sobota, 2 maja 2009
Prêt-à-Porter
Czy zdarzało Wam się włączyć sobie TV na kanale Fashion i tak patrzeć i patrzeć, po prostu, dłużej lub krócej, z coraz większym i większym zaciekawieniem? Jeśli tak, to proszę sobie kiedyś pewnego pięknego razu obejrzeć doskonałe, moim zdaniem, dzieło Altmana Prêt-à-Porter. Co tu znajdziemy? Ano: altmanowską wielowątkowość, prowadzenie tłumu aktorów równocześnie, dowcip i PIĘKNO, gwiazdy w ilości niemal niepoliczalnej, no i te CIUCHY, harmonię, niesamowitą grację...
Na okrasę przez całą akcję przeplatają się psie gówienka i Marcello Mastroianni...
Jedna scena: w tle zieleń, dużo, park, drzewa, trawa, zielona ławka, na niej śpiący Mastroianni w bezbłędnych czarnych "naj z naj" ciuchach i butach, (zobaczyć na żywo i umrzeć:), albo sfotografować i nosić jak relikwię), za ławką idzie parami kondukt pogrzebowy...
Takich ujęć do zapamiętania na zawsze w filmie masa, mogłabym pisać o nich, dopóki synoczek z kina nie wróci, ale szkoda mi "limitowanego" czasu, wolę obejrzeć następny film, cobym mogła Was do jego obejrzenia choć słówkiem zachęcić:) No i nie chcę Wam, Moi Drodzy Czytelnicy, odbierać przyjemności samodzielnego wyłuskiwania "smaczków":))
Dodam tylko, że Prêt-à-Porter jest naszpikowany, jak nadziewana kaczka (co za porównanie w ustach wegetarianki) przepysznymi -kąskami, za- i prze- oraz itd.
Nigdy nie widziałam tak niesamowicie pięknej Björk.
Taniec - balet na wybiegu pojawiający się już pod napisami końcowymi przypominał mi scenę ze Scorsese (Kundun - życie Dalaj Lamy, najpiękniejsza scena tańca jaką widziałam w życiu).
Tak mało na co dzień piękna i harmonii, zwłaszcza HARMONII, ten film może być doskonałym uzupełnieniem NIEDOBORU:) Zalecane nabycie na stałe i systematyczne korzystanie, według potrzeb indywidualnych.
Prêt-à-Porter
Reż. Robert Altman
USA 1994
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz