wtorek, 27 września 2011
cytat
„Jeżeli by kto kiedykolwiek uważał, że jest sam na świecie – to dałby tym niewątpliwy dowód braku wyobraźni. Nikt z nas nie jest sam. Ludzie oddziałują na siebie nawzajem, jakby byli połączeni kręgami tajemniczej energii – a przez każdego z nas przechodzi przynajmniej kilka takich kręgów. Dzięki temu wszystko, co czynimy, każde nasze uzewnętrznione uczucie, a może i myśli – nawet te, którym nie dajemy wyrazu – zyskują nieskończony rezonans. Każdy z nas, nawet nieświadomie, wpływa na innych i staje się ogniwem łańcucha myśli, uczuć, reakcji i wydarzeń mogących zogromnieć wręcz do procesów historycznych. Tak więc nigdy nie wiesz, czy fakt, żeś rano zachował się podle wobec kolegi w szkole, nie sprawi, iż w południe następnego dnia kto inny dostanie zawału, za tydzień dojdzie to poważnej scysji rodzinnej w miejscowości położonej na drugim krańcu Polski, a po roku jakiś mąż stanu wyda złą decyzję, mogącą zaważyć nawet na losach świata. Bodźce negatywne bowiem wykazują zdumiewającą żywotność, przypominając w tym wirusy lub gronkowca złocistego. Jednym złym czynem prowokujemy zło w innych ludziach, a ono – raz wyzwolone – mnoży się już bez końca. Całe szczęście, że z dobrem jest tak samo. Dobry czyn, dobre słowo czy myśl powodują pozytywną reakcję w coraz to nowych osobach i mogą przenosić swój ładunek dalej i dalej – rosnąć w postępie geometrycznym i pomnażać zasób Dobra we Wszechświecie. Wystarczy sobie to uprzytomnić, by poczuć ciężar tej odpowiedzialności. Bo przecież naprawdę nikt z nas nie jest sam. Wpływamy na siebie nawzajem – i często zdarza się, że przelotne spotkanie, rozmowa, wymiana myśli, złośliwy żarcik nawet – potrafią wyżłobić głęboki ślad w czyjejś pamięci i zaważyć nawet na całym życiu człowieka."
Małgorzata Musierowicz "Opium w rosole"
~Janusz1228
OdpowiedzUsuń27/09/2011 o 21:41
Ten typ rozumowania kojarzy mi się z innym, z tzw. syndromem trzepoczącego skrzydłami motyla, często nazywanym też efektem Lorentza. Badacz ów postawił tezę, jakoby trzepot skrzydeł motyla, np. w Brazylii, może po jakimś czasie spowodować w Teksasie burzę piaskową. Dlaczego tak się dzieje? – Żyjemy w jednym wielkim układzie zjawisk i zdarzeń i każde z nich bezpośrednio albo pośrednio wywiera wpływ na inne. Gdy zatem jakieś kolosy blokują się we wzajemnej opozycji-równowadze – mały przyczynek może zadecydować i zaważyć jak przysłowiowe ziarno przechylające szalkę wagi. Tyle tylko, że w myśl tej teorii nie określimy, w którą stronę. Tak samo w teorii (alegorii), którą przytaczasz, nie mam pewności, czy każde dobro ewokuje tylko kolejne dobro, a zło – zło. Często jest bowiem tak, że złe uczynki – dają nauczkę, stajemy się po nich lepsi, mądrzejsi, bardziej doświadczeni, a z kolei dobre – bywa, że deprawują, że rozpuszczają i przyprawiają o pychę…Czy z tego warto snuć jakiś morał? Warto! Choćby taki, że trzeba być wrażliwym na własne uczynki i słowa. Nie wiadomo kiedy i w którą stronę mogą sprowokować reakcję.Pozdrawiam!
~xbw
28/09/2011 o 19:49
A mnie się jeszcze kojarzy z filmem „Podaj dalej”, który dziś o 20.00 na TVN7 i z jednym z odcinków serialu o aniołach „Dotyk anioła”. Fakt, nigdy nie można przewidzieć konsekwencji własnych słów i czynów. Nawet jeśli się zważa. To za każdym razem coś w rodzaju lawiny.
~Janusz1228
28/09/2011 o 20:55
Tak! pamiętam. To był bardzo dobry film, z pięknym przesłaniem, szkoda więc, że główny bohater smutno skończył. Może to jest tak, iż każde dobro ma swoją cenę. Dobro o sile lawiny musi ponieść cenę największą….