nieotwierana i nowy słonecznik kusi zapachem. A przy komputerze nie lubię siedzieć dłużej niż godzinkę, taka niewspółczesna się robię. Czego i Wam życzę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz