środa, 28 listopada 2007
wrażenia z filharmonii
Nooo, to mnie przeciągnęło po krańcach wszechświata...
Po plecorkach zygzaczki dreszczyku przelatywały, czasem stadnie :)
Rachmaninow zawsze przyjazny mi był, jest i już na zawsze pozostanie. W takim jednym koncercie fortepianowym wszystkie chyba możliwe nastoje są. Mogłabym wysyłać komunikaty reszcie świata fragmentami jego koncertu, proszę się nie zdziwić, jeśli kiedyś na mymblogumym zamiast kolejnych postów zaczną się pojawiać fragmenty zapisu nutowego z dopiskiem mym - dziś to jest tak. Jak już za bardzo odlatywałam w słońce (jak Ikar), to walił mi prosto w prawe oko zajączek z okucia kontrabasu, jakiś rykoszet z reflektora, no jak tak można, mnie, publiczności, zajączkiem, po oczach?!:)
Mimo, że to festiwal pianistyczny, to na czas jakiś zniknął ze sceny .... fortepian, hm, dziwne (ale ale, czy we filharmonii to też scena się nazywa? chciałabym to wiedzieć). Okazało się, że tańce symfoniczne (mmmm, marzenie....) bezfortepianowe są, tylko orkiestra symfoniczna. Zamiast fortepianu pojawił się płotek dla dyrygenta, coby nie spadł w szale dyrygenckiego uniesienia :) Wyglądało to pięknie. Jak potem wyłanial się spod ziemi czarny wielki fortepian, to takoż piknie było:)
No i proszę, jaka ja dziś radosna i ćwierkająca. Dać babie wejściówkę za 10 zł, posadzić w 5 rzędzie, postawić parę instrumentów wydających dźwięki - a ta już cała w skowronkach...Pianistka (nieJelinkowa) - poprawiała co jakiś czas włosy, stanowczo wolę pianistów. Za to pięknie zagrała bis, pojęcia nie mam co to było, Chopin? (Kissin, Żenia, where are You!!!)
Dyrygent jak dyrygent, fajny, energiczny, uśmiechnięty, ogólnie przyjazny, ale Seiji Ozawa to to nie był :)
Jeśli miałabym się przyczepić, to mikrofon podczas zapowiedzi początkowej trzeszczał, pani pomyliła Rachmaninowa z Prokofiewem i w ogóle był zgrzyt, jak na kaliber przedsięwzięcia i osobę zapowiadającą, bardzo nie na miejscu. No, to się czepnęłam.
A, no i jeszcze na balkonie siedziały żony, żona prezydenta Maria Kaczyńska i żona prezydenta Kateryna Juszczenko.
Nie nadążam za Twoimi blogami, jakoś się rozmnożyły czy co?
OdpowiedzUsuńNa razie ich ilość się nie powiększy. Ty też masz dwa w porywach do trzech.
UsuńTu nie będę się dopisywał, bo blog każe mi udowadniać że nie jestem automatem. Nie jestem.
OdpowiedzUsuńJuż zmieniłam, komentuj, proszę, do woli :)
Usuń