poniedziałek, 30 lipca 2012
biblijne zwierzątka
"Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą".
Czy Mateusz Ewangelista miał na myśli mole dosłownie czy w przenośni, a jeśli dosłownie, to spożywcze czy ubraniowe? W każdym razie, z jakiegoś sklepu sobie kiedyś takie mole przyniosłam, w paczce z ryżem albo żurawiną suszoną, albo jeszcze czym innym. I one sobie teraz u mnie mieszkają w jedzonku i wszędzie, i dobrze im najwyraźniej. Kupiłam specjalne plastry, owszem, pomagają, zwierzątka dają się skusić i jest ich mniej, czasem w ogóle się nie pokazują. Ale zapewne gdzieś się czają, bo kiedy goręcej, to one znowu wylatują "na miasto". Kto nie miał, niech dziękuje systematycznie i regularnie za łaskę. Nie wiem co zrobić, by pozbyć się całkowicie. Wszystko co jadalne wyrzuciłam, oprócz soli i herbaty. Jest jeszcze kilka przypraw monitorowanych jak w laboratorium, w szkle, niemal nieustannie pod lupą. Dziś stosuję jeszcze jeden "patent", może pomoże. A jeśli nie, to pozostaje trutka oraz pytanie co wcześniej wyginie, mole czy ja.
Jeszcze mikro kącik sportowy, bo olimpiada w Lądku trwa. Najczęściej używanym słowem w relacjach komentatorów odnośnie polskich sportowców jest "niestety". Poza niespodziewanym zachwytem nad strzelającą Sylwią, naszą jedyną dotychczas medalistką. Wczoraj kciuki trzymane były nadaremno, Isia odpadła w pierwszym starciu. Tylko siatkarze byli w stanie wywołać uśmiechy przed snem, na razie z Włochami poszło rewelacyjnie. Oby tak już do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz