piątek, 26 lipca 2013

Åke Edwardson - "Najpiękniejszy kraj"




Wakacyjnie i pooperacyjnie wpadłam w ciąg szwedzko-fińsko-norwesko-islandzki, książkowy oczywiście, powieści z wątkiem kryminalnym. Przeważnie kontynuacje zaczętych wcześniej serii. W bibliotecznej kolejce ustawiłam się jeszcze przed szpitalem, więc po wyjściu, jak znalazł, zaczęły spływać kolejne tytuły, mniam. Przynajmniej tę strawę można jeść bez ograniczeń, czego nie mogę powiedzieć o żywności sensu stricto (pooperacyjna ograniczająca dietka). 


Na jedyne dwa tygodnie, bo duża kolejka, dostałam w ręce ósmy tom serii Edwardsona z Erikiem Winterem, napisany siedem lat temu, powstał już nawet film. Chyba oglądałam, ale dawno i zdążyłam na szczęście zapomnieć. Z czytaniem uwinęłam się w trzy dni, tylko albo aż. Jak to często bywa u Edwardsona, książka wyrasta ponad przeciętny kryminał, jest miejscami poetycka, filozoficzna, stanowczo można ją nazwać literatura piękną. I porusza ważne tematy. Tym razem problem Kurdów i w ogóle imigrantów w Szwecji.


Taksówkarz znajduje w środku nocy w sklepie 24h ciała trzech osób, imigrantów, przyjeżdża ekipa policyjna i Erik Winter ma kolejną zagwozdkę, kto i dlaczego był aż tak okrutny i bezwzględny. Przebija się przez bariery kulturowe, narodowościowe i językowe, próbuje zrozumieć, poskładać informacje, jak zwykle dopuszcza do głosu intuicję. I jak zwykle słucha swojego ukochanego jazzu. Winter ma już dosyć zbrodni, zła, zakłamania, wykonywana praca coraz bardziej go męczy, odbija się na zdrowiu i samopoczuciu. Ale wiedziony bezcenną intuicją rozwiązuje tajemnicę. W książce Edwardson próbuje zrozumieć sytuację imigranta, wczuć się w jego skomplikowaną sytuację, zrozumieć mechanizm który wypchnął go z ziemi przodków i przywiódł do Szwecji, jednego z ośmiu krajów arktycznych. Pokazuje północne dzielnice Göteborga zasiedlone przez 86 narodowości. Autor wkręca czytelnika bez reszty w swój sposób postrzegania świata, "wskakujemy" w jego oczy, w jego system przetwarzania danych, na trochę stajemy się Edwardsonem. Ciekawe to spojrzenie, bogate, różnorodne.

Małe déjà vu - tytuł powieści to fragment narodowego hymnu szwedzkiego, inny fragment niż w ostatnio opisywanej tutaj książce.

Jag hälsar dig, vänaste land uppå jord 
Pozdrawiam Cię, najpiękniejszy kraju na ziemi


Okładka, kurczę, przypomina mi tory kolejowe pod Santiago de Compostela :(


Åke Edwardson
"Najpiękniejszy kraj"
(Vänaste land)
rok wydania: 2006
wydanie polskie: 2013



wtorek, 23 lipca 2013

"wielbłądzi jazz"- osiedlowa jedność z kosmosem


"Kobiecy głos śpiewał melancholijną pieśń. Brzmiała niemal jak cichy płacz. Instrument wystukujący rytm jakby się oddalał. Był jak inny sposób myślenia. Dźwięk zdawał się odwracać, ulatywać w przeciwnym kierunku. Kołysał się w powietrzu, niespodziewanie pojawiał się z drugiej strony. Jakaś odmiana jazzu. Rozpoznał ten charakterystyczny dysonans i asymetrię. (...) Wielbłądzi jazz (...)".


"Jechali na Gråbovägen, a potem Bergsjövägen. Na wschodzie pokazała się góra Bergsjön* - rosła z każdą sekundą. Wbrew jej nazwie w okolicy nie było jeziora, ale góra - owszem. Cały płaskowyż pokrywały połacie lasu i betonu. Bergsjön wyglądało jak ogromna średniowieczna twierdza otoczona fosą - asfaltową Bergsjövägen. Niesamowite miejsce. Surrealistyczne. Obrazu dopełniały kosmiczne nazwy ulic: Stratosfärvägen, Nebulosagatan, Universumsgatan, Meteorgatan, Kometgatan.
Winter zaparkowal przy Rymdtorget**. No tak, tutaj wszystko - i ulice, i plac - stanowi jedność z kosmosem. Może dlatego, że tę część miasta zbudowano z myślą o przyszłości. Zbudowano ją z rozmachem. Może mieli się tutaj osiedlić mieszkańcy innych planet".

Bergsjön - (szw.) górskie jezioro
** Rymdtorget - Plac Kosmosu

Fragmenty pochodzą z książki "Najpiękniejszy kraj" (Vänaste land) Åke Edwardsona, 2006, wydanie polskie 2013, strony 20 i 104. Przełożyła Małgorzata Kłos.

niedziela, 14 lipca 2013

Liza Marklund - "Granice"




Tytuł oryginału "Du gamla, du fria" to tytuł i początek hymnu Szwecji. Narodowego, bo Szwecja ma dwa hymny, drugi królewski. Znaczy mniej więcej "O, dawna, o wolna".

"Granice" to JUŻ (!) dziewiąta część opowieści o perypetiach dziennikarki Anniki. Czyta się znakomicie, nie mogę wprost doczekać się tomu kolejnego. Skończyłam w nocy a od rana zrobiłam sobie powtórkę w skrócie. Rzadkość. Annika ma już 38 lat, wróciła z Waszyngtonu, gdzie przebywali całą rodziną trzy lata, dzieci podrosły a jej ukochany Thomas, któremu już dawno wybaczyła zdradę i wyprowadzkę do innej, wyjechał na konferencję do Kenii. Został tam porwany i prawdopodobnie wywieziony do Somalii. Annika zbiera kasę na okup i wraz z szefem Thomasa leci do Afryki ratować swojego niewiernego eks. Ten ch...robotek reniferowy poleciał do Kenii wyłącznie po...chrobotać z konferencyjną koleżanką. Lojalna i jeszcze trochę zafascynowana Thomasem Annika robi wszystko, by ojciec jej dzieci wrócił do domu cały i zdrowy. Ciągłe przebywanie z pomagającym jej Haleniusem odmienia dziennikarkę, uwalnia od fascynacji przystojniaczkiem Thomasem. Jimmy Halenius i Annika lecą do Afryki...


W tle historii uproszczony obraz sytuacji na kontynencie afrykańskim, jedynie momentami oddający drastyczne realia, choć całkiem dobrze ukazana sytuacja porwanych.


Doskonała lektura wakacyjna :)


Liza Marklund
"Granice"
(Du gamla, du fria)
rok wydania: 2011
wydanie polskie: 2013

czwartek, 11 lipca 2013

Ławeczka Jana Nowaka



W parku przy ulicy Czerniakowskiej 178A stoi ławeczka, a na niej spoczywa Jan Nowak-Jeziorański, mieszkający w kamienicy pod tym adresem przez ostatnie lata życia. Zazdrościłam innym krajom, że mają takie ciekawe pomniki-pamiątki, dopóki nie odkryłam ławeczki na Powiślu. Autorem Wojciech Gryniewicz. Teraz przydałoby się jeszcze skiknąć do Łodzi do "Ławeczki Tuwima" ;)


zdjęcia: xbw


niedziela, 7 lipca 2013

letnie miejskie wędrowanie




zdjęcia: xbw

Jest w Warszawie kilka miejsc, które da się lubić. Na pewno placyk przed kinem Muranów ze świetnistą fontanną i pięknymi starymi drzewami (korzystajmy, póki są, w tym mieście lubią stare drzewa unicestwiać). No i Plac Dąbrowskiego, który kiedyś był cały Mirona, wiele lat później cały mój (mieszkałam przy nim przez kilka lat).