poniedziałek, 24 października 2011

książka z obrazkami


W ramach nadrabiania podstawowych zaległości z różnych dziedzin od jakiegoś czasu podczytuję kolejno książki Małgorzaty Musierowicz z cyklu o poznańskiej dzielnicy Jeżyce, w której spędziłam sporo z czterech lat studenckiego życia, a kilka lat temu trzy miesiące delegacji. Czytając dokształcam się, między innymi, z łaciny, zachwycam ilustracjami autorstwa pisarki i przenoszę w czasie i przestrzeni w miłe sercu zakątki, na ulice, na parkowe ławki, gdzie przesiadywałam, spacerowałam, spieszyłam się na pociąg czy mokłam, podobnie jak bohaterowie książek MM. Najdziwniejsze, że akcja jednej z powieści toczy się akurat w podpoznańskich Pobiedziskach, w których także mieszkałam czas jakiś. Najpierw połykałam książkę po książce, ale seria zbliża się ku końcowi, no i teraz robię dłuższe przerwy pomiędzy częściami, żeby za szybko nie skończyć. Aż się sama sobie dziwię, dlaczego dopiero teraz, w moim zaawansowanym wieku, no ale przecież nie sposób przeczytać WSZYSTKIEGO za młodu :)
























zdjęcie książki: xbw

1 komentarz:


  1. ~Anhelli
    25/10/2011 o 11:58

    Ciekawa, intrygująca ilustracja. Z przykrością stwierdzam, że współcześni wydawcy/autorzy nie przywiązują już wagi do ilustracji a przecież kiedyś istniało na to wielkie zapotrzebowanie. Wprawdzie ja znam ilustratorów głównie z działu fantastyka, ale jestem pewna, że na świecie jest ich na kopy. Tymczasem szalejący minimalizm, cięcie kosztów, etc, jak gdyby świadomie ignoruje artystów-ilustratorów. Poza tym większości z nas ilustracje w książkach kojarzą się wyłącznie z naiwnymi opowiastkami dla dzieci, dorosły człowiek nie potrzebuje ilustracji…. co nie? A moim zdaniem ilustracja sama w sobie może być również dziełem sztuki, tak jak sama książka. Stare zachodnie-wydania Tolkiena są tego najlepszym przykładem. Pozdrawiam i życzę udanej lektury :)


    ~xbw
    27/10/2011 o 11:37

    Dobre ilustracje podwajają niemal wartość książki, mogę w takim wypadku lekturę odbierać w dwójnasób. Chcę więcej! Choć taki malutki rysuneczek na początku rozdziału…


    ~aro 50
    26/10/2011 o 22:43

    Młodzieżowe książki, wspomnienia młodości, to dobre sposoby na dni zimne, jesienne :)


    ~xbw
    27/10/2011 o 11:30

    Dla mnie bez różnicy, latem chyba czytam najwięcej, książki młodzieżowe/dla dzieci są idealną lekturą wakacyjną. Zostało mi po latach szkolnej nauki, wakacje – najwięcej czasu na czytanie :)


    ~ania mama t.
    27/10/2011 o 11:36

    oh – nutria i nerwus :) przeczytalam chyba z 50 razy i mimo zmarznietych stop robi mi sie upalnie na mysl o nocnym spacerze nutrii od stacyjki do stacyjki z widokiem na postac pompujaca wode :) hej xbw, kupe lat sie nie” pisalysmy” :) – a ty caly czas egzystujesz u nas przy codziennym ogladaniu „beata- insecten- buch”…ktora z ksiazek jezycjady przypadla ci najbardziej do gustu?moje naj naj to kwiat kalafiora i ida sierpniowa:-)calusy


    ~xbw
    27/10/2011 o 11:44

    A Nutria wędruje od stacji Pobiedziska, a ja tam mieszkałam trochę przed czasem akcji książki. Z książek do tej pory przeczytanych to stanowczo „Opium w rosole”. No i w ogóle całość. Cieszę się, że książeczka w użyciu, a że w codziennym to już zachwyt w czystej postaci Pozdrowienia dla małżonków A & A i ucałowania dla Tadeuszka! Czytam co piszesz, ale ostatnio mam ciężką rękę i głowę do pisania…

    OdpowiedzUsuń